Rodzice mieli prawo odmówić szczepienia dziecka w pierwszej dobie po narodzinach – uznał Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi-Północ

Źródło: Nasz Dziennik

Szpital nie miał racji

Rodzice mieli prawo odmówić szczepienia dziecka w pierwszej dobie po narodzinach – uznał Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi-Północ i przypomniał rozporządzenie ministra zdrowia, że szczepionka może być podana do 19. roku życia.

Sprawa, która toczyła się przed warszawskim sądem, dotyczyła odmowy zaszczepienia dziecka w pierwszej dobie jego życia.

– Wyrok nas cieszy. To, co przeszliśmy przez te trzy miesiące, to był koszmar. Żyliśmy cały czas w obawie, że odbiorą nam naszą córeczkę – mówią rodzice.

Małżeństwo Beatę i Artura B. podał do sądu Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny im. Prof. Orłowskiego w Warszawie, wnioskując o ograniczenie władzy rodzicielskiej nad dzieckiem. Rodzice nie wyrazili zgody na podanie dziecku szczepionki w pierwszej dobie po porodzie. W tym czasie szpital chciał podać szczepionkę przeciwko gruźlicy i pierwszą dawkę szczepienia przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B. Zdaniem personelu, decyzja rodziców naraziła dobro dziecka.

– Nie chcieliśmy szczepić naszej córeczki w pierwszej dobie, nie mając wiedzy o stanie jej zdrowia. Nasze dziecko urodziło się jako wcześniak, w czasie porodu podano mi antybiotyk i sterydy, a to dodatkowo osłabia organizm takiego maluszka. A nikt z personelu szpitala nie poinformował mnie o stanie zdrowia naszej córeczki – dlatego powiedziałam, że rezygnuję ze szczepienia w pierwszej dobie życia dziecka, deklarując, że zrobię to później, gdy dziecko zostanie zbadane przez specjalistów – relacjonuje pani Beata. – Obawiałam się reakcji poszczepiennych. Poza tym sam producent szczepionki informuje w ulotce, że osłabiona odporność dziecka jest bezwzględnym przeciwwskazaniem do szczepienia. A przecież takich badań w ogóle w szpitalu się nie przeprowadza – mówi kobieta.

Żądanie niezgodne z prawem

Szpital w sporządzonym do sądu wniosku utrzymywał, że pacjentka była wielokrotnie informowana na temat szczepionek.

– Podano mi do podpisania dokument potwierdzający, że odmawiam szczepienia dziecka i że udzielono mi wszelkich informacji związanych ze szczepieniami. To nie była prawda. Napisałam więc oświadczenie, że dziecko zaszczepię, ale po wyjściu ze szpitala. Zadałam też pisemnie szczegółowe pytania dotyczące obowiązkowych szczepionek. Wtedy poinformowano mnie, że jest ich dużo, są szczegółowe, więc będę musiała na nie zaczekać. I że dopóki nie dostanę odpowiedzi na te pytania, nie mogę opuścić placówki. Co było – jak potwierdził w rozmowie ze mną rzecznik praw pacjenta – niezgodne z prawem. Do dziś zresztą tych odpowiedzi nie mam – podkreśla nasza rozmówczyni.

– Nie jesteśmy definitywnymi przeciwnikami szczepień. Obawialiśmy się jedynie, jak zareaguje na nie nasza córeczka! Przecież można było tę sprawę załatwić inaczej, łagodniej, nie kierując od razu wniosku do sądu. Osobiście odbieramy to jako policzek, jako pokazanie nie tylko nam, ale też innym pacjentom, że nie mają prawa głosu – mówi wzburzona pani Beata.


Wywiad Stowarzyszenia STOP NOP z matką noworodka:

– Jak to się zaczęło? Kiedy i w jakim szpitalu urodziło się dziecko? Jak lekarz zareagował na Waszą decyzję dotyczącą szczepień?
– Dziecko urodziłam 16.06.2017 w 34 tygodniu ciąży w szpitalu im Orłowskiego przy ul. Czerniakowskiej w Warszawie. Po porodzie nie wyraziłam zgody na szczepienie dziecka. Tego samego dnia dano mi do podpisania oświadczenie zawierające sformułowania, że nie wyrażam zgody na wykonanie obowiązkowego szczepienia oraz, że zostały mi przekazane wszelkie informacje na temat tych szczepień. Odmówiłam podpisania tego dokumentu. Byłoby to poświadczenie nieprawdy, bo wbrew jego treści nie otrzymałam żadnych informacji. Poza tym zaznaczyłam, że chcę zaszczepić po wyjściu ze szpitala. Lekarz, który ze mną rozmawiał oświadczył, że nawet jeśli my rodzice, nie podpiszemy oświadczenia, to wypełnią i podpiszą je w naszym imieniu pracownicy szpitala i wyślą do Sanepidu. Obawiając się tego, naniosłam poprawki na ww dokument i taki oddałam. Poprosiłam jednocześnie o potwierdzenie odbioru mojego oświadczenia. Lekarz mnie zbył. Prosiłam kilkakrotnie, nie otrzymałam potwierdzenia.
 – To łamanie prawa do świadomej zgody na wykonanie zabiegu medycznego u dziecka… Jak dalej rozwijała się sprawa?
– Następnie przyszła do mnie pani ordynator oddziału neonatologii (nie zważając, że akurat karmię piersią) deklarując, że odpowie na moje pytania dotyczące szczepień. Powiedziałam, że liczba moich pytań i wątpliwości na temat szczepień są zbyt duża, aby wyjaśnić je w czasie krótkiej rozmowy i że wolę je złożyć na piśmie. Opracowanie pytań zajęło nam kilka dni. Pani ordynator stwierdziła, że szpital postara się odpowiedzieć na wszystkie moje pytania, ale do tego czasu muszę pozostać z dzieckiem na oddziale (nawet jeśli trwałoby to wiele dni lub tygodni), bo szpital nie może wypuścić do domu pacjenta, który nie otrzymał informacji nt. zabiegu.
– Czy rozważaliście wypisanie się na żądanie? 
– W razie wypisu na żądanie z dzieckiem z żółtaczką (dziecko miało jeszcze podwyższoną bilirubinę) zagroziła, że zgłosi nas do sądu rodzinnego. Ta rozmowa miała miejsce na sali, na której leżałam z innymi pacjentkami – pani ordynator publicznie omawiała moją sprawę, podnosząc na mnie głos – była wtedy mocno zirytowana. Zadzwoniłam do Rzecznika Praw Pacjenta, który potwierdził, że nie ma żadnej podstawy prawnej do przetrzymywania mnie w szpitalu w oczekiwaniu na udzielenie informacji. Przeczekałam aż dziecko będzie zupełnie zdrowe i sami nas wypiszą.
 – I w efekcie szpital powiadomił sąd…
Wniosek do sądu rodzinnego odbieram jako zemstę lub złośliwość za to, że wielokrotnie w czasie pobytu w szpitalu kwestionowałam poczynania ordynator i personelu w stosunku do mnie jako niezgodne z prawem. Zapewne zdenerwowała ich też długa lista pytań oraz konieczność odpowiedzi na nie. Zabawne było to, że w dniu mojego wypisu ordynator przyszła do mnie z szerokim i (pozornie) serdecznym uśmiechem powiedziała, że po konsultacji z działem prawnym dowiedziała się, że rzeczywiście nie może wstrzymywać naszego wypisu. Zapewniła te, że szpital nie wysyła oświadczeń o nieszczepieniu do Sanepidu. Stwierdzenia sprzeczne z tym co słyszałam przez cały pobyt w szpitalu. Niestety nie miała odwagi podpisać się pod wnioskiem do sądu. Podpisał się pod nim dyrektor szpitala – ale być może taka jest procedura.
 – Jakie przesłanki kierowały szpitalem kierującym wniosek do sądu? Jakie zarzuty do pracy medyków macie Wy jako rodzice nowo narodzonego dziecka? 
Zarzut sformułowany we wniosku do sądu jest dla mnie absurdalny, bo nie wiem na jakiej podstawie szpital podejrzewa, że nigdy nie zaszczepimy dziecka oraz że zagrażamy jego zdrowiu i życiu.
Natomiast my możemy wskazać wiele naruszeń procedur medycznych po stronie szpitala:
– Przed porodem w szpitalu otrzymałam antybiotyk, tym samym otrzymało go moje dziecko. Producent szczepionki BCG jako przeciwwskazanie do szczepienia podaje niedobory odporności (a to spodziewane następstwo antybiotykoterapii).
– Brak badania kwalifikacyjnego do szczepienia, tym samym brak zaświadczenia o przeprowadzeniu takiego badania – do czego zobowiązuje lekarza ustawa.
– Wymuszenie podpisania oświadczenia o odmowie szczepienia, które nie ma umocowania w żadnej podstawie prawnej.
– Nie udzielenie informacji na temat zabiegu medycznego (szczepienie), co jest konieczne do udzielenia przez pacjenta świadomej zgody na zabieg.
– Zastraszanie i groźby wobec mnie ze strony pani ordynator, nawet w obecności innych pacjentów.

Dziękujemy za rozmowę.

Protest pod sądem w obronie rodziny: zdjęcia i video

Relacja video spod sądu cz. 1

Relacja video spod sądu cz. 2

Transmisja na FB. cz I 

Transmisja na FB cz. II

Transmisja na FB cz. III

Transmisja na FB cz. IV

Na stronie Stop NOP znajdziecie zdjęcia z protestu pod sądem, zapraszam do obejrzenia.


Mój komentarz w tej sprawie – Maria Sobolewska (astromaria):

Szpitale są podmiotami gospodarczymi świadczącymi usługi i muszą być rentowne. Nierentowne szpitale są zamykane, a lekarze zwalniani. Takie są prawa rynku obowiązujące wszystkich, którzy na nim działają. Czy urynkowienie służby zdrowia jest moralnie dopuszczalne to temat na osobną dyskusję, powiem tylko tyle, że zdrowi ludzie nie potrzebują ani lekarzy ani szpitali, a to oznacza, że lekarze nic na nich nie zarobią, a szpitale zbankrutują. Żeby zarabiać lekarze potrzebują chorych. Jak najwięcej chorych, bo im ich więcej tym lepiej biznes się kręci i obficiej sypie się kasa. Żeby się biznes kręcił zdrowych ludzi trzeba przerabiać na chorych, po czym ich długo i nieskutecznie leczyć, ale nigdy nie wyleczyć, bo pacjent wyleczony to klient stracony. Resztę przemyślcie sobie sami.

Za dalszą część komentarza nich posłuży cytat z mojej strony o szczepieniach:

Rodzicu, dlaczego boisz się lekarza pediatry?

Dlaczego pozwalasz się zastraszać i terroryzować pracownikowi najemnemu, którego zatrudniasz i który jest twoim podwładnym?

Lekarz jest jedynie konsultantem i doradcą, czyli jest pracownikiem zatrudnionym i opłacanym przez rodzica, a więc jest jego PODWŁADNYM. Lekarz przedstawia rodzicowi swoją ofertę biznesową, w tym przypadku sprzedaży i wykonania szczepień, którą rodzic może zaakceptować lub odrzucić. Osoba oferująca dowolną usługę nie posiada żadnej władzy nad nabywcą usługi! Oferentowi nie przysługuje prawo do zmuszania nabywcy do jej przyjęcia ani tym bardziej do szantażowania go i terroryzowania w przypadku odmowy. Straszenie jakimś Bardzo Groźnym Urzędem (sanepidem), grzywnami, policją, sądem i pozbawieniem praw rodzicielskich w przypadku odrzucenia oferty biznesowej jest poważnym przestępstwem i dlatego, jeśli coś takiego ci się zdarzy, to ty (a nie lekarz) powinieneś wezwać policję do gabinetu i złożyć doniesienie do prokuratury.

Czy prywatne firmy, których jedynym celem jest wypracowywanie wielkich zysków mają prawo zmuszać terrorem konsumentów do nabywania ich wyrobów, np. samochodów? Jeśli każą ci zapłacić grzywnę za nieszczepienie to jest to takie samo bezprawie, jakby kazali ci zapłacić grzywnę za niekupienie lodówki. Nieposiadanie lodówki też można uznać za potencjalne zagrożenie dla zdrowia publicznego – jeśli zjesz nieświeże to dostaniesz biegunki, zwanej dziś naukowo „zakażeniem przez rotawirusy” lub „salmonellozą” i możesz zarazić tym innych. Dlatego ktoś może chcieć zmusić cię do kupienia lodówki, odkurzacza, Domestosu lub czegokolwiek co pomoże zachować higienę i żądać grzywien za niestosowanie się do tego nakazu.

Niszczenie zdrowia naszych dzieci wszczepianiem bakterii, wirusów i toksyn takich jak rtęć, aluminium formaldehyd itp. to złoty interes dla „rynku zdrowia”. Zamieniając zdrowe dzieci na przewlekle chore tworzy się potężny rynek usług medycznych, leków, zabiegów, sprzętu rehabilitacyjnego itp. Szczepienia to kura znosząca złote jaja dla wszystkich związanych z farmacją i usługami medycznymi!

13 komentarzy do “Rodzice mieli prawo odmówić szczepienia dziecka w pierwszej dobie po narodzinach – uznał Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi-Północ

  1. Podanie szczepionki wcześniakowi, któremu wcześniej zaaplikowano antybiotyk i sterydy, byłoby kiedyś uznane za błąd w sztuce lekarskiej. Wszak sterydy, które w sytuacjach zagrożenia życia są pomocne w celu jego ratowania, mają także m.in. działanie immunosupresyjne, czyli blokują układ immunologiczny, żeby nie produkował przeciwciał. Jaki jest sens podania takiej osobie szczepionki, która ma pobudzić układ odpornościowy do wytwarzania przeciwciał? Kompletny bezsens. Chyba jednak chodzi tu tylko o rytuał zaszczepienia, które jest priorytetowe dla takiego lekarza, który nie bardzo kojarzy jakie skutki może za sobą pociągnąć takie „leczenie”. Może tym powinna się zainteresować Izba Lekarska, a kto wie czy nie nawet prokuratura.

  2. Sąd tym razem wydał wyrok zgodny z prawem, a do tej pory różnie z tym bywało. Prawdopodobnie miał na to wpływ wzrost świadomości narodu. Ludzie już nie są jak barany, które na wszystko się godzą, naród staje się świadomy.

  3. Rytuał lekarza polega na nasłuchiwaniu brzęczącej mamony i tyle. No, chyba że chodzi o jakiś rytuał satanistyczny, o składanie ofiar z dzieci, tego też wykluczyć nie można. Sterydy podawało się kiedyś tylko w sytuacji zagrożenia życia, dosłownie na łożu śmierci, bo są niebezpieczne, a dziś traktuje się je jak witaminki na pobudzenie.

  4. Nie rozumiem jednego, w tym chorym kraju, potrzeba wielkiej medialnej afery, aby coś stało się zgodnie z prawem(wyrok sądu) ! Czy trzeba było tak parszywie doświadczyć rodziców w tym najpiękniejszym dla nich czasie? Komu to miało służyć?Święta inkwizycja w białych kitlach, robi cyrk i stawia sobie za punkt honoru robienie z nas idiotow!
    Czy oni na serio myślą,że rodzice to analfabeci nie potrafiący MYŚLEĆ, czytać? Rodzice mają rację, że chcą odszkodowania, inna banda zastanowi się dwa razy zanim zrobi podobny krok. Trzymam kciuki aby rodzina jak najszybciej zapomniała o tym paskudny przezyciu. BRAWO!

  5. Ja zawsze się martwię, że po takim stresie matka może stracić pokarm. To jest po prostu bandytyzm. Oni liczyli na to, że Polacy to idioci i niestety wiele razy im się udało, bo do niedawna ludzie byli zastraszeni i bali się sądów. Na szczęście, po serii wyroków korzystnych dla rodziców, ludzie zrozumieli, że sąd może być po ich stronie i przestają się bać. Już niedługo zwycięstwo będzie po naszej stronie.

  6. Szczepionka wzwb zawiera 250 mcg aluminium.
    Norma dla zdrowego w surowicy to max. 5 mcg./l
    Noworodek ma 100-300 ml krwi.
    Przy dostaniu sie aluminium do krwi w dniu urodzin norma moze byc
    przekroczona kilkaset razy.
    W zwiazku z przekroczeniem norm dla aluminium mozna rozwazyc pozwanie osób dopuszczajacych te preparaty i kalendarz szczepień.

    Aluminium moze powodować cholestazę , a ta niedobór wit. K.
    Japonczycy zamiast k1 stosują tez wit. K2 też zapobiega krwotokom.
    Witaminy K(1i 2) są rozpuszczalne w tłuszczach . Dostarczenie przez skórę niemowlęcia w kremie nie stanowi najmniejszego problemu.
    WItamina K1 ma trafic do wątroby, a nie i.m i do krwioobiegu , K2 do pozostałych narządów.

  7. Mam nadzieję, że rodzice pozwą szpital. Czas najwyższy pokazać tym konowałom, którzy szkodzą dzieciom, że ludzie przestali się bać. Do tej pory ludzie byli zastraszeni, nikt nie miał odwagi upominać się o swoje prawa, co tam upominać się, ludzie nie mieli pojęcia, że w ogóle jakieś prawa mają i że lekarz to nie władza, ale teraz wreszcie coś się zmienia. Trzymam kciuki…

  8. Najpierw się wkurzyłam, że ludzie to barany i nie protestują, ale potem pomyślałam sobie, że może nie jest tak źle, bo do chipowania w korporacji chętni jednak się nie zgłaszają. To rodzi nadzieję, że jeśli „zaproponują” powszechne chipowanie również zabraknie chętnych. Opór społeczny przynosi rezultaty. Jeśli ludzie są wzburzeni, nie godzą się na coś i protestują, a jest ich wystarczająco dużo, projekt zostaje pogrzebany. Ze szczepieniami też tak będzie, to tylko kwestia czasu.

  9. Właśnie rozkminiam ten temat. Z tego powodu wróciłam na FB, chociaż z niechęcią, bo tylko tam mogę znaleźć wiarygodne informacje pochodzące ze strony przeciwnej i poznać reakcję ludu na te wszystkie nowe pomysły. Wygląda na to, że lud ma już dość i wreszcie zaczyna się prawdziwy ruch oporu. To przerażające, jak system medyczny pozbawia ludzi wszelkich praw. Mówiąc wprost: jest to ubezwłasnowolnianie ludzi i zamienianie ich w stado pozbawionego prawa głosu bydła. Dziś ciśnienie na dworze jest tak beznadziejne, że nie mogę pozbierać myśli, ale jak tylko poczuję się nieco bardziej inteligentna przyjrzę się sprawie uważniej. Poczytam, co piszą o tym Justyna Socha i Małgorzata Goldstein.

  10. Pingback: KOCHAJĄCY, OCZYTANY I ZNAJĄCY PRAWO RODZIC NIE SZCZEPI SWOICH DZIECI!!! | 7777777blog

Nie mam żadnego wpływu na to, że komentarze stałych bywalców bloga lądują w moderacji! Proszę się nie awanturować w tej sprawie - patrz: strona "Komentowanie bloga" (na górze). Wolną dyskusję prowadzimy w Hyde Parku, a o zdrowiu w Zdrowotnym Hyde Parku.

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.