Lusz

ROTA O HISTORII ZIEMI

Robert A. Monroe

Fragment książki „Dalekie podróże”, s. 281-294,
Wydawnictwo Limbus, Bydgoszcz 2000
Tłumaczenie: Maja Błaszczyszyn i Bogdan Krowicki

„Ktoś”, „Gdzieś” (a może jedno i drugie) potrzebuje, lubi, chce, ceni, zbiera, jada lub zażywa jako narkotyk (sic!), w milionowych bądź niezliczonych dawkach substancję o idencie Lusz. (Elektryczność, ropa naftowa, tlen, złoto, pszenica, woda, ziemia, stare monety, uran.) W miejscu zwanym „Gdzieś” Lusz występuje bardzo rzadko, a ci, którzy go posiadają uważają, iż jest niezbędny do tego, do czego się go używa.

Kierując się Prawem Podaży i Popytu (powszechne prawo w „Gdzieś”), „Ktoś” zamiast poszukiwać naturalnych zasobów Luszu, zdecydował się go produkować w sposób powiedzmy, sztuczny. Postanowił założyć jego hodowlę, uprawiać go w ogrodzie.

Naturalny Lusz odznaczał się różnym stopniem czystości. Stwierdzono, że powstał w wyniku ruchów wibracyjnych podczas cyklu węglowo-tlenowego i wtórnie podczas procesu reakcji. Badacze z „Gdzieś” przemierzali duże odległości w poszukiwaniu nowych źródeł tej cennej substancji, a ich odkrycia witano z wielkim entuzjazmem i nagradzano.

Wszystko zmieniło się z chwilą, gdy hen, daleko, gdzieś w zapadłym kącie, „Ktoś” założył eksperymentalny Ogród. Najpierw stworzył odpowiednie środowisko, w którym mógł powstawać i rozwijać się cykl węglowo-tlenowy. Ustanowiona przez niego Równowaga zapewniała rosnącym osobnikom właściwe oświetlenie i stałą dostawę odpowiedniego pożywienia.

Potem „Ktoś” próbował oszacować swój plon. Rzeczywiście. Pierwsza Hodowla dostarczyła Luszu, ale w małych ilościach i nie najlepszego pod względem gatunkowym – nie nadawał się on do zabrania w miejsce zwane „Gdzieś”. Problem był podwójny. Okazy rodziły się zbyt drobne i żyły bardzo krótko. W efekcie czego powstawało niewiele marnego jakościowo Luszu, gdyż w tak ograniczonych warunkach nie było czasu na jego wytwarzanie. Ponadto Lusz można było zbierać tylko w momencie, gdy jednostki traciły życie, ani chwili wcześniej.

Druga Hodowla, która okazała się nie lepsza, o ile nie gorsza od Pierwszej rozwijała się w innej części Ogrodu i w odmiennym od poprzedniego środowisku. Tym razem nie było to środowisko płynne, lecz gazowe. Ze związków chemicznych o większej gęstości utworzono stałe podłoże, dzięki czemu związki te były stale dostępne. „Ktoś” zasadził niezliczone ilości znacznie dorodniejszych egzemplarzy nowych odmian. Niektóre z nich były wiele tysięcy razy większe i miały bardziej złożoną budowę od prostych, jednokomórkowych okazów Pierwszej Hodowli. Wprawdzie został odwrócony cykl węglowo-tlenowy, ale cały zasiew pozostał jednorodny. Podobnie jak w przypadku Pierwszej Uprawy, osobniki rozmnażały się regularnie i samoczynnie kończyły życie. Aby uniknąć nierównomiernego rozkładu odżywczych substancji chemicznych i oświetlenia, co miało miejsce w przypadku Pierwszej, „Ktoś” postanowił, że osobniki Drugiej Hodowli nie będą się poruszać po całym ogrodzie, lecz każdy z nich pozostanie w przydzielonej sobie jego części. W tym celu wyposażył je w silne wyrostki sięgające w głąb twardego podłoża i unieruchamiające roślinę. Z korzeni wyrastały łodygi lub pnie dźwigające wyższe partie roślin, tym samym umożliwiając im otrzymywanie koniecznej proporcji światła. Górne części roślin – szerokie, cienkie i dość wiotkie – pełniły rolę przekaźników energii. Przepływające przez nie w obydwu kierunkach związki węglowo-tlenowe zapewniały roślinom odżywianie i wymianę z otoczeniem. Poza tym każdy okaz zaopatrzono w kolorowe radiatory wraz z generatorami małych cząstek. Rozmieszczono je symetrycznie w pobliżu wierzchołka.

Chcąc przyśpieszyć rozmnażanie się roślin „Ktoś” wywołał gwałtowne ruchy wibracyjne w gazowej powłoce. Z czasem przekonał, że ten sam burzliwy proces pomaga w zbieraniu Luszu.

Jeśli zaburzenia były dostatecznie gwałtowne, kładły kres życiu roślin, które umierając wydzielały Lusz. Miało to duże znaczenie, gdy istniała konieczność natychmiastowej dostawy tego surowca, gdyż nie trzeba było czekać na okres zbiorów.

Pomimo to, plon Drugiej Hodowli okazał się nader niezadowalający. Co prawda osiągnięto znaczny przyrost ilościowy, ale zbyt długie życie roślin nie wpływało korzystnie na jakość wytwarzanego przez nie Luszu. Przeoczono tu coś ważnego.

Przed założeniem Trzeciej Hodowli „Ktoś” długo prowadził badania, krążąc nad swoim Ogrodem. Rzeczywiście zadanie, którego się podjął nie było wcale łatwe. Wprawdzie osiągnął sukces, ale tylko częściowy. Wyhodowany przez niego Lusz był znacznie gorszy od dzikiej, występującej w stanie naturalnym odmiany.

Jednakże uporał się z tym problemem, czego żywym dowodem była Trzecia Uprawa. „Ktoś” odtworzył pierwotny cykl węglowo-tlenowy, a osobnikom przywrócił ruchliwość, bowiem doświadczenie wykazało, że oba te czynniki zapewniają wytwarzanie wysokiej jakości Luszu. Gdyby jeszcze udało się wyhodować większe okazy, sukces byłby zapewniony.

Mając to wszystko na względzie, „Ktoś” przeniósł na teren obecnej uprawy jednostki Pierwszej Hodowli, która nadal rozwijała się w części Ogrodu mającej płynne środowisko. Zmodyfikował je tak, aby mogły żyć i wzrastać w środowisku gazowym. Najpierw przystosował je do odżywiania się osobnikami Drugiej Hodowli, a pozbawiając je życia produkowały Lusz. A więc teraz ilość Luszu była znaczna, ale jego jakość, jego struktura wibracyjna wciąż pozostawiały wiele do życzenia.

Przez czysty przypadek „Ktoś” odkrył Główny Katalizator produkcji Luszu. Długość życia monstrualnych i wolno poruszających się Mobili była nieproporcjonalna do ilości pobieranego przez nie pożywienia. Mobile żyły tak długo, że wkrótce zdziesiątkowałyby jednostki Drugiej Hodowli. Wówczas w całym Ogrodzie zostałaby zachwiana równowaga ekologiczna i ustałaby produkcja Luszu. Zarówno Drugiej, jak i Trzeciej Hodowli groziła Zagłada.

Zaczęło brakować okazów z Drugiej Hodowli i wobec tego nie było zaspokajane zapotrzebowanie energetyczne Mobili. Często zdarzało się, że dwa Mobile chciały zjeść tę samą jednostkę Drugiej Uprawy. To rodziło konflikt i powodowało fizyczną walkę między dwoma niezgrabnymi Mobilami. Czasem walczyło ich ze sobą nawet kilka.

Początkowo „Ktoś” był zdziwiony tymi zmaganiami, lecz później obserwował je z wielkim zainteresowaniem. Podczas walki Mobile wydzielały Lusz! I to wcale nie w małych, a przeciwnie – w sporych ilościach i w dodatku znacznie mniej zanieczyszczony, tak że przedstawiał on wartość użytkową.

„Ktoś” szybko sprawdził w praktyce dopiero co zrobione odkrycie. Wyjął następne okazy Pierwszej Hodowli z części Ogrodu o płynnym środowisku, przystosował je do życia w środowisku gazowym, ale wprowadził pewną zasadniczą zmianę. Nowe Mobile były mniejsze od poprzednich i miały żywić się innymi Mobilami. Rozwiązałoby to problem nadmiernej populacji Mobili, a podczas każdego między nimi starcia powstałoby więcej dobrego Luszu, nie mówiąc już o tym, który zostawał uwalniany w momencie, gdy nowe Mobile zabijały egzemplarze innych gatunków. Wówczas „ktoś” mógłby przekazywać „Gdzieś” znaczne ilości dość czystego Luszu.

W ten oto sposób powstała reguła Głównego Katalizatora. Konflikt między osobnikami cyklu węglowo-tlenowego powoduje stałe wytwarzanie Luszu. To było takie proste!

Zadowolony z wynalezienia formuły, „Ktoś” zaczął przygotowywać Czwartą Hodowlę. Wiedział już, że zbyt duże i za długo żyjące Mobile z Trzeciej Hodowli nie mogły być użyteczne na większą skalę. A gdyby jeszcze wzrosła ich ilość, należałoby powiększyć cały Ogród, który z racji za małej przestrzeni nie mógł pomieścić jednocześnie wielkich osobników Trzeciej Hodowli. Ponadto doszedł do słusznego wniosku, że jeśli Mobile będą poruszały się szybciej, łatwiej popadną w konflikty i tym samym zwiększy się ilość wydzielanego przez nie Luszu.

Jednym aktem woli uśmiercił pozostałe dotąd przy życiu niezgrabne Mobile z Trzeciej Hodowli. Jeśli zaś chodzi o osobniki Uprawy Pierwszej, nadal żyjące w wodnym środowisku, to zmienił ich wygląd, nadając im bogactwo kształtów i rozmiarów. Były teraz wielokomórkowcami i odznaczały się dużą ruchliwością. Zaopatrzył je również w system równowagi. Powstały więc osobniki (przeważnie nie poruszające się), które pochłaniały okazy węglowego cyklu Drugiej Hodowli, służące im za źródło energii. Powstały też i inne, bardzo ruchliwe Mobile, dla których źródło energii stanowiły poruszające się modyfikacje Pierwszej Hodowli.

Zamknięty obieg działał całkiem zadowalająco. Nieruchome osobniki Drugiej Hodowli rozwijały się znakomicie w płynnym środowisku. Żywiły się nimi małe, bardzo ruchliwe Mobile żyjące w wodzie. Z kolei większe oraz/lub inne będące w ciągłym ruchu Mobile, chcąc zdobyć energię konsumowały mniejszych „zjadaczy roślin”. Kiedy jakiś Mobil zanadto urósł i zrobił się zbyt powolny, stawał się łatwym łupem dla mniejszych Mobili, które zachłannie się na niego rzucały. Chemiczne pozostałości procesu trawienia osiadły na dnie płynnego środowiska i dostarczały pokarmu „Nieruchomym” (modyfikacjom Drugiej Hodowli), zamykając w ten sposób obieg. Łańcuch pokarmowy przynosił w efekcie stały dopływ Luszu, który powstawał dzięki umierającym „Nieruchomym”, w wyniku emocji, jakie wzbudzała sama walka oraz dzięki Mobilom ginącym podczas tychże walk.

Przeniósł się do innej części Ogrodu – środowiska gazowego otaczającego stałe podłoże zbudowane z gęstej materii – „Ktoś” zastosował tę samą technikę, jeszcze bardziej ją ulepszając. Stworzył więcej odmian „Nieruchowych” (okazy pierwotnej Drugiej Hodowli), aby nowym Mobilom dostarczyć dostatecznej ilości urozmaiconego pożywienia. Tak jak w pierwszej części Ogrodu, tak i tu została zachowana równowaga między dwoma gatunkami Mobili – tymi, które odżywiały się „Nieruchomymi” z Drugiej Hodowli i tymi, które potrzebowały innych Mobili, aby utrzymać się przy życiu dzięki czerpanej z nich energii. Powstały więc tysiące rodzajów Mobili różnej wielkości – osobniki małe i duże, choć nie tak wielkie, jak Mobile z Trzeciej Hodowli. Wszystkie zostały wyposażone w pomysłowe akcesoria ułatwiające walkę. Szybkość poruszania się pozwalała na wymknięcie się wrogowi, barwy ochronne miały na celu zmylenie przeciwnika, ruchliwe narządy służące do wykrywania niebezpieczeństwa, a niezwykle twarde wyrostki do chwytania, przebijania i rozszarpywania wroga. Wszystko to ułatwiało walkę i przedłużało czas jej trwania, a w konsekwencji zwiększało wydzielanie Luszu.

W ramach dodatkowego eksperymentu „Ktoś” zaprojektował i stworzył taką odmianę Mobila, która w porównaniu z Mobilami Czwartej Hodowli była słaba i niedołężna. Jednakże Mobile eksperymentalne miały dwie zasadnicze zalety. Mogły spożywać zarówno „Nieruchomych”, jak inne Mobile i czerpać z nich energię. Poza tym „Ktoś” przekazał im cząstkę siebie – ponieważ nie było ani znane, ani dostępne inne źródło takiej Substancji – by służyła jako główny czynnik wzmagający ruchliwość. Wiedział, że zgodnie z Prawem Przyciągania, taka domieszka Substancji, część Jego, dążąca do połączenia z nieskończoną Całością, spowoduje u tego szczególnego gatunku Mobila nieustającą ruchliwość. Tym samym dążenie do zaspokojenia potrzeb energetycznych poprzez pożywienie nie będzie jedyną siłą pobudzającą Mobile do ustawicznej aktywności. A co ważniejsze, potrzeb wynikających z wewnętrznego przymusu, jaki stwarza wszczepiona drobinka „Kogoś”, nie można będzie zaspokoić w Ogrodzie. Tak więc zawsze będzie istniała potrzeba ruchu i konflikt pomiędzy tą potrzebą a koniecznością pobierania energii, i o ile przetrwa, być może przyczyni się do stałej dostawy wysokogatunkowego Luszu.

Czwarta Hodowla przekroczyła wszelkie oczekiwania „Kogoś”. Okazało się, że Ogród zaczął dostarczać dobry Lusz. „Równowaga życia” działała doskonale. Czynnik konfliktowy wpływał na wytwarzanie ogromnej ilości Luszu, a dodatkową dostawę tego surowca zapewniała śmierć wszystkich rodzajów Mobili oraz Nieruchomych. „Ktoś” wyznaczył specjalnych Nadzorców kierujących produkcją i pomagających przy zbiorach. Utworzył kanały, którymi transportowano nie oczyszczony Lusz z Ogrodu do miejsca zwanego „Gdzieś”. Odtąd dzięki Ogrodowi „Kogoś” naturalne zasoby przestały być dla „Gdzieś” jedynym źródłem Luszu.

Po sukcesie, jaki Ogród „Kogoś” odniósł w produkcji Luszu, także Inni zaczęli projektować i budować swoje Ogrody. Było to zgodne z Prawem Podaży i Popytu (Próżnia jest stanem nie zapewniającym równowagi), ponieważ Ogród „Kogoś” tylko częściowo pokrywał zapotrzebowanie „Gdzieś” na Lusz. Nadzorcy innych Ogrodów odwiedzali Ogród „Kogoś”, aby zbierać resztki Luszu, które przeoczyli lub pozostawili Jego Zarządcy.

Po zakończeniu pracy „Ktoś” powrócił do „Gdzieś” i zajął się innymi sprawami. Produkcja Luszu nadzorowana przez Zarządców utrzymywała się na stałym poziomie. Ale wszelkich zmian mógł dokonywać tylko sam „Ktoś”. Zgodnie z jego zaleceniami Nadzorcy co jakiś czas niszczyli część Czwartej Hodowli. Robili to, aby młodym, rodzącym się jednostkom zapewnić dostateczną ilość pierwiastków chemicznych, światła i innych środków odżywczych, a także po to, by zebrać dodatkowy Lusz powstały na skutek takiego żniwa.

W tym celu wywoływali zaburzenia, zarówno w gazowej powłoce, jak i stałym podłożu. Na skutek tych wstrząsów wiele okazów Czwartej Hodowli traciło życie, miażdżone przez przetaczające się masy gruntu lub zalewane przez wzburzone fale płynnego środowiska. (Ze względu na specyfikę swej budowy, osobniki Czwartej Hodowli nie mogły zachować życia po zanurzeniu w wodzie, gdyż przestawała w nich zachodzić przemiana węglowo-tlenowa).

Życie Ogrodu toczyłoby się przez całą wieczność według tego schematu, gdyby nie ciekawość i spostrzegawczość „Kogoś”. Od czasu do czasu badał on próbki Luszu dostarczanego przez jego Ogród. Nie miał ku temu właściwie żadnego innego powodu poza tym, że zachował jeszcze resztki zainteresowania swoim planem.

Dokonując analizy jednej z próbek, „Ktoś” niedbale sprawdzał emanację Luszu i już miał włożyć próbkę z powrotem do zbiornika, gdy nagle uświadomił sobie Różnicę. Była wprawdzie bardzo niewielka, ale jednak była.

Natychmiast się tym zainteresował. Jeszcze raz sprawdził próbkę. Pośród emanacji zwykłego Luszu wyczuwało się słabe promieniowanie Luszu oczyszczonego, wydestylowanego. To było wprost niemożliwe. Przecież czysty Lusz można było otrzymać dopiero po wielokrotnej obróbce jego naturalnych zasobów. Lusz pochodzący z Ogrodu „Kogoś” wymagał przed użyciem takiego samego potraktowania.

Ale fakt pozostawał faktem – próbka rafinowanego Luszu wykazała tak czyste promieniowanie, że nie należało jej mieszać z substancją w stanie surowym, nie przetworzoną. „Ktoś” powtórzył badanie. Rezultat był identyczny. A więc w jego Ogrodzie działo się coś, czego nie zauważył.

„Ktoś” szybko opuścił „Gdzieś” i powrócił do Ogrodu. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało tak samo jak przedtem. Trwałe podłoże i gazowa powłoka Ogrodu tworzyły bezkresny zielony dywan refleksów odbijających się od rosnących okazów Drugiej Hodowli. Modyfikacje Pierwszej Hodowli rozwijały się w płynnym środowisku zgodnie z Prawem Akcji i Reakcji (wchodzącego w zakres Prawa Przyczyny i Skutku.) „Ktoś” nie zauważył źródła destylowanego Luszu ani na terenie Pierwszej, ani Drugiej Hodowli.

Pierwsze wibracje rafinowanego Luszu (już przetworzonego przez roślinność Drugiej Hodowli) dotarły do „Kogoś” od jednego z okazów Hodowli Czwartej. Błysk promieniowania powstał podczas niezwykłego zachowania się tego osobnika – walczył on na śmierć i życie z innymi osobnikami Czwartej Hodowli. „Ktoś” dobrze wiedział, że taka akcja nie mogłaby spowodować uwolnienia destylowanego Luszu, zaczął więc szukać przyczyny owego zjawiska.

I w tym właśnie momencie odkrył Różnicę. Jednostka Czwartej Hodowli nie walczyła o resztki pokarmu, jakie pozostały ze słabszej jednostki tej samej Hodowli, ani o smakowity liść z drzewa Hodowli Drugiej. Nie walczyła też w obronie własnego życia z atakującą ją jednostką Czwartej Hodowli.

Walczyła natomiast, by ocalić życie trzech swoich nowo narodzonych „dzieci”, które oczekiwały na rezultat walki skulone pod dużym okazem Drugiej Hodowli. Nie ulegało wątpliwości, że to było właśnie przyczyną powstawania błysków destylowanego Luszu.

Podążając tym tropem, „ktoś” posprawdzał, co robią w Ogrodzie pozostałe osobniki Czwartej Hodowli i stwierdził powstawanie podobnych błysków w momencie, gdy inne stworzenia walczyły w obronie swoich „młodych”. Wciąż jednak coś tu się nie zgadzało. Gdyby wszystkie żyjące w tej chwili egzemplarze Czwartej Hodowli podjęły taką akcję, to suma powstałych w jej efekcie rozbłysków destylowanego Luszu nie dałaby nawet połowy tego, co znajdowało się w próbce wyjętej ze Zbiornika. A więc musiała istnieć jeszcze inna przyczyna powstawania rafinowanego Luszu.

„Ktoś” krążył nad Ogrodem, systematycznie przeszukując każdy jego zakątek. W końcu zlokalizował źródło promieniowania wysokogatunkowego Luszu. Szybko udał się w tym kierunku.

I rzeczywiście – w pewnej części Ogrodu, pod dużym liściastym okazem Drugiej Uprawy stała samotnie jedna z eksperymentalnych Modyfikacji Czwartej Hodowli, tych, które miały w sobie Jego Cząstkę. Nie była „głodna”. Nie popadła w konflikt z inną jednostką Czwartej Uprawy. Nie walczyła w obronie swoich „młodych”. No to dlaczego wydzielała tak dużo destylowanego Luszu?

„Ktoś” przysunął się jeszcze bliżej. Skoncentrował się intensywnie na tym stworzeniu – i już wiedział, w czym rzecz. Było samotne! To właśnie stanowiło powód wydzielania przez nie czystego Luszu.

Gdy „Ktoś” odsunął się, znów zauważył coś niezwykłego. Zmodyfikowana jednostka Czwartej Hodowli nagle uświadomiła sobie jego obecność. Upadła na podłoże i zaczęła wić się w dziwnych konwulsjach, wydzielając przezroczysty płyn z dwóch otworów służących do odbioru promieniowania. W tym momencie wytwarzała jeszcze więcej destylowanego Luszu.

To właśnie wtedy „Ktoś” stworzył swoją słynną Formułę DLP (Destilled Loosh Production – produkcja destylowanego Luszu – przyp. tłum.), którą stosuje się w Ogrodzie po dziś dzień.

Rezultat tej historii jest dobrze znany. „Ktoś” włączył do swej Formuły taką zasadę: „…wytwarzanie przez jednostki 4M czystego, destylowanego Luszu jest wywołane przez niezaspokojenie, ale tylko wówczas, gdy niezaspokojenie to wypływa z potrzeb o wyższym poziomie wibracyjnym niż potrzeby zmysłowe. Im większe takie niezaspokojenie, tym większa produkcja destylowanego Luszu…”

Wykorzystując Formułę w praktyce, „ktoś” wprowadził w swoim Ogrodzie drobne zmiany. Są one dobrze znane każdemu historykowi. Wszystkie osobniki podzielił na połowy (aby zrodziło się w nich poczucie samotności, kiedy będą usiłowały ponownie się połączyć, chcąc uzyskać jedność) i zwiększył przewagę okazów 4M. To są dwie najistotniejsze innowacje.

W chwili obecnej Ogród jest fascynującym przykładem wydajnej produkcji Luszu. Nadzorcy już dawno stali się Mistrzami w Sztuce stosowania Formuły DLP. Jednostki typu 4M zdominowały inne gatunki i rozprzestrzeniły się w całym Ogrodzie, z wyjątkiem głębszych części wodnego środowiska. Są one głównymi producentami destylowanego Luszu.

W oparciu o doświadczenie, Nadzorcy wypracowali całą technologię zbierania Luszu z osobników typu 4M, wykorzystując w tym celu pomocnicze narzędzia. Najbardziej powszechne z nich nazwano miłością, przyjaźnią, rodziną, chciwością, nienawiścią, bólem, winą, chorobą, zarozumiałością, ambicją, poczuciem własności, posiadaniem, poświęceniem, a na większą skalę – narodowością, prowincjonalizmem, wojnami, głodem, religią, automatyzacją, wolnością, przemysłem, handlem, i tak dalej. Nigdy dotąd nie było tak wysokiej produkcji Luszu…

71 komentarzy do “Lusz

  1. No ale w Rocie nie ma mowy o winie Boga. Czyżbym coś przeoczyła? Winna wszystkiemu jest ludzka ignorancja. Człowieka da się namówić do wszystkiego, bo człowiek jest totalnie bezmyślny. Zacytowałam z boku bloga słowa Adama Weisshaupta „O człowiecze, człowiecze, do czegóż nie dałoby się ciebie przekonać?”, które wypowiedział, kiedy Iluminatom (psychopatom) udało się wywołać krwawą i bezsensowną rewolucję francuską. On sam, będąc jednym z głównych prowodyrów tej przerażającej szopki, był zdumiony tym, jak łatwo im poszło podburzenie ludu! Skąd się wzięła owa ignorancja? Oto pytanie godne Hamleta!

  2. …. rozwinąłem trochę szerzej pod tematem Luszu hehe..nie ma tam oczywiscie nic o winie Boga. Chodzilo mi w tym stwierdzeniu o ludzi , ktorzy o wszystko co im nie pasuje oskarzaja stwórcę, stworców itp itd. , co prowadzi finalnie do absurdalnych wnioskow , ze ktos sobie tam na gorze robi z nas jaja kosmiczne. Czlowiek jest tez naiwny, a dzisiaj prawie kazdy przejaw dobroci staje sie naiwnoscia po sekundzie. Wydaje mi sie , ze nie tyle owce musza sie przebudzic co pasterze. Dopoki dostep do wladzy maja ludzie ze zlymi intencjami dopoty bedzie jak jest. Wladza i potega oglupia nawet tych, ktorzy dopoki jej nie dostana maja nawet i dobre zamiary. Reasumujac dluga ewolucyjna droga jeszcze przed nami.

  3. Ciekawy ten wywiad. Sporo przemyśleń zgadza się z tym, co intuicyjnie wyczuwam. Kiedyś miałam koszmarny sen. Śniła mi się rzeźnia, w której rozbierano ludzkie tusze. Na hakach wisiały ludzkie korpusy, które były dzielone na mniejsze części, kładzione na tackach i owijane w folię, zupełnie jak kawałki wieprzowiny, którą ludzie kupują w sklepach. Na podłodze były drewniane pomosty, a pod nimi płynęła krew. Obudziłam się zimna z przerażenia!

    To było w latach 70., kiedy o internecie nikt jeszcze nie słyszał. O Reptlilianach nie miałam wtedy pojęcia. Słowo „Koszczaje” obiło mi się o uszy, ale myślałam wtedy, że to ludowe przesądy. Jak łatwo ludzi ogłupić wpajając im racjonalizm! Do tego właśnie służy edukacja. Dzięki niej zatracamy łączność z mądrością przodków i z własną intuicją.

  4. cyt „…Wszystkie osobniki podzielił na połowy (aby zrodziło się w nich poczucie samotności, kiedy będą usiłowały ponownie się połączyć, chcąc uzyskać jedność) …”
    czy to znaczy, że każdy z nas ma swoją drugą połowkę, którą kiedyś stracił i próbuje znależć?
    była kiedyś taka legenda…
    jesteśmy samotni w stadzie ludzi i to produkuje lusz. ja to rozumiem, bo jestem sama wśród ludzi, ale czemu inni tego nie rozumieją i innym to nie przeszkadza…???
    trudno jest nie produkować luszu, bo trzeba by było udawać, że jest się szczęsliwym z powodu samotności…
    tak samo jak trzeba wybaczać, tzn ja czuję, że jestem zmuszana do wybaczania, żeby podnieść swoje wibracje, choć absolutnie nie mam na to ochoty i gdzie tu wolna wola…

  5. Ściągam swoją skórę
    Ciepło niebieskiej krwi, i ten przebłysk wspomnienia!?
    Promieniowanie GAMMA w odbiciu duszy lustra wieloświatów obecnych . LUSZ.

  6. Napisałem ten wiersz…. parę dni później trafiłem na teorie ,, lusz,,
    Podobieństwo mnie uderzyło
    Pozdrawiam Ariel

  7. Przecież już powszechnie wiadomo, że ludzi jest około 1% , więc pasterze to ichnia agenda.
    Trzeba zjednoczyć prawdziwych ludzi 🙂

  8. Witam. Osmielam sie pisać po dużej przerwie w dyskusji, ale mam nadzieje że skoro ciągnie sie od 2010 roku to być może jeszcze ktoś tu bywa. Jakoś temat luszu wrócił ostatnio w dyskusjach ze znajomymi a tu natknełam się na taki materiał potwierdzający bestialskie parktyki „pseudo ludzi”. Nie mogę zrozumieć tylko jak matka Ziemia może nosić takich potworów. Wzywam wszystkich swiadomych ludzi nie ogladać filmów hollywood tworzonych przez zwyrodnialców-psychopatów. Kolejne potwierdzenie: http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/czy-mel-gibson-okrutnie-zartuje-czy-hollywoodzka-elita-rzeczywiscie-zabija-dzieci-i-pije

  9. Nie tylko Mel Gibson mówi takie rzeczy. Coraz więcej gwiazd filmu i muzyki ujawnia zbrodnie ludzi zza kulis. Cały ten biznes prowadzony jest przez satanistów. To samo dzieje się w polityce. Człowiek uczciwy i nieskalany nie może zostać politykiem, bo nie byłoby go jak kontrolować. Marionetki, które uważamy za ludzi rządzących światem w rzeczywistości nie mają żadnej władzy. Nimi steruje się z tylnego siedzenia. Muszą robić, co im każą, bo inaczej na światło dzienne wypłyną kompromitujące ich materiały. To, co ujawniono na temat Clintonów stawia wszystkie włosy na głowie. Nawet jeśli tylko część tego jest prawdą, to i tak jest to przerażające.

  10. Czy jest gdzieś wideo, w którym byłoby słychać (no, zapewne po angielsku), gdzie Mel Gibson faktycznie mówi takie rzeczy czy jednak jest to fake news?

  11. Najłatwiej jest spytać o to wujka Google 🙂

    W linku podanym przez Lari był film, ale już go usunęli. Sprawa jest jednak prosta: wystarczy wejść na Youtube, wpisać np. „Mel Gibson about Hollywood” i posłuchać. Są też filmy z napisami. Można też przeszukać strony o spiskach elit i tam poszukać.

  12. No właśnie o to chodzi, że szukałem jakiegoś filmu, w którym Mel Gibson by mówił o tym zabijaniu i piciu krwi dzieci przez hollywoodzką elitę, ale nie znalazłem.

    Znalazłem za to np. filmik gdzie Mel Gibson coś mówił, ale była do tego dodana polska lektorka tak głośno, że nie było słychać co on faktycznie mówi. Za to lektorkę było słychać jak twierdziła, że Mel Gibson mówił o tym piciu krwi przez elity Hollywood etc.

    https://www.youtube.com/watch?v=VCC6El1Aj3A (wcześniej to znalazłem w wersji, gdzie ktoś kamerował ekran monitora chyba)

    Czy ktoś znalazł filmik, gdzie faktycznie słychać jak Mel Gibson to mówi, a nie np. polski lektor albo coś innego niż jakieś prawdopodobnie fake newsy w wersji tekstowej bez jakiś dowodów na to?

  13. Prawdę mówiąc to tego filmiku na YouTube nawet nie oglądnąłem całego i może jakby się skupić, to można zrozumieć, że Mel Gibson raczej mówi coś innego niż o piciu krwi przez elity Hollywood.

    Z tego co widziałem, to ten link do filmiku na YouTube ze strony zmianynaziemi.pl prowadził do pełnego odcinka Graham Norton Show. Wydaje mi się, że gdyby Mel Gibson faktycznie coś takiego powiedział w chyba popularnym angielskojęzycznym show rozrywkowym, to raczej by było o tym głośno nie tylko na stronach YourNewsWire oraz innych, które prawdopodobnie od nich to skopiowali (lub od innych kopistów).

    http://yournewswire.com/mel-gibson-parasites-blood-kids/ (to prawdopodobnie fake news; nie mają dowodów na to, nagrania czy czegoś)

  14. Witam
    Czy ten lusz to to samo o czym mówił ojciec Pio o konieczności powstrzymywanie transportów z jakąś , zieloną czy niebieską substancją ?
    Przy okazji czy mogę skopiować twój blog ( na wypadek gdyby zamknęli internet 🙂 ?
    Dzięki

  15. Nie wiem, o czym mówił o. Pio, więc nie wiem czy to jest to samo.

    Możesz skopiować, ale o zamykaniu internetu mówi się od lat i wciąż działa po staremu. Nawet wojna z „nieprawdziwymi wiadomościami” nic nie zmieniła, więc może nie da się tego zamknąć? Ponoć Chińczycy skutecznie blokują niektóre strony, pytanie tylko, dlaczego nasza część świata tego nie potrafi?

  16. Ciekawy ten wywiad. Sporo przemyśleń zgadza się z tym, co intuicyjnie wyczuwam. Kiedyś miałam koszmarny sen. Śniła mi się rzeźnia, w której rozbierano ludzkie tusze. Na hakach wisiały ludzkie korpusy, które były dzielone na mniejsze części, kładzione na tackach i owijane w folię, zupełnie jak kawałki wieprzowiny, którą ludzie kupują w sklepach. Na podłodze były drewniane pomosty, a pod nimi płynęła krew. Obudziłam się zimna z przerażenia!”

    Hmm rzeżnią jest Ziemia i nie sa potrzebne haki by krew spływała do niej.
    Miałam niedawno podobny sen, rozczłonkowane części ludzkie ….a ludzie jak zahipnotyzowani strachem leżeli na drewnianych podestach ….
    Zaskoczyło mnie jedno, nawet gdy nie byli pilnowani nie uciekali stamtąd tak jakby pozbawiono ich chęci życia, leżeli i czekali.
    Ci którzy ich pilnowali / też ludzie/ byli wampirami i co istotne miałam wrażenie że największym/ wampirem/ jest nasza planeta, po przebudzeniu skojarzyła mi sie z rosiczką .
    Tak sobie myślę o tych wampirach, że to ci ktorzy nas wciąż straszą a to reptami, kosmitami i innymi rzeczami które wywołuja w nas zwątpienie, lęki i strach przed nami samymi a czymże my jesteśmy w obliczu czegos tak potężnego jak planeta–istota czująca….jesteśmy niczym bakterie niewidoczne gołym okiem …..patrząc z góry przypominamy mrówki i mrowiska….W tej rzeczywistości wszystko ma swój cel.
    Jesteśmy wampirami, ofiarami, obserwatorami.

  17. Jak na górze, tak na dole. My też jesteśmy środowiskiem dla różnych „mrowisk”, bo żyją w nas bakterie, grzyby i robaki. Tak jak my składamy się z komórek, tak i cały wszechświat zbudowany jest z podobnych elementów, a jednym z nich jesteśmy my sami. Wygląda na to, że tu wszyscy pasożytują na wszystkich, bo do życia materialnego potrzebna jest energia. Część energii można czerpać ze słońca (nie wiem, czy to jest pasożytowanie), ale niestety, nie całą, więc czerpiemy ją z jedzenia. Rośliny czerpią z gleby, czyli z obumarłej materii. Astrale wolą mniej materialny lusz, czyli nasze emocje.

    Nie jest to zbyt miłe odkrycie. Ale jak już to odkryłyśmy, to jest nadzieja, że się z tego jakoś wyzwolimy. My, przebudzone jednostki, ale nie cała ludzkość, bo ta jest tak głęboko zahipnotyzowana, że nie ucieka nawet przed rzeźnikiem z nożem. A nawet wierzą, że rzeźnik przyszedł po to, żeby zrobić im dobrze. Jak we Wschodniej bajce Gurdżijewa.

    Do Polski przybył Robert Schwartz, który opowiadał ludziom o tym, jacy to oni odważni, bo dzielnie pracują nad swoją karmą. Ta „praca” polega na tym, że wszyscy radośnie planują swoje następne wcielenie pełne dramatów, rozpaczy i bólu, bo są tacy bardzo mądrzy i wiedzą, że to ich rozwija duchowo. To jest jak w twoim śnie: leżą na tych drewnianych podestach, wśród rozczłonkowanych ciał i nie uciekają! Oni się nawet cieszą, bo wierzą, że czynią wielki postęp na drodze rozwoju.

    Zamienili nam miłujące męczeństwo chrześcijaństwo na new age, miłujące mniej więcej to samo. Zamienił stryjek siekierkę na kijek.

  18. PS. Znowu powtórzę: „Jak na górze, tak na dole”. Zarówno na ziemi jak i w zaświatach wszystko jest dobrowolne i wszystko opiera się na tzw. „demokracji”. Na tamtym świecie musimy wyrazić zgodę na karmę, którą bierzemy na swoje barki, tak jak na tym musimy wyrazić zgodę np. na szczepienie dzieci. Szczepienia są dobrowolne, ale jak się nie zgodzisz to nałożą ci grzywnę i pozwą do sądu. [W rzeczywistości nie ma przymusu sczepień, ale ludzie o tym nie wiedzą, więc podpisują zgodę, bo myślą, że muszą. Kto zna swoje prawa ten nie szczepi i nie płaci grzywien. analogiczna sytuacja jest z karmą – to jest dobrowolne, ale ludzi się o tym nie informuje]. My się musimy sami zgodzić na to wszystko i nieważne, że nasza zgoda została uzyskana na drodze oszustwa. Zatajono przed nami najważniejsze rzeczy, np. to, że jesteśmy wolni i nie musimy w to wchodzić i że schodząc na ziemię stajemy się hodowlą i że tylko taki jest cel życia w materii. Dusza jest niematerialna. Upadek w materię to jest ten mityczny grzech pierworodny, nad którym łamią sobie głowę teologowie.

    Spora dyskusja na ten temat miała miejsce tutaj: https://astromaria.wordpress.com/2016/11/05/na-ziemi-zyjemy-w-matrixie/

Nie mam żadnego wpływu na to, że komentarze stałych bywalców bloga lądują w moderacji! Proszę się nie awanturować w tej sprawie - patrz: strona "Komentowanie bloga" (na górze). Wolną dyskusję prowadzimy w Hyde Parku, a o zdrowiu w Zdrowotnym Hyde Parku.

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.