Komentarz polskiego prawnika do Przekrętu wszechczasów – cz. 4

Podatek katastralny

Zacznijmy od prostego pytania – po co ktoś zamierza wprowadzić podatek katastralny i na czym on dokładnie polega? Podatek ten to nic innego jak kolejna danina państwowa nakładana po to, aby wydębić od ludzi kolejne pieniądze. Oficjalnie podatek ten ma podreperować słabe polskie budżety samorządowe. Jeśli jednak będziemy iść tym tropem i dodamy do tego ten durny i wyimaginowany dług publiczny, który się ciągle powiększa, to tym sposobem możemy do końca świata łatać dziury budżetowe samorządów z pieniędzy zwykłych obywateli. Co bowiem stoi na przeszkodzie „władzy”, żeby wymyślić nowy podatek? Przecież już teraz funkcjonują podatki od posiadania psa, kota, ba nawet od deszczu czy śniegu (tak, to jest prawda – poszukajcie w sieci).

Podatek katastralny to pewna modyfikacja istniejącego już podatku od nieruchomości, z tą tylko różnicą, że jest on znacznie, znacznie gorszy. Na chwilę obecną płaci się podatek od nieruchomości, którego wysokość jest uzależniona od powierzchni domu, mieszkania czy działki. Nawiasem mówiąc, skoro nieruchomość jest moją własnością i zapłaciłem za nią niemałe pieniądze, łącznie z podatkami i wynagrodzeniem notariusza, to po co mam jeszcze płacić coroczny podatek do kasy samorządu, czyli de facto do delegatury terytorialnej z centralnej władzy? Dla mnie totalny bezsens, no ale jak już kiedyś wspomniałem – obowiązek podatkowy wynika wprost z Konstytucji i jest on tak ogólnie sformułowany, że można tworzyć coraz to nowe podatki. Jedyne rozwiązanie to zmiana Konstytucji, gdzie nie byłoby tego obowiązku, na co jednak się nie zanosi, bo u „władzy” zostają zawsze lemingi i nijak ich nie przekonasz, że podatki to totalna bzdura (ostatecznie z podatków „władza” ma swoją pensję i to całkiem przyzwoitą, więc jaki byłby sens dla nich odcinania tak dochodowego źródła utrzymania?) Może, gdyby ci ludzie mieli większą moralność, to by coś się zmieniło, ale póki co na to nie liczmy.

Podatek katastralny może być wprowadzony w Polsce do 2020r. , mają go już m.in. Czesi, Litwini, Łotysze, Niemcy. No tak, ale u nich płace i poziom życia są lepsze, niż w naszym kraju. Podatek ten miałby być naliczany nie od powierzchni nieruchomości, lecz o jej wartości. Przykładowo więc mała klitka w centrum dużego miasta może spowodować naliczenie znacznie wyższego podatku, niż duży dom na wsi – bo ceny nieruchomości miejskich są znacznie wyższe, niż tych poza miastem. Różnica pomiędzy obecnym podatkiem od nieruchomości, a ewentualnym podatkiem katastralnym jest ogromna. Przykładowo, mamy 100 metrowe mieszkanie, które kosztuje 350 tys. zł Obecnie płacimy podatek tylko od wielkości tego mieszkania, czyli od tych 100 m – mniej więcej od 200 do 300 zł (stawki podatkowe są inne w każdym mieście, bo są to podatki lokalne). Jeśli wszedłbym kataster, to zapłacimy nie kilka stówek, lecz 7 tys. zł rocznie – przy założeniu, że podatek wyniesie 2% od wartości nieruchomości. Różnica jest chyba aż nazbyt widoczna.

Jedyną szansą na uniknięcie katastru jest jak zwykle społeczeństwo. Polacy w kwestii podatku katastralnego są jednak nadzwyczaj aktywni, no i na całe szczęście choć raz. Każda próba podjęcia debaty na ten temat kończyła się dużą burzą, głównie w sieci, bo oficjalne media na ten temat milczały. Dodam także, że nikt nie ma prawa zmusić Polski do wprowadzenia tego typu podatku (żadna UE, ani inna międzynarodowa organizacja) – przepisy unijne nie mogą bowiem ingerować w kwestie podatkowe danego państwa członkowskiego aż tak szczegółowo. Jeśli politycy będą mówić, że Unia każe wprowadzić podatek katastralny, to zwyczajnie będą kłamać albo będą totalnymi głąbami. Oficjalnie więc, póki obowiązuje Konstytucja w brzmieniu takim, jaki mamy, „władza” może sobie nakładać podatki ile wlezie i jakie wlezie. Z drugiej strony, jeśli przeholuje z takimi daninami publicznymi, to ludzie się wkurzą (może w końcu) i się zwyczajnie zbuntują. Kłopot w tym, że obecna „władza” robi sobie co chce, tworzy nowe ustawy w nocy, na przysłowiowym kolanie i tak naprawdę ma gdzieś wszelkie regulacje (nie jestem ani zwolennikiem, ani przeciwnikiem żadnej partii, bo dla mnie trzeba ich wrzucić do jednego wora i wysłać na Antarktydę, żeby sobie sami sobą rządzili nawzajem). Generalnie jak zwykle zależy wszystko od nas – jeśli nie pozwolimy, żeby tak durny podatek został wprowadzony, to go nie wprowadzą (tak jak chcieli podpisać ACTA, ale im nie wyszło bo się ludziska wkurzyli).

Dodam jeszcze, że przeciwników podatku katastralnego jest dosyć sporo (także wśród prawników i ekonomistów) – a dlaczego? Dlatego, że Polaków nie stać na coroczne płacenie po kilka tysięcy złotych do kas samorządów. Weźmy np. emerytów którzy dostają 800 zł na rękę – to z czego mieliby niby uzbierać na taki podatek np. 5 tys. zł? Jeśli cudem wprowadziliby ten podatek, to ludzie migrowaliby do mniejszych, tańszych mieszkań – a może jest to celowe działanie, żeby bogaci mieli szansę wykupywać sobie co cenniejsze nieruchomości?

Podpisy, pieczątki i dowody osobiste

Zacznijmy od tego czym jest podpis – jest to pełna forma imienia i nazwiska danej osoby, jak ktoś ma dwa imiona to do ważności podpisu nie musi wypisywać tego drugiego imienia. Tym samym parafka, nieczytelny bazgroł czy samo nazwisko podpisem nie jest i nigdy nie będzie. O tym uczyli już nas na 3 roku studiów, a prawnicy i sędziowie zdaje się, że często o tym zapominają. Co to nam dale w praktyce? Ano tyle, że oświadczenia woli powinny być podpisywane, a nie oznaczane parafą czy innym bazgrołem na jakiejkolwiek umowie. Skoro więc nie ma prawidłowego podpisu na umowie (tj. czytelnego z pełnym imieniem i nazwiskiem – bez zdrobnień typu Jaś, Marysia), to wtedy i oświadczenie woli jest wadliwe. Skoro oświadczenie woli jest wadliwe, to możemy się na nie powołać i doprowadzić do unieważnienia całego zobowiązania. Warto o tym pamiętać.

Jeśli zaś chodzi o urzędników, to zgodnie z art. 107 § 1 kodeksu postępowania administracyjnego, pod decyzją należy złożyć własnoręczny podpis z podaniem imienia, nazwiska i stanowiska służbowego osoby upoważnionej do wydania decyzji. Brak któregokolwiek z tych elementów powoduje, że wydana decyzja jest z mocy prawa nieważna, a jak nieważna to i niewiążąca – wystarczy wskazać to w odwołaniu od decyzji, w której brak jest podpisu lub jest on źle zrobiony. Urzędnik nie robi łaski, że się prawidłowo podpisze na jakimkolwiek dokumencie przez siebie wydawanym, on ma obowiązek to zrobić i to bez przypominania drugiej strony. Praktyka jest jednak taka, że w urzędzie zasiadają cyborgi w większości przypadków i prawie wszyscy o prawie wiedzą tyle, co ja np. o całej fizyce kwantowej, czyli nic. Jak się urzędnik będzie buntował, to warto przytoczyć mu powyższą regulację prawną, niech sobie sprawdzi. Odnośnie kwestii pieczątki, to żadna pieczątka nie ma mocy prawnej. Nigdzie w przepisach nie znajdziecie regulacji, która nadawałaby jakąkolwiek moc prawną pieczątki – nawet ta na wyroku sądowym jest tyle warta, co nic. Najważniejszy w przepisach jest prawidłowo postawiony podpis, a nie pieczątka. Nie wiedzieć czemu ludzie mają stracha przed pieczątkami albo przed ich brakiem. Weźmy przykład w mojej rodzinie nawet – niektóre osoby muszą mieć pieczątkę z banku czy poczty, żeby uwierzyć że opłacili jakiś tam rachunek – a co to daje? Nic, bo pieczątki to taka dekoracja, której się wszyscy boją nie wiedzieć czemu. A to, że na pieczątce jest imię i nazwisko urzędnika czy sędziego, a na niej bazgroł, to też nic nie znaczy – nie ma to mocy prawnej. Bo podpis musi być własnoręczny, a nie z komputera czy pieczątki.

Ciekawa kwestia pojawia się także z dowodami osobistymi. Dajmy na to, że zatrzymują nas policjanci, tak dla rutynowej kontroli 😉 i proszą o dowód osobisty, albo że jesteśmy w urzędzie i też nas o ten dowód proszą. Zgodnie z obowiązującymi regulacjami, dowód należy wtedy okazać, a nie wręczyć policjantowi czy urzędnikowi grzecznie do rączki. A co znaczy okazać? Trzymać w swojej ręce i pomachać typkowi przed oczami, niech się sam męczy i spisuje co mu tam potrzeba. Jak się będzie burzył, że nie dostał dowodu do ręki, to powiedzcie mu, że w przepisach jest wprost sformułowanie „obowiązek okazania dowodu”, a nie „obowiązek wręczenia, czy podania komuś do ręki dowodu”. Dowód jest Twoją prywatną własnością, a nie czymś co można sobie przekazywać z rąk do rąk. Policjant i urzędnik na stówę nie będzie wiedział o co chodzi i będzie się rzucał, że odmawiasz wykonania obowiązku okazania dowodu i będzie Ci groził grzywną czy inną karą. Co wtedy zrobić? Najlepiej nagrać wszystko na komórkę lub mieć świadka takiego zdarzenia. Poprzysyłają Wam wtedy jakieś pewnie kary czy wezwania do sądu, ale sprawa jest do wygrania (no chyba, że pobiliście funkcjonariusza na służbie, to wtedy gorzej) – wystarczy powołać się na przytoczoną przeze mnie argumentację i wskazanie, że okazanie dokumentu, to nie jest jego wręczenie – zgodnie z zasadami logiki oraz znaczenia gramatyki j. polskiego. Oczywiście możemy wręczyć swój dowód i nie wdawać się w dyskusję z młotami policyjnymi i urzędniczymi, bo w rzeczywistości okazanie dowodu, a nie wręczenie im go do rączki, będzie dla nas bardziej uciążliwe, niż gdy ten dowód zwyczajnie im damy na chwilę.

Odpowiedzi na inne pytania z cz.2 i 3

@Walirlan

Odnosząc się jeszcze do kwestii małżeństwa, psychopaci urzędniczy mogą zabierać rodzicom ich dzieci, jeśli zostanie zagrożone dobro dziecka, a i wtedy tylko, gdy mają ku temu wyrok sądowy. Kwestia dobra dziecka jest jednak bardzo ogólna i ocenna, stąd mamy takie przypadki, że zabiera się dzieci z dobrej, ale biednej rodziny, a tam gdzie się leją ale są bogaci, dzieciaki płaczą w poduszkę. Problem leży w złej konstrukcji przepisów prawa rodzinnego i zmierzania ku modelowi szwedzkiemu, tj. tam za zwykłego klapsa czy nakrzyczenie na dziecko, mogą już je zabrać. Oczywiście, aby urzędnik zabrał dziecko musi o tym wiedzieć, a więc musi istnieć ktoś kto go o tym poinformuje np. uczynna sąsiadka. Oczywiście, jak dzieci są bite, poniżane, czy wykorzystywane w jakikolwiek sposób, to jestem za tym aby im pomagać i odbierać je od takich „rodziców” – no ale każda sytuacja jest inna, a urzędnicy zasłaniają się sztywnymi przepisami i procedurami – nie ma w nich empatii i prawdziwej chęci pomocy. Ja jestem zdania, że jak ktoś chce pomóc to znajdzie zawsze sposób, a jak nie chce, to znajdzie zawsze wymówkę. To czy dzieci są zrodzone z formalnego czy nieformalnego związku, nie ma żadnego znaczenia. Tu znaczenia ma bowiem kwestia władzy rodzicielskiej, a ta jest w gruncie rzeczy niezależna od tego, czy rodzice mają ze sobą ślub cywilny czy też nie.

Wracając do spadku w małżeństwie, to państwo może położyć łapę tylko wtedy, gdy żyjący małżonek odrzuci cały spadek i nie ma już kto dziedziczyć po zmarłym (np. wtedy, gdy w spadku jest więcej długów, niż majątku – tzw. aktywów). Będzie też tak, gdy małżonek który pozostaje przy życiu zostanie wydziedziczony lub uznany za niegodnego dziedziczenia (np. wtedy, gdy zabił swojego małżonka, po to by zyskać spadek) – wtedy państwo położy łapę na majątku, ale też tylko wtedy gdy nie będzie już żadnej rodziny zmarłego lub wszyscy z takiej rodziny zrzekną się spadku. Generalnie więc spadek trafia do gminy ostatniego miejsca zamieszkania zmarłego, gdy nie ma żadnego spadkobiercy lub nikt nim nie chce być. Jak nie wiemy gdzie zmarły mieszkał ostatnio, to wtedy spadek idzie do Skarbu Państwa. Oczywiście zawsze można spadek przepisać w testamencie na rzecz gminy czy Skarbu Państwa.

Jeśli chodzi o rentę po zmarłym małżonku, to już tę kwestię wyjaśniłem. W konkubinacie takie coś niestety nie przejdzie, trzeba mieć status małżonka. Tu więc związek cywilny się opłaca, szczególnie jeśli jeden małżonek pracuje, drugi nie pracuje, a potem ten pracujący umrze.

@Katka

Pytałaś się czy człowieka można odciąć od wody tak leganie? Nie można, bo mamy ustawę która zakazuje tego typu działań – nie wolno też np. eksmitować na bruk bez zapewnienia lokalu socjalnego przez gminę (jeśli ktoś taki lokal odrzuci, bo mu się nie podoba, to już będzie jego problem i można go wywalać na bruk).

Jeśli chodzi o szczepionki, to moim zdaniem ich nakazywanie komukolwiek to zwykłe barbarzyństwo i łamanie praw człowieka. Na blogu opisano już dokładnie jak z tym walczyć, więc powtarzać się nie będę. W razie czego można napomknąć lekarza czy natrętną pielęgniarkę, że przymus w Polsce i Europie nie obowiązuje w tym zakresie, więc jak chcą wylądować w Trybunale Praw Człowieka, to proszę bardzo – niech mają świadomość, że zabulą niezłą sumkę. Niestety na tego typu ludzi działa chyba tylko i wyłącznie strach, nie licząc pieniędzy.

@Piotras i @Astromaria

Odnośnie komornika, który nie ma umowy będącej podstawą do egzekucji. W naszym prawie jest tak, że tytułem egzekucyjnym (czyli podstawą do wszczęcia egzekucji przez komornika) może być tylko konkretny dokument wskazany w Kodeksie postępowania cywilnego. Jest takich dokumentów 11:

  1. orzeczenie sądu prawomocne lub podlegające natychmiastowemu wykonaniu, jak również ugoda zawarta przed sądem,
  2. orzeczenie referendarza sądowego prawomocne lub podlegające natychmiastowemu wykonaniu,
  3. wyrok sądu polubownego lub ugoda zawarta przed takim sądem,
  4. ugoda przed mediatorem,
  5. inne orzeczenia, ugody i akty, które z mocy ustawy podlegają wykonaniu w drodze egzekucji sądowej,
  6. akt notarialny, w którym dłużnik poddał się egzekucji i który obejmuje obowiązek zapłaty sumy pieniężnej lub uiszczenia rzeczy oznaczonych co do gatunku, ilościowo w akcie oznaczonych, albo też obowiązek wydania rzeczy indywidualnie oznaczonej, lokalu, nieruchomości lub statku wpisanego do rejestru gdy termin zapłaty, uiszczenia lub wydania jest w akcie wskazany (oświadczenie dłużnika może być złożone także w odrębnym akcie notarialnym),
  7. akt notarialny, w którym dłużnik poddał się egzekucji i który obejmuje obowiązek zapłaty sumy pieniężnej do wysokości w akcie wprost określonej albo oznaczonej za pomocą klauzuli waloryzacyjnej, gdy akt określa warunki, które upoważniają wierzyciela do prowadzenia przeciwko dłużnikowi egzekucji na podstawie tego aktu o całość lub część roszczenia, jak również termin, do którego wierzyciel może wystąpić o nadanie temu aktowi klauzuli wykonalności (oświadczenie dłużnika może być złożone także w odrębnym akcie notarialnym),
  8. akt notarialny, w którym właściciel nieruchomości albo wierzyciel wierzytelności obciążonych hipoteką, niebędący dłużnikiem osobistym, poddał się egzekucji z obciążonej nieruchomości albo wierzytelności, w celu zaspokojenia wierzyciela hipotecznego, jeżeli wysokość wierzytelności podlegającej zaspokojeniu jest w akcie określona wprost albo oznaczona za pomocą klauzuli waloryzacyjnej, i gdy akt określa warunki, które upoważniają wierzyciela do prowadzenia egzekucji o część lub całość roszczenia, jak również wskazany jest termin, do którego wierzyciel może wystąpić o nadanie temu aktowi klauzuli wykonalności,
  9. akt notarialny, w którym niebędący dłużnikiem osobistym właściciel ruchomości lub prawa obciążonych zastawem rejestrowym albo zastawem, poddaje się egzekucji z obciążonych składników w celu zaspokojenia zastawnika, jeżeli wysokość wierzytelności podlegającej zaspokojeniu jest w akcie określona wprost albo oznaczona za pomocą klauzuli waloryzacyjnej, i gdy akt określa warunki, które upoważniają wierzyciela do prowadzenia egzekucji o część lub całość roszczenia, jak również wskazany jest termin, do którego wierzyciel może wystąpić o nadanie temu aktowi klauzuli wykonalności.
  10. wyciąg z zatwierdzonej przez sędziego-komisarza listy wierzytelności, zawierający oznaczenie wierzytelności oraz sumy otrzymanej na jej poczet przez wierzyciela jest tytułem egzekucyjnym przeciwko upadłemu, po zakończeniu lub umorzeniu postępowania upadłościowego.
  11. Prawo bankowe reguluje zaś wystawianie bankowych tytułów egzekucyjnych.

Nic, co nie jest wymienione powyżej, nie jest podstawą do egzekucji. Umowa jest zazwyczaj podstawą do wydania wyroku z nakazem zapłaty, a następnie do opatrzenia go klauzulą wykonalności. Sama umowa zostaje w aktach sądowych, stąd komornik fizycznie jej nie ma przy czynnościach egzekucyjnych. Jest prawo do obrony przed takimi nakazami, ale tylko gdy dłużnik zechce się bronić – otrzymuje on bowiem nakaz zapłaty i ma 14 dni na wniesienie sprzeciwu bądź zarzutów do nakazu. Jak tego nie zrobi, to nakaz się uprawomocnia i machina egzekucyjna rusza, jak zrobi i odwołanie jest uzasadnione, to nakaz upada i nie ma żadnej egzekucji. Czyli prawo dłużnika do obrony jest, ale tylko jak dostanie nakaz zapłaty do domu – jest on oczywiście nieprawomocny, przynajmniej przez te 14 dni – czyli do końca terminu na wniesienie odwołania od nakazu.

Jeśli komornik robi coś nielegalnie, to radzę od razu to udokumentować (np. nagrać telefonem), a potem złożyć skargę na czynności komornika (masz na to 7 dni od momentu tej czynności) bezpośrednio do sądu, przy którym ten komornik działa. Skarga jest darmowa i opisujemy ją własnymi słowami np. to, że nie jesteśmy dłużnikiem, a komornik nam coś zajął, albo że działa bezprawnie. Kłopot w tym, że nawet jak skarga chwyci, to może minąć trochę czasu zanim nam oddadzą nasze nieprawnie zabrane rzeczy. Ale wtedy możemy ubiegać się o odszkodowanie od Skarbu Państwa (bo np. zabrali nam samochód na pół roku, a jesteśmy taksówkarzami). Oczywiście trzeba też obsmarować w osobnej skardze komornika – skarga idzie do izby komorniczej i wszczynają mu dyscyplinarkę.

@rjarek

Odnośnie tekstu Dydymusa, to jest on bardzo zbliżony do tekstów nieustraszonej na tym blogu. Pojawia się tam kwestia prawa morskiego, gdzie u nas prawo to jest rozumiane wyłącznie jako prawo regulujące stosunki morskie np. między statkami, armatorami i ogólnie rzecz biorąc wodami terytorialnymi RP. Koncepcja Dydymusa może jest i dobra, ale ja będę twierdził tak jak Piotras – co nam to daje w praktyce? Pójdę do urzędu i powiem, że nie zaginąłem na morzu albo powiem to komornikowi pukającemu do drzwi? U nas nie ma nawet takich regulacji prawnych i spojrzą na nas jak na obłąkanych. Ja bym był ostrożny w porównywaniu systemów prawnych i słów w nich zawartych, nasz język jest językiem słowiańskim, a nie anglosaskim (wywodzącym się z dialektów barbarzyńskich) – stać dosłowne tłumaczenie na polski wyrazów angielskich, za wiele nam nie da w naszym kraju. Też jestem za prawem naturalnym związanym z zakazem krzywdzenia innych, ale ono nie zadziała w tej rzeczywistości, jeszcze nie teraz. Dobrze napisał Piotras – daj ludziom takie dwie zasady, a pozarzynają się w ciągu kilku tygodni, jeśli nie dni. Gdyby była większa świadomość, to by to zadziałało, a tak można zrobić sobie ogromną krzywdę. Generalnie cały tekst Dydymusa rozumiem i nawet go podzielam w pewien sposób, ale odczuwam go jako typowo filozoficzny. Możemy bowiem wykluczyć się ze społeczeństwa, zniknąć – ale jak się utrzymamy i zarobimy na jedzenie? Bo kraść chyba nie będziemy. Ale o tym już dyskutowaliśmy w poprzednich komentarzach.

Uff, to chyba byłoby na tyle w tej części. W nowym roku wymyślę coś do kolejnej. Gdybym nie odpowiedział na jakieś zadane wcześniej pytania, to przypomnijcie mi o tym w komentarzach. Dużo tego jest, a samo pisanie tych tekstów też sporo czasu zajmuje, więc przepraszam. Co złego, to nie ja 🙂

Lavo

36 komentarzy do “Komentarz polskiego prawnika do Przekrętu wszechczasów – cz. 4

  1. Podatkowi katastralnemu trzeba dac troche kontekstu historycznego.
    Na przyklad za czasow Dzingis Hana albo carow w Rosji cala ziemia nalezala do wladcy, a dobrotliwy wladca udostepnial dawal w dzierzawe ziemie od ktorej poddany placil danine.
    Taki wladca reprezentowal prawo publiczne, ktore dzis w naszym kraju reprezentowane jest przez aparat wladzy i administracji.
    W konstytucji jest zapis ze narod jest suwerenem, a suweren to podobno ktos kto sam soba rzadzi i ustanawia prawo.
    A dzis prawo publiczne pomalu ale stale zjada prawo prywatne.
    Prototypem przerosnietej biurokracji, centralnego panowania i biurokratycznej imitacji rzeczywistosci bylo cesarstwo bizantyjskie.

  2. Tak zgadza się za deszczówkę spływającą z rynny do ścieków miejskich się płaci podatek . A jak deszczówka spływa do ogrodu to podatku nie pobiorą .
    Płaci się podatek za psa .Płaci się kary za nieposprzątanie po piesku . Widziałam już informacje na śmietnikach aby nie wrzucać odchodów psich co grozi karą pieniężną i żeby to zgłaszać jak ktoś zauważy . W UK mieli zamiar badać DNA psiej kupy , aby dojść do właściciela i go ukarać .Nie wiem czy to wejdzie ale plany były . W niemczech istnieją już opłaty za niektóre plaże publiczne.Jedziesz nad morze a tam budka i barierka . Plaża płatna . Urlop nad naszym Bałtykiem też mamy opłatę klimatyczną .
    Aby katastral do nas nie zawitał. Zwykli ludzie nic nie wiedzą , oprócz pojedyńczych osób .Sama się popytam z ciekawości czy ktoś słyszał o tym podatku . Dobrze ,że inteligencja się burzy w tej kwesti mają za wiele kasy do stracenia .Jeszcze kwestia wyceny nieruchomości , ciągle są zmiany na tym polu .Czyli taki podatek ciągle by wzrastał np. w stolicy .
    Podpisy kolejna ciekawa sprawa. Po co więc cała ta szopka z wzorami podpisów itd .
    Nie spotkałam się jeszcze aby prezes czy dyrektor podpisywał się czytelnie .Im więcej wiemy tym lepiej dla nas .
    A straży granicznej też można dowód okazać ? Np .jak zatrzymają do kontroli na trasie .Niech sobie spiszą lub zapamiętają a potem wprowadzają do komputera z pamięci lub z karteczki 🙂

  3. @Bladymamut
    Nie masz czasem wrażenia, że my zmierzamy w tym samym kierunku co cesarstwo bizantyjskie? Tj. tworzenie coraz to nowych, dodatkowych i co gorsze bzdurnych regulacji. Podejmowanie prób kontroli każdej dziedziny życia ludzkiego. Wszyscy wiemy jak to się dla cesarstwa skończyło i być może będzie tak samo na świecie.

    @Katka
    Każdemu urzędnikowi czy funkcjonariuszowi okazuje się dowód osobisty, nigdy nie wręcza się tego do rąk własnych (w przepisach jest właśnie zapis o „okazaniu”, nigdy o „wręczaniu” czy „przekazywaniu”). Kłopot w tym, że prawie wszyscy urzędnicy o tym nie wiedzą, bo zwyczajnie są niedouczeni w tym zakresie i w praktyce może być tak, że jak im nie dasz dowodu do ręki, to stwierdzą, że odmawiasz wykonania obowiązku. Wtedy trzeba im powiedzieć, że obowiązkiem jest okazanie a nie wręczenie dowodu, a okazanie to trzymanie w swojej ręce i machanie dokumentem przed głową tego, kto chce coś z niego odczytać. Jak urzędnik czy policjant będzie dalej się wymądrzał, to trzeba powiedzieć, żeby przytoczył przepis nakładający obowiązek okazania mu dokumentu – wtedy niech go sobie przeczyta przy Tobie, najlepiej na głos. Wówczas zrozumie, że my mamy rację, a nie urzędnicy 🙂

  4. @ Lavo: ja w sprawie tego, co napisał BladyMamut: „za czasow Dzingis Hana albo carow w Rosji cala ziemia nalezala do wladcy, a dobrotliwy wladca udostepnial dawal w dzierzawe ziemie od ktorej poddany placil danine”. Wygląda na to, że władza po raz kolejny robi nas w bambuko: sprzedaje nam ziemię, i jednocześnie traktuje ją jako swoją własność, od której trzeba płacić haracz – czujesz problem? Mamy tu podobny problem, jak w przypadku podwójnego opodatkowania. Albo ziemia należy do państwa, które nam ją udostępnia i wtedy (co logiczne i słuszne) musimy za to płacić haracz, albo państwo sprzedaje nam tę ziemię na własność i jako właściciele nie mamy za co płacić haraczu. Czy z prawnego punktu widzenia można się z państwem o to procesować i wygrać?

  5. Rozumiem o co chodzi w Twoim pytaniu. Sprawa jest chyba bardziej złożona, więc pozwól, że się nad tym trochę mocniej zastanowię i odpowiedź dam Ci w 5 cz. mojego komentarza.

  6. @ Lavo: dzięki. Wciąż jestem uśpiona i wciąż pewnych rzeczy nie widzę, chociaż leżą przed moim nosem. BladyMamut otworzył mi oczy, o co tu chodzi. Ciekawe, czego jeszcze nie widzę? Dopiero teraz zaczynam zdawać sobie sprawę, że jest tego mnóstwo. Traktujemy to, co jest jako coś zupełnie normalnego i oczywistego tylko dlatego, że od urodzenia jest to część naszej rzeczywistości i że jest to powszechnie akceptowane.

  7. Wszak Horacy już twierdził, że niczemu się nie dziwić jest prawie jedyną rzeczą, która może uczynić szczęśliwym i utrzymać nas w tym stanie.

    Największym problemem jest to, że funkcjonujemy na bazie własnych ugruntowanych przekonań i wzorców zaszczepionych nam w podświadomości, z gruntu fałszywych i nawet nie wiadomo komu to zawdzięczamy. Bez przeprogramowania własnego sposobu rozumienia świata nie mamy chyba szansy na ujrzenie go w prawdziwym świetle. Dlatego myślę sobie skromnie, że próba rozszyfrowania kłamstw systemu nie może być pozbawiona pracy (ciężkiej) nad naszą własną podświadomością.
    Jest jedna pułapka, a przynajmniej ja w nią wpadłem, pracując nad sobą zaczynam stronić od potencjalnych konfliktów generowanych przez kontakt z systemem, bo zaczynam mieć inne sprawy w głowie.

    Życzę wszystkim w tym roku wytrwałości i satysfakcji z efektów własnej pracy :-)))

  8. To naprawdę zdumiewające jak banda zwykłych skurwieli i złodziejów zasiadających w Brukselskiej centrali UE może okradać i niszczyć ponad pół miliarda ludzi!

    Psychopaci, którzy zarabiają tak olbrzymie pieniądze jako podstawową pensję, do tego mają dodatki w postaci bonusów, do tego mają odpisy za paliwo, za jakieś urzędowe obiady w restauracjach, w których płacą pieniądze przekraczające często miesięczne zarobki zwykłych ciężko pracujących ludzi, do tego mają odpisy za rozmowy z telefonów komórkowych, itp, itd, i ci psychole nakładają coraz większe ciężary na zwykłych obywateli, wydłużają im lata pracy, coraz to nowsze „PODATKI”, które to już nawet nie powinny tak się nazywać, a są to zwykłe mafijne haracze, chyba za to, że jeszcze pozwalają temu bydłu żyć, bo nawet już za powietrze zatrute płacimy gdzie niegdzie haracz. I temu wszystkiemu nie ma końca. Cały czas wymyślają to coraz nowsze bzdury…kiedyś była jakaś informacja, że w Szwecji wpadli na pomysł, aby wprowadzić podatek za to, że jest się mężczyzną…

    Ale nie ma co się dziwić, trzeba przecież utrzymywać wszystkie polityczne świerwa, różnych ekonomistów i fachowców z dziedzin godpodarki i ekonomii, teraz dochodzi wszelkiej maści ścierwo walące do Europy, a nazywane uchodźcami, a biali politycznie poprawni idioci muszą przecież im płacić na dobre i wygodne życie.

  9. A jak uzasadnili taki podatek? Czyżby patriarchatem? Może będzie też podatek od białej skóry za potencjalny rasizm? I za heteroseksualność za potencjalną homofobię?

  10. Z podatkami na polskim podwórku jest taki problem, że prawo do ich ustanawiania wynika z Konstytucji RP, a więc z tak zwanego najwyższego aktu prawnego w naszym kraju. Tym samym teoretycznie każda władza może sobie ustanawiać do woli różnych podatków i modyfikować już te istniejące. W Konstytucji jest zapis, że wszelkie podatki i inne daniny publiczne mogą wynikać tylko z ustawy, a przecież taki zapis daje nieograniczone pole możliwości dla ludzi, którzy tworzą ustawy. Co więc za problem, że posłowie i senatorowie machną sobie ustawę z nowym podatkiem np. od długości nosa u człowieka? Jakoś jak brakuje pieniędzy to nakładają coraz to nowe podatki, ale sobie wygórowanych pensji nie uszczuplają, ba – nawet sobie je podwyższają i tworzą coraz to nowe dodatki. A pod czyim to zezwoleniem? Naszym, bo pozwalamy żeby to prawo dalej funkcjonowało. Oczywiście każda z komentujących tu osób może przestać płacić, ale to ciągle jest za mało w obliczu całego systemu. Żeby to się zmieniło, trzeba tylko i aż zmienić władzę, a w zasadzie świadomość ludzi, żeby władza im nie była w ogóle potrzebna albo żeby chociaż do władzy dochodziły osoby uczciwe. Na ten moment to chyba mało realne :/ Stąd z podatkami jest taki problem – nijak nie możemy ich zdelegalizować, bo trzeba byłoby delegalizować ustawy podatkowe i Konstytucję na czele. A kto może zmienić Konstytucję? Tylko odpowiednia większość w Sejmie i Senacie – zobaczcie jak władza sobie sprytnie to wymyśliła – zwyczajni obywatele nie mają prawa nawet linijki Konstytucji zmienić, nawet gdyby uzbierało się ich z 10 czy 15 mln.

    P.S. Szykuję się do napisania 5 cz. mojego komentarza, a tam dodam nowo odkryty sposób na legalne ucieranie nosa komornikowi, który chciałby zlicytować komuś chałupę 😉 Co ciekawe, sposób zaczerpnięty od kolegi – przyszłego komornika 😀

  11. Lavo
    Jesteśmy tu po to by się uczyć jak obchodzić system
    Rozumiem ze jest to jedno wielkie gówno zorganizowane po to by zrobić z nas niewolników.
    Rozumiem że jest tu kłamstwo i kradzież naszych naturalnych praw.
    Zakladam że te [naturalne] prawa są nadrzędne nad wszystkimi innymi
    Czy jest jakiś sposób by przywrocić ich wagę do życia? To zmieniłoby całkowicie układ sił!
    Nie musimy nic odzyskiwać tylko normalnie bierzemy nie zwracając uwagi na prawo ustanowione w imieniu mafii. Niech ono nazywa się jak chce, ale powstało z chęci zysku wiec jego umocowanie jest żadne.
    Pomyśl i podaj nam nawet najbardziej fantastyczne sposoby usunięcia go. Przeanalizujemy, przegadamy i moze znajdziemy sposób by narodowi [jaki by on tam nie był] przywrócic należne mu prawa
    Pozdrawiam mądrą głowę
    Bogdan

  12. Bogdan56
    Jasne, to skupię się m.in. nad tym w tej 5 części komentarza 🙂

  13. @Mario,

    oni nie muszą już niczego uzasadniać i w tym chyba tkwi największy problem naszych problemów. Mogą opodatkować wszystko kiedy tylko chcą i nie muszą się z niczego tłumaczyć, bo 98 procent ludzi nawet nie domaga się odpowiedzi.

    Zobacz, kiedyś podatki były w jakimś celu. Płaciło je się i miało się drogi za darmo, edukację szkolną za darmo, prawo do opieki medycznej za darmo, no bo łożyło się na to z podatków.

    Teraz ludzie płacą generalne podatki, a dodatkowo płacą dosłownie za wszystko inne. W Irlandii za żłobek rodzice muszą płacić od ponad 900 do 1150 euro w zależności gdzie mieszkają. To tak jakby jeden z rodziców pracował dwa lub dwa i pół tygodnia w miesiącu za to, żeby opłacić żłobek. Przecież to kur… jakiś absurd. Dzieci chcą studiować, to rodzice muszą płacić 3000 lub 3500 euro za semestr. Ale ludzi nie obchodzi co dzieje się z ich pieniędzmi i dlatego rząd może sobie kraść ile wlezie.

    @Lavo, super, że piszesz następny artykuł. Czekamy z niecierpliwością.

  14. Zapomniałem dodać, że te 900 do 1150 euro za żłobek to cena za KAŻDY MIESIĄC. Od jednego dziecka!!!

    No cóż, uchodźcy nie mają takich wydatków w Europie, no bo mamusie nie muszą iść ciężko pracować tak samo jak i tatusiowie więc ten problem dotyczy białych, jedynych rasistów w Europie. Unia Europejska bardzo dba o dobro muzułmanów i czarnych i dlatego nie tylko organizuje im przybywanie do Europy w ogromnych ilościach, ale pozwala na posiadanie wielu dzieci.

  15. Kochani, przestańcie zrzędzić, plz. Zapraszam do Hyde Parku, gdzie wrzuciłam bardzo inspirujący fragment książki. To może jest New age, bo to jest channeling, ale to akurat jest prawdą. To my sami jesteśmy bogami i to my sami kształtujemy swój los i dobrobyt. Ludzkość pozwoliła, żeby zrobiono z niej bydło – bez przyzwolenia nikt nie miałby mocy, żeby tego dokonać. Jeśli 7 miliardów ludzi pozwala, żeby kontrolowała ich garstka psychopatów to z całą pewnością musi się to dziać za przyzwoleniem 7 tych miliardów! To wprost nie do wiary, co stało się z ludzkością!

  16. Czy według Piotrasa jest sposób na takich sędziów? Czy gdyby naród wyszedł na ulice to coś da?

  17. cześć Lavo mam pytanie odnośnie naszego wymiaru sprawiedliwości 😉 mam czasem zatargi z Urzędem Celnym nie zgadzam sie na przyjecie mandatu sprawia trafia do sądu tam zapada wyrok podczas mojej nieobecności ( nie informują mnie o rozprawie ) i przysyłają odpis wyroku z kwotą grzywny jaką mam zapłacić . Czemu nie jestem wzywany na sprawę ? Nie mogę sie bronić ?

  18. bartekblog

    Dam odpowiedź na Twoje pytanie w 5 cz. mojego komentarza – jutro lub w niedzielę 🙂 Kwestia ciekawa, głównie pod względem praktycznym i z tego co wiem dosyć powszechna, stąd napiszę dla wszystkich.

  19. @ bartekkblog vel Bartosz T. twoje zapytanie wpadło do spamu ponieważ panie z linków, które podałeś mają u mnie bana.

    Nie ma czego komentować. To stuknięte kobiety, które:
    1. Kiedy przeczytały o zbrodniach transplantologii napadły na ratowników w karetce pogotowia, którzy przybyli na wezwanie do motocyklisty, który rozbił się na drodze. Panie uznały, że to banda rzeźników, którzy przybywają po to, żeby wyrwać podroby z ofiary i zwołały całą wieś, co mało nie skończyło się linczem – gdzieś to opisują w swoim blogu.
    2. Kiedy przeczytały, że akt urodzenia robi z ludzi niewolników pobiegły do USC, żeby go unieważnić, a kiedy urzędniczka poprosiła o dowód osobisty wygłosiły tyradę, że legitymować je może tylko policja.
    3. Poleciały do administracji szpitala, żeby [poinformować panią w ruchu chorych (nawet nie lekarza!), że lekarze trują ludzi talmudyczną medycyną, więc natychmiast mają przestać to robić.
    4. Pobiły się z policjantką, która chciała je przesłuchać.
    5. Przestały płacić za prąd, wodę itp., bo przeczytały, że te opłaty są przekrętem.
    6. Obsmarowały mnie w swoim blogu za to, że w komentarzach umieściłam ich filmy z YT, na których same nagrały swoje występy. Filmy są publiczne, więc każdy może je oglądać i umieszczać gdzie chce, a jeśli im to nie psuje, to niech ustawią tak, żeby filmy były prywatne, wtedy nikt nie będzie mógł ich umieszczać ani oglądać.
    7. Nie wiem co jeszcze nafikały, ale pewnie jest tego więcej.

    Co o tym myślę?

    Że tylko idioci mogą brać na poważnie ich wygłupy (w tym żądania pod moim adresem). Jeśli mają rację to niech idą z tym do sądu – ciekawe, dlaczego nie poszły? To raczej ja mogę pozwać je – bo mnie szkalują i szkodzą mojemu wizerunkowi. Jeśli się nie uspokoją to w końcu zgłoszę to gdzie trzeba i to one będą płacić mnie.

  20. Nóż się w kieszeni otwiera na takie coś. Z tego co zauważyłem wśród, nazwijmy to kolegów po fachu, którzy poszli w kierunku zawodu komornika, wielu z nich nie ma empatii i skrupułów. I na tym filmiku widzimy tego przykład. W zdecydowanej większości uważają, że dług trzeba odbierać od dłużnika bezwzględnie – tu mamy przykład siły. Takie zachowanie jest nie tylko nieetyczne i nieludzkie, ale przede wszystkim niezgodne z prawem. Jakie na to rozwiązanie – skarżyć i to natychmiast do sądu i do samorządu komorniczego, przy okazji upubliczniać sprawę jak i gdzie tylko się da – media lubią tego rodzaju sprawy, więc w tej kwestii będą jak najbardziej przydatne. Skoro komornicy bazują na strachu ludzi, obojętnie czy to dłużnik czy nie, to niech sami go zasmakują poprzez to, że poszkodowany człowiek upubliczni sprawę na tak szeroką skalę jak tylko się da. Oczywiście w takim przypadku jak na tym filmie, ja bym szedł nie tylko w odzyskanie zagrabionego mienia, ale i o poważne odszkodowanie lub zadośćuczynienie plus skarga za czynną napaść (a komornicy są surowiej karani za popełniane przestępstwa).

    Co się na tym świecie wyprawia, to ludzkie pojęcie przechodzi, prawda? :/

  21. Prawda! Wygląda na to, że trzeba w domach instalować kamery, żeby w razie niespodziewanego najścia, a raczej napaści ze strony tego typu osobników mieć wszystko udokumentowane, tak, żeby policja i sąd od razu mieli jasny obraz sytuacji. Ponieważ jednak policja i prokuratura też są skorumpowane taki film należy najpierw upublicznić, a dopiero potem pokazać policji.

    Jak działa prokuratura pokazała sprawa „Krystka”. Przez wiele lat na policję zgłaszały się zgwałcone dziewczyny, ale żadnej nie udało się skutecznie złożyć doniesienia do prokuratury. Dopiero kiedy dziewczyna popełniła samobójstwo zmowa milczenia została przełamana. Pewnie i tę sprawę dałoby się zamieść pod dywan, ale matka dziewczyny postanowiła nie darować i sama zaczęła prowadzić śledztwo, zbierać zeznania poszkodowanych i trąbić o tym w necie. W końcu zainteresowały się tym media. Pod wpływem jazgotu, jakiego narobiły wyszło szydło z worka: w procederze uprowadzania i stręczenia nastolatek brali udział nie tylko „celebryci”, ale i prokuratorzy. Okazało się, że 15 policyjnych śledztw w tej sprawie wylądowało w prokuratorskim koszu na śmieci! To pokazuje, jak przegniły jest system. Żyjemy w istnym Babilonie albo nawet w Sodomie! Jak tak dalej pójdzie, to zwykły człowiek będzie miał mniej praw niż pańszczyźniany chłop!

  22. Mario – napisałem już 5 cz. komentarza i podesłałem Ci na maila.

  23. Nie jestem Romanem Kluska ale Urzad Skarbowy postanowil mnie ograbic z czesci majatku odziedziczonego po moich rodzicach chociaz nie zrobilam nic blednie, a jedyne co sie stalo to fakt, ze poniewaz bylam zagranica nie moglam odebrac awizo kiedy urzad mnie chcial rozliczyc ze spadku. Nie moglam wiec sie z Urzedem Skarbowym skontaktowac bo nie wiedzialam ze mnie Urzad poszukuje. Mieszkanie do ktorego przychodzily awiza wynajelam proszac lokatora o kontakt gdyby jakas korespondencja przychodzila. Lokator nigdy mnie nie poinformowal o przychodzacych z urzedu awizach – a mial moj email i telefon zagaranica jak i telefon komorkowy i stacjonarny mojego pelnomocnika w Polsce. Lokator sie ze mna kontaktowal jak mu cos bylo potrzeba lub cos sie zepsulo…. Tak wiec nic nie wiedzialam o przychodzacych awizach, az do dnia kiedy w wynajetym mieszkaniu pojawil sie komornik. Wtedy lokator sie wystraszyl i wyslal mi maila. Po nitce do klebka dowiedzialam sie ze komornk byl z urzedu skarbowego, ktory mnie pod moja nieobecnosc rozliczyl z podatku od spadku i naliczyl mi ogromnu podatek wraz z odsetkami, w sumie ponad 120 000 zl. Po pierwsze nie powinnam placic zadnego podatku, gdyz zgodnie z prawem zrobilam wszystko co trzeba – ale przez to ze nie skontaktowalam sie z urzedem, urzad przyjal ze mam podatek zaplacic. A jako ze nie bylo na wszystkie wezwania Urzedu odpowiedzi, urzad postanowil zajac moje mieszkanie w celu licytacji zeby odebrac odemnie nalezne (wedlug urzedu) pieniadze. Wystapilam o przywrocenie terminu zebym mogla wytlumaczyc urzedowi ze nic im nie jestem winna. Wszystkie moje odwolania zostaly przyjete negatywnie. Urzad uznal ze to byla moja wina ze mnie nie bylo i ze nie zadbalam o to aby urzad o nowym adresie poinformowac i w zwiazku z tym utrzymal te bledna decyzje w mocy, chociaz to jest bledna decyzja. Odwolalam sie do Wojewodzkiego Sadu Administracyjnego, a Sad utrzymal decyzje Urzedu Skarbowego w mocy, obarczajac mnie wina za nieobecnosc i niepoinformowanie Urzedu Skarbowego o zamieszkaniu zagranica. Nawet fakt ze byl tam lokator – wykorzystal przeciwko mnie, twierdzac ze lokator mogl mnie poinformowac o awizach… Tymczasem lokator naprawde nie dal ani mnie ani mojemu pelnomocnikowi zadnej informacji o przychodzacych awizach (az trudno w to uwierzyc, ale to prawda – kiedy lokator sie wyprowadzil – moj pelnomocnik znalazl w mieszkaniu caly wielki plik przedawnionych awiz, ktore lokator zostawil na parapecie okna w kuchni. Do dzis nie wiem co jeszcze wtedy to mnie przyszlo jako ze nie wszyskie awiza byly od urzedu skarbowego – te od urzedu skarbowego mialy napis urzad skarbowy – tak ze bylo wiadomo ze skarbowka sie probuje ze mna skontaktowac) I tak przyjdzie mi zaplacic 120 000 zl Urzedowi Skarbowemu – choc faktycznie nic nie powinnam zaplacic… Niestety mam mieszkanie w Polsce na ktore Urzad nalozyl „haka” na 120 000 wiec nawet go nie moge sprzedac, zeby pozbyc sie moich wiezi laczacych mnie z Polska… Moj adwokat twierdzi ze powinnam sprobowac odwolac sie do Sadu Najwyzszego… Jestem troche zalamana i nie wiem czy warto wydawac kolejne pieniadze na adwokata i na sprawe sadawa – ktora jak widac moge przegrac.
    Nie jestem tez milionerem ale wdowa samotnie wychowujaca dziecko i nie pracujaca na zadnym wysokim stanowisku, tylko jako sekretarka. Kiedy urzad mnie szukal w Polsce 2015 -2017, tutaj, zagranica, moje dziedko, moj syn,popadl w gleboka depresje i moj ukochany syn, mial tendencje samobojcze. Gdzie mi bylo w glowie pytac sie lokatora czy jakies awiza w Polsce do mnie przyszly. Mialam nadzieje ze lokator mnie poinformuje jakby co. Tymczasem stalo sie tak jak sie stalo. Nie wiedzialam tez ze moim obowiazkiem jest informowac urzad ze mieszkam zagranica.
    Czytalam tu rozne porady prawne – nie wiem czy ktos moglby mi choc z grubsza powiedziec czy warto sie to Sadu Najwyzszego zwracac, czy moze to przegrana sprawa… Tak w sumie to jak dodam koszta adwokata, to juz do zaplacenia mam duzo wiecej niz 120 000. Nie wiem czy jest sens aby ta suma zrobila sie jeszcze wieksza…
    Az trudno mi uwierzyc ze taki absurd jest mozliwy – ale jak widac jest. Czyli ze mna troche jak z Kluska, tylko nie jestem milionerem. I nie wiem czy uda mi sie wybronic tak jak jemu sie udalo… Choc straty poniosl ogromne. W moim wypadku moge przegrac…
    Meritum sprawy jest ze 2010 odziedziczylam udzial A (tak go nazwe, zeby sie nie mieszalo) w mieszkaniu i ten udzial przed uplywem 5 lat – czyli w tym samym roku 2010 sprzedalam, za co kupilam, zgodnie z przepisami, w ciagu dwoch lat, czyli w 2012, mieszkanie A. To do ktorego pozniej przychodzily awiza.
    Tak sie tez stalo ze w 2010 odziedziczylam tez udzial B w drugim mieszkaniu, ktore rowniez sprzedalam przed uplywem 5 lat – sprzedalam je w 2012, za ktory to udzial, wspolnie z mama kupilysmy mieszkanie.
    Suma uzyskana za udzial A byla duzo wieksza niz suma uzyskana za udzial B.
    Tak wiec na zakup nowego mieszkanie A wydalam duzo wiecej pieniedzy niz na kupienie mieszkania B.
    Urzad chcial mnie rozliczyc z pieniedzy uzyskanych ze sprzedazy udzialu A, (wiekszej kwoty), a poniewaz nie mogl mnie znalezc, rozliczyl mnie przykladajac sume wydana na mieszkanie B (mniejsza kwota). Na skutek tego blednego rozliczenia okazalo sie ze jestem winna urzedowi 80 000. Do tej kwoty urzad doliczyl podatki, no i sprawe z komornikiem i wyszlo do zaplaty 120 000…
    Bardzo prosze o odpowiedz…

  24. W Polsce chyba wszystko jest możliwe… Jeśli Lavo nie odpisze do jutra (są wakacje, więc może wyjechał) wyślę mu prywatną wiadomość na maila.

  25. @Janina musimy rozdzielić dwie kwestie – czy urząd chce od Ciebie zapłaty podatku od nabytego spadku czy podatku dochodowego od sprzedaży udziałów/ mieszkania? Podpowiem od razu, że spadek po najbliższej rodzinie (a więc m.in. po rodzicach) jest zwolniony z podatku od spadków i darowizn, ale TYLKO gdy zgłosimy fakt nabycia spadku w ciągu 6 m-cy od dnia stwierdzenia nabycia tego spadku (albo prawomocnym wyrokiem sądu albo notarialnym aktem poświadczenia dziedziczenia). Jeśli spóźnimy się chociaż o 1 dzień z tym zgłoszeniem, to urząd ma prawo naliczyć podatek (za gapowe się niestety w Polsce w wielu miejscach płaci, tutaj także). Można próbować przywrócić sobie termin do złożenia zgłoszenia do skarbówki, ale w praktyce może to być trudne. Czego więc dotyczy ta sprawa? I tak z ciekawości – ile od Ciebie wziął już ten adwokat?

  26. @ Lavo: mam pytanie w kwestii tych podpisów i oświadczenia woli… Skoro zawijas powoduje, że pismo jest nieważne lub że można je unieważnić, to czy to znaczy, że jeśli dostanę z urzędu pismo z pieczątką i kulfoniastą parafką to mogę uznać, że to pismo nie ma mocy prawnej? Czy to dotyczy np. umowy z bankiem i podpisanej kulfonem przez urzędnika??? Albo jeśli przylezie komornik i przyniesie pismo z sądu podpisane przez jakiegoś urzędnika a nie sędziego to też to jest śmieć? Napisz parę słów na ten temat, bo warto byłoby wiedzieć, jakie możemy mieć z tego korzyści, oczywiście w praktyce. Czy mogę wziąć kasę z kredytu i nie spłacić 😀 ?

  27. Lavo, jak nabyty spadek po moim ojcu (udzial w mieszkaniach – A i B – tak je nazywam zeby sie nie pomylio) zglosilam w terminie, nawet bardzo szybko, biorac pod uwage fakt ze ojciec zmarl na atak serca (czyli raczej niespodziewanie i wszyscy bylismy w szoku). Udzial A sprzedalam w tym samym roku kiedy tata zmarl. W owym czasie przepisy byly takie ze zeby uniknac podaku od dochodu przy odziedziczeniu nieruchomosci, nie wolno bylo sprzedac tej nieruchomosci przez 5 lat od momentu odziedziczenia. A jesli sie sprzedalo nieruchomosc to trzeba bylo w ciagu dwoch lat od sprzedazy kupic za identyczna sume inna nieruchomosc (mieszkanie), na wlasne cele mieszkaniowe. Ja udzial w pierwszym mieszkaniu sprzedalam bo to byl udzial w mieszkaniu w ktorym ktos mieszkal (corki siostry mojego ojca) a ja chcialam sobie kupic mieszkanie dla siebie. Do skarbowki zgosilam sprzedarz udzialu mieszkania na swoim zgloszeniu podatkowym, na specjanym druku, numeru nie pamietam, podajac kwote uzyskana ze sprzdazy i wykazujac zero podatkow do zaplaty – i moj zamiar zakupu innego mieszkania w ciagu dwoch lat – w zwiazku z tym nie zaplacilam podatku dochodowego od sprzedazy odziedziczonego udzialu w mieszkaniu. Mieszkanie, w przeciagu dwoch lat, zakupilam.za bardzo zblizona cene.
    Podobnie sie stalo w wypadku drugiego udzialu B, tyle ze udzial B sprzedalam 2 lata pozniej (ale wciaz przed uplywem tych 5 lat ktore zwalniaja od obowiazku placenia podatku od spadku w wypadku nieruchomosci), to byl udzial w mieszkaniu w ktorym mieszkala moja mama, mama potrzebowala sprzedac mieszkanie gdyz przenosila sie do prywatnego domu opieki i byly je potrzebne dodatkowe pieniadze. Mama w tym mieszkaniu miala udzial 3/4 a ja 1/4. 1/2 udzialu w tym mieszkaniu to by spadek po moim ojcu – nas obu. Wiec rzesmy kupily mieszkanie za ten udzial wspolnie. Zglosilysmy sprzedaz mieszkania skladajac swoje podatki i podobnie jak przy udziale A, podajac nalezne podatki zero, z zamiarem zakupu mieszkania na wlasne cele mieszkaniowe. Mieszkanie kupilysmy w tym samym roku co sprzedalysmy mieszkanie (moj udzial B).
    Tak sie zlozylo ze mieszkanie za udzial A i mieszkanie za udzial B kupilam w tym samym roku – 2012. A – w maju 2012, B- w grudniu 2012.
    W sumie wydalam wszystkie pieniadze uzyskane ze sprzedarzy udzialow mieszkan na zakup mieszkania A, pozniej B. Teoretycznie zrobilam wiec tak jak mowily przepisy.
    Skarbowka postanowila mnie sprawdzic po 5 latach od uzyskania spadku czyli w 2015. Jakos zaraz po smierci mojej mamy… A ja po smierci mojej mamy na stale wyjechalam do Kanady. Mieszkalam w Kanadzie wczesniej a w 2009, po smierci meza wrocilam do Polski, na pare lat, tak naprawde opiekowalam sie rodzicami, ale moj syn sobie w Polsce wogole nie radzil (nie znal jezyka bo jego tata nie mowil po polsku). Tak naprawde jego depresja zaczela sie w Polsce, myslalam ze jak wroci do Kanady to mu sie polepszy, ale sie okazalo ze niestety wrocilam zapozno. Swoje mieszkanie wynajelam lokatorowi ktory jak napisalam wczesniej nigdy slowa nie powiedzial o przychodzacych awizach (choc je skrzetnie zbieral na parapecie kuchni – jak sie lokator wyprowadzil – moj pelnomocnik je znalazl). No i tak to Skarbowka mnie rozliczyla blednie z odziedziczonego udzialu A, mylac mieszkania, jednym slowem uznajac ze za pieniadze uzyskane z A, kupilam udzial w mieszkaniu B (to mieszkanie kupione wspolnie z mama). Stad wyszlo mi, ze nie wydalalm okolo 80 000 i jestem skarbowce winna podatek od tej sumy wraz z podatkami… Poniewaz nie bylo ode mnie odpowiedzi, protestu, itp., decyzja ostateczna zapadla i skarbowka przeszla do egzekucji… Stad komornik w moim mieszkaniu i nagle przerazony lokator ktory daje mi znac ze cos sie dzieje… Moj adwokat walczyl o przywrocenie terminu i skladal odwolanie od decyzji wydanej przez skarbowke, jako ze byla to bledna decyzja. Doszlo do skargi w Wojewodzkim Sadzie. Ale sprawe wlasnie przegralam. Nie jestem 100% przekonana czy warto dalej walczyc. Czytalam w internecie ze przywrocenie terminu rzadko jest przyznane, chyba ze w gre wchodzi pozar, powodz, choroba smiertelna, wypadek ciezki, itp. Czyli nie mam tak naprawde szans. Widzialam w internecie podobne decyzje ktore sad najwyzszy (czy jak go tam zwa) rowniez odrzucal uznajac fakt ze sie bylo nieobecnym za zaniedbanie wlasnych interesow. Dla urzedu i sadu – ja swoje sprawy zaniedbalam i teraz musze poniesc konsekwencje. Czyli zaplacic podatek of 80 000 – ktory sie urzedowi nie nalezy.
    Moj prawnik chce walczyc dalej… Wydalam na niego juz 10 000 zlotych…
    Levo co sadzisz…
    Bardzo Ci dziekuje za odpowiedz… Czuje sie troche jakbym sie obudzila i jestem aligatorem…

  28. Lavo, w jednym miejscu swojego komentarza pomylilam sie – napisalam podatek od spadku, ale w moim wypadku zawsze chodzi o podatek dochodowy od sprzedanego mieszkania uzyskanego w spadku po rodzicach – ale sprzedanego przed uplywem 5 lat od daty uzyskania spadku.
    Podobno ten przepis obarczajacy podatkiem kogos kto odziedziczy nieruchomosc i ja sprzeda przed uplywem 5 lat mial chronic przed spekulacja?
    Inna dyskusja to znaczenie „wlasnych celow mieszkaniowych” – zwlaszcza ze przepis nie okresla czy te cele sa terazniejsze czy dotycza przyszlosci… mozna to roznie interpretowac… nie mowiac juz o tym ze jak sie odziedziczy mieszkanie po rodzicach i nie sprzeda przez 5 lat lecz wynajmie – to wszystko jest OK. Ale jak sie sprzeda i za te pieniadze kupi inne mieszkani i wynajmie to nowo zakupione mieszkanie – to juz nie jest OK bo to nowe mieszkanie jest nie zakupione dla wlasnych celow mieszkaniowych (gdyz sie je wynajmuje) i wtedy trzeba podatek dochodowy za mieszkanie zaplacic….
    Odkad wpadlam w tarapaty z urzedem skarbowym wiele sie nauczylam i dowiedzialam. Niestety przyszlo mi za ta wiedze zaplacic straszna cene.
    W miedzyczasie wciaz rozwazam czy isc do nastepnej instancji sadu czy nie. Czy walczyc do konca czy juz moze nie. Czy walczyc choc wiem ze szanse na wygrana sa mizerne gdyz teraz juz jest zapozno na jakis nowy nokautowy argument wyjasniajacy dlaczego nie moglam odebrac tych awiz… Moj pelnomocnik jak zobaczyla ten plik awiz na parapecie okna – to powiedziala mi ze ten lokator to jakis nienormalny musial byc, cos w glowie musialo byc nie tak, gdyz napisane na niektorych bylo urzad skarbowy, itp. Ten lokator to sie reklamuje na linkedin jako bardzo solidna osoba, bardzo dobry i rzetelny pracownik i zawodowymi sukcesami… musze przyznac czynsz mi placil regularnie…

  29. @Janina Wira jeśli przywrócenie terminu nic nie dało, to pozostaje nam jeszcze opcja wznowienia całego postępowania podatkowego, który doprowadził do tego galimatiasu. Jeśli masz dowody, że sprzedaż udziału A oraz udziału B nastąpiła w ten sposób, że możesz ominąć podatek dochodowy i że to skarbówka się pomyliła (a wynika z Twojego postu, że tak właśnie jest), to ja bym poszedł w stronę wznowienia postępowania zakończonego ostateczną decyzją. Spójrz na art. 240 Ordynacji Podatkowej. Można iść właśnie w tę stronę i próbować wznowić postępowanie przed skarbówką opierając się na tzw. nowych dowodach w sprawie – np. potwierdzeniach przelewów, aktach notarialnych, sądowych postanowieniach itd. Uderz w tę stronę – szczególnie jeśli masz pewność, że skarbówka rzeczywiście pomyliła się i potrafisz wykazać papierami, że zrobiłaś wszystko legalnie i podatku płacić nie musisz.

    @Astromario z tymi kulfoniastymi podpisami to się przez ostatnie lata zrobił niezły bałagan. Kiedyś pisałem u Ciebie, że gryzmoły nie są podpisem, a więc nie mają wiążącej mocy. Było tak przez długi czas, teraz jednak sądy odchodzą od tej koncepcji i orzekają, że gryzmoł też może być uznany za podpis, o ile da się zidentyfikować osobę, która go nakreśliła. Da się to zrobić chociażby w sądzie powołując biegłego grafologa. Jeśli więc ktoś chce powołać się na to, że gryzmoł nie jest wiążący i umowa jest nieważna, to jak wierzyciel pójdzie do sądu i powołają biegłego, który wykaże, że gryzmoł jednak pochodzi od dłużnika, a nie od jakiegoś Kowalskiego nie wiadomo skąd, to sprawa jest przegrana. Kilka lat temu takie orzeczenia były wręcz niespotykane, ale coś się zadziało i sądy w Polsce, jak i komentujący prawnicy zaczęli uważać, że gryzmoły są równoważne czytelnym podpisom. Moim zdaniem coraz większa liczba ludzi zaczęła to wykorzystywać i podpisywać się byle jak, a potem wykorzystywała to w razie kłopotów – żeby wierzyciele nie zostali z niczym, sądy zaczęły przychylać się do stanowiska, że gryzmoł też może być uznany za podpis, byleby tylko dało się go powiązać z konkretną osobą (np. poprzez pieczątkę, a potem przez ewentualne badania grafologa). Odnośnie zaś brania kredytów/ pożyczek i ich niespłacania, to ja tego nie rozumiem – każdy jest dorosły, wie jak działa ten system i że od pożyczek naliczają odsetki (skutkiem czego płacimy więcej, niż wzięliśmy). To dlaczego ludzie kombinują tak, że chcą wziąć pożyczkę i jej potem nie spłacać? To przecież tak samo, jakbyśmy poszli do kogoś zerwali od niego ze dwa kosze jabłek z ogrodu, powiedzieli, że zapłacimy, a potem zjemy te jabłka i kombinujemy jakby tu za nie nie zapłacić. Ja wiem, że pożyczki i kredyty opiewają na ogromne odsetki i ludzie utrzymują w ten sposób banki, no ale nikt nie zmusza do ich zaciągania. Może gdyby większość nie brała tych pożyczek, to w końcu banki by oprzytomniały i nie dawały takich odsetek, tylko skromną opłatę np. 100 czy 200 zł. No ale to jak ze wszystkim, ludzie utrzymują ten system, a potem chcą się z niego na cwaniaka wymiksować (najlepiej na bogato) 😛 Ja niestety nie znam żadnego legalnego sposobu na to, jak wziąć kredyt i potem za niego nie płacić – można to zrobić na tzw. słupa, ale to legalne nie jest.

  30. Levo, bardzo Ci dziekuje za odpowiedz i za sugestie. Moj prawnik, mlody gosc, chce odwolywac sie do SN i dalej walczyc o przywrocenie terminu. Bardzo byl rozczarowany faktem ze WSA odrzucilo moja skarge. A ja sie naczytalam w internecie ze to nie taka prosta sprawa ( w internecie jest wiele materialow na ten temat, nawet wyroki SN dotyczace przywrocenia terminu, w wiekszosci odrzucajace skarge kasacyjna. Bo uprawdopodobnic brak winy, ze nie bylo nawet „lekkiego niedbalstwa” z mojej strony, ze w owym momencie zrobilam co bylam w stanie, w danych, moich zyciowych warunkach byla w stanie zrobic – to jest bardzo trudne. Nie wiem czy chce mi sie wyciagac na swiatlo dzienne moja zyciowa sytuacje w owym czasie i poddac pod publiczna debate fakt ze bylam bardzo przygnebiona bo wlasnie zmarla mi mama, ostatni czlonek mojej najblizszej rodziny (rodzenstwa nie mam – a maz zmarl w 2006), nawet wtedy rzeczywiscie czulam sie bardzo przygnebiona i poszlam z tym do lekarza, ktory o ile pamietam przepisal mi lek na depresje (leku nie wzielam bo ja takich rzeczy nie biore, a na terapie przyszlo mi czekac ponad 6 miesiecy…), zreszta zapomnialam o moim przygnebieniu bo moj jedyny syn pod koniec 2015 zaczal miec powazne klopoty w szkole – wpadl w depresje, skonczyl u psychologa, potem u psychiatry… W tym czasie pracowalam na caly etat (bo przeciez z czegos sie musialam utrzymac) i nie bylo mnie w domu po 10 godzin (8 godzin pracy i 2 godziny dojazdu), czasem dluzej gdy musialam zostac po godzinach… Gdzie mi bylo w glowie myslec o Urzedzie Skarbowym i dopytywac sie lokatora czy nie przyszly jakies awiza? Zwalszcza ze wiedzialam ze wszystko zrobilam OK i nie balam sie wezwania ze Skarbowki. Te powyzsze argumenty nie byly jeszcze uzyte. Moj prawnik bronil raczej stanowiska ze nie bylam prawnie zobowiazana do poinformowania urzedu o moim wyjezdzie i ze urzad nie podjal starania aby mnie znalezc. Uzyl to argumentu ze ZUS domagajac sie ode mnie zwrotu nadplaty emerytury mojej mamy znalazl mnie w Kanadzie, dokad wyslal list z zadaniem zwrotu pieniedzy.
    Tak naprawde zawiadomienie o podjeciu czynnosci sprawdzajacych to Urzad wyslal na moj nieaktualny w Polsce adres (mieszkania w ktorym mialam udzial B, ktore zostalo sprzedane) choc ja skarbowke o nowym adresie poinformowalam skladajac co najmniej 2 deklaracje podatkowe i ZAP-3. Dopiero decyzje podatkowa urzad mi wyslal na moj ostatni w Polsce adres (adres wynajetego mieszkania).
    Poza tym lokator zawsze placil na czas i nie mialam z nim zadnych klopotow, skad moglam podejrzewac ze mi nic nie powie o awizach i czemu mi nie powiedzial o awizach – nie mam pojecia… Potem sie tlumaczyl ze byl bardzo zajety i nie mial czasu, a ze mna byl trudny kontakt.
    Stad mysle ze wniesienie skargi kasacyjnej nic nie zmieni bo wyrok opiera sie na bardzo subiektywnym spojrzeniu sedziow na mnie i moja sytuacje.
    Lavo – przepraszam, rozpisalam sie.
    Czy ty masz troche wolnego czasu? Nie poprowadzilbys mojej sprawy?
    Ale ostrzegam Cie z gory – jestem straszny neurotyk, wariatka, itp… Tak od 2006 to mi sie cos w glowie przestawilo…

  31. @ Janina: czy wiesz, że przyczyna depresji może się czaić w jelitach? Czy syn brał ostatnio jakieś antybiotyki, sterydy albo hormonalne paskudztwo? Albo czy jadacie przetworzoną żywność, która jest konserwowana np. benzoesanem? Jeśli wasza flora bakteryjna została zaburzona (dobre bakterie wybite antybiotykami lub innymi lekami, skutkiem czego rozpanoszyły się złe bakterie) to trzeba to szybko naprawić i broń Boże nie łykać żadnych Prozaców albo podobnych mózgojebów, które na pewno nie pomogą, a tylko pogorszą sytuację. Mam wrażenie, że jesteś świadoma, więc tylko podsuwam trop 🙂

  32. Niestety jedzenie w Kanadzie jest tragiczne…Wszystko tu jest zasolone i zacukrzone i zakonserwowane takimi roznymi swinstwami… Ja na poczatku nie moglam sie wogole przyzwyczaic do tego jak to wszystko smakuje – bo okropnie, ale teraz po 20 latach to juz nie zauwazam, choc czytam opakowania aby sprawdzic co w srodku, bo wystrzegam sie nadmiaru cukru i soli, maczki ziemniaczanej lub kukurydzianej albo syropu kukurydzianego – uzalezniaja. Dopiero jak pojade do Polski to mi sie jedzenia zaczyna podobac. Chociaz juz tez nie jest takie dobre jak bylo… ale wciaz lepsze i smaczniejsze niz to co tutaj… i nie tak zatrute… Moj pies (teraz to juz s.p.) ktory jadl gotowane polskie jedzenie, tak sie pochorowal gdy mu probowalam gotowac jedzenie w Kanadzie… Dostal strasznej alergi, z wysypka, itp., chyba od tych hormonow co to i w miesie i w jarzynach tkwia… Takze tylko sobie moge wyobrazic co za swinstwa sa w tutejszym jedzeniu, ale coz, trzeba jesc zeby zyc…
    Tak jak napisalam wczesniej – antydepresantow nie biore… Tutaj lekarze rodzinni przepisuja je pacjentom jak aspiryne. To jest przerazajace… A potem sie nie mozna od tego swinstwa uwolnic, bo to jest uzalezniajace. I podobno gorzej sie czlowiek czuje kiedy probuje przestac brac niz sie czul kiedy wcale nie bral… Takze to bardzo jest grozne. One tez moga wywolas sklonnosci samobojcze… Zgroza. I latami potem sie taki lek „zdejmuje” z pacjenta, bo inaczej sie nie da… Ale ludzie nie wiedza i jak owieczki na zerz ida sluchajac sie swoich domowych lekarzy… Smutne, bardzo smutne…

  33. Elity ogłosiły, że ludzi jest za dużo i że czas sie pozbyć większości. Próbują rozpętać III wojnę światową, ale kiepsko im idzie, więc postanowili wytruć ludzi żarciem i lekami. No i oczywiście chemią z nieba. Nie myślałaś o powrocie do kraju?

Nie mam żadnego wpływu na to, że komentarze stałych bywalców bloga lądują w moderacji! Proszę się nie awanturować w tej sprawie - patrz: strona "Komentowanie bloga" (na górze). Wolną dyskusję prowadzimy w Hyde Parku, a o zdrowiu w Zdrowotnym Hyde Parku.

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.