Komentarz polskiego prawnika do Przekrętu wszechczasów – cz. 5

Podatek od nieruchomości

Odnosząc się do pytania Astromarii – „Wygląda na to, że władza po raz kolejny robi nas w bambuko: sprzedaje nam ziemię, i jednocześnie traktuje ją jako swoją własność, od której trzeba płacić haracz – czujesz problem? Mamy tu podobny problem, jak w przypadku podwójnego opodatkowania. Albo ziemia należy do państwa, które nam ją udostępnia i wtedy (co logiczne i słuszne) musimy za to płacić haracz, albo państwo sprzedaje nam tę ziemię na własność i jako właściciele nie mamy za co płacić haraczu. Czy z prawnego punktu widzenia można się z państwem o to procesować i wygrać?”

Problem jest w tym, że w ogóle ustala się podatki od nieruchomości – osobiście uważam, że jest to rozbój w biały dzień. Dlaczego np. jak wybuduję sobie dom za własne pieniądze, na własnej działce (która też coś kosztowała), mam corocznie płacić państwu daninę w postaci podatku do nieruchomości (nawet jeśli wynosi to kilka stówek rocznie)? Dotyczy to każdej nieruchomości – mieszkania w bloku, działki, pola na wsi itd. Jeśli chodzi o czynsz to na tę opłatę można się jeszcze zgodzić (na samą opłatę, bo kwestia jej wysokości to inna sprawa), ponieważ z czynszu opłacane jest np. sprzątanie klatki, piwnic, wykonywanie drobnych napraw czy remontów. Podatek od nieruchomości ma zaś na celu zasilenie skarbonek samorządów terytorialnych (gmin). Stąd też każda gmina ma inne stawki tego podatku. Obowiązek jest jeden na cały kraj, zaś uszczegółowienie opłat jest zależne od konkretnych miejscowości (stąd w każdy mieście mamy inne stawki). Uniknięcie tego podatku czy walka przed sądem o jego zniesienie jest ogólnie rzecz biorąc prawie niemożliwa, bo podatek ten wynika z ustawy, czyli aktu prawnego obowiązującego w całym kraju oraz z aktów prawa miejscowego (uchwał rad gmin) obowiązujących w poszczególnych gminach. Ustawy te i uchwały wynikają zaś z samej Konstytucji, bo to ona właśnie daje prawo „władzy” do tworzenia jakichkolwiek podatków. Przed sądem raczej nie wygramy, bo każdy sąd stwierdzi, że skoro obowiązek płacenia podatków wynika z ustawy, to trzeba się do niego stosować. Wiem, że te podatki są całkowicie pozbawione sensu, bo zasilają wynagrodzenia tzw. budżetówki, czyli całej masy urzędników na czele z posłami, senatorami, prezydentem, ministrami itd. A dlaczego trzeba podwyższać podatki? Bo koszty życia z roku na rok rosną, a „władza” przecież musi z czegoś (czytaj: z nas) żyć. Dlaczego oni mają tak wysokie pensje (min. 10 tys. zł plus dodatki), skoro szeregowy pracownik zarabia miesięcznie minimalną pensję (ok. 1200 zł na rękę)? Sami widzicie, że podatki są nie po to, aby budować drogi, szpitale itd., tylko żeby utrzymywać pasożytów. Moim zdaniem posłowanie czy senatorowanie powinno być albo społeczne albo za minimalną pensję – wtedy nikt nie pchałby się na stołki do stolicy i okolic. Ale kto tworzy prawo? Posłowie i senatorowie – a skoro mogą sami sobie tworzyć przepisy, to czemu nie mogą tworzyć sobie dużych podatków i wysokich pensji? A to wszystko zgodnie z prawem i pod naszym zezwoleniem. Aby obejść ten podatek, trzeba byłoby wykazać, że jest niezgodny z Konstytucją – a tego się zrobić praktycznie nie da, bo Konstytucja twierdzi, że podatki trzeba płacić i od tego są ustawy. Jedyne rozwiązanie to zmiana Konstytucji, ale tego dokonać może wyłącznie Sejm i Senat (a wiemy kto tam zasiada). Owszem możemy też nielegalnie wybudować dom gdzieś w lesie, siedzieć cicho i nic nikomu nie zgłaszać – tylko, że jak ktoś podkabluje nas urzędnikowi, możemy mieć problem :/

Być może komuś przyda się takie rozwiązanie – kiedy powstaje obowiązek podatkowy podatku od nieruchomości? W momencie zakończenia budowy lub pierwszego zasiedlenia budynku. Jeśli właściciel nie zgłosi, że się wprowadził, gmina nie ściągnie podatku, bo nie ma do tego żadnego prawa. Jest to zatem rozwiązanie jedynie dla tych, którzy mają w planach budowę domu lub dopiero co się budują. W praktyce póki właściciel domu nie złoży do urzędu gminy zawiadomienia o zakończeniu budowy, to podatku nie ma obowiązku płacić i nic mu wtedy nikt zrobić nie może. A co za problem przedłużać formalnie budowę domu? Wiem, że jest to tylko czasowe rozwiązanie, no ale zawsze jest to coś. Co więcej, podatek należy płacić od pierwszego zasiedlenia, więc póki sami nie zgłosimy tego do urzędu, to jak skontrolują nas, że mieszkamy w naszym nowym domku? W praktyce nikt żadnego urzędnika nie wyśle w teren, żeby sprawdził czy rzeczywiście tam mieszkamy. Kłopot w tym, że donieść na nas może „życzliwy” sąsiad. Jest tu jednak jeden haczyk – jak wyjdzie na jaw, że dosyć długo ukrywaliśmy się przed tym podatkiem (mieszkając np. kilka lat bez zgłaszania tego do urzędu), to mogą na nas nałożyć kary finansowe wraz z odsetkami od tych zaległych, nieopłaconych podatków.
Ostatnio dowiedziałem się od kolegi adwokata, że podatki są tylko obowiązkowe dla biednych i średnio zamożnych, tj. dla większości z nas (chodzi o podatek dochodowy, czyli popularny PIT lub CIT). W przepisach są bowiem takie kruczki prawne, że gdy osiąga się pewien bardzo, bardzo wysoki dochód, to wtedy nie obowiązują Ciebie żadne podatki. Ten przywilej jest jednak dostępny tylko dla bogatych Polaków, tj. prezesów potężnych firm, banków itd. O tym się jednak głośno nie mówi. Nawet jeśli jesteś ciut biedniejszy od ultrabogaczy, to też nie musisz płacić za dużo. Dzięki czemu? Dzięki ulgom podatkowym np. na różnego rodzaju instytucje charytatywne. A kto powiedział, że taką instytucję nie może prowadzić np. Twój znajomy czy daleka kuzynka? Tak właśnie działają przekręty podatkowe na najwyższych szczeblach – kasa zostaje w jednym kręgu, tak aby nie trafić do Skarbu Państwa. Kto więc utrzymuje system podatkowy? Biedni i średniozamożni, czyli ¾ naszego społeczeństwa.

@Walirlan dobrze napisał, że podatki są haraczem. Jaka jest między nimi różnica? Tylko taka, że haracz jest nielegalny, bo nie ma do niego ustawy, a podatek jest legalny, bo mamy do niego konkretny przepis. Dla mnie tak naprawdę to żadna różnica, tylko okradanie ludzi w białych rękawiczkach.

Jak się nie dać komornikowi?

Jeśli ktoś wie, że ma mieć zlicytowaną jakąkolwiek nieruchomość, to sposobem na skuteczne i teoretycznie nieskończone odwlekanie sprzedaży jest …. nieodbieranie pism sądowych ani komorniczych. Generalnie zasada jest taka, że jak nie odbierzemy pism sądowych czy urzędniczych po dwukrotnym awizowaniu, to listy z pismami wracają do sądów lub urzędów i traktowane są jako doręczane. Podobnie jest gdy odmówimy przyjęcia takiego pisma. Ogólnie rzecz biorąc nie polecam zostawiać pism sądowych bez odbioru lub odmawiać ich przyjęcia. W sprawie egzekucyjnej z nieruchomości jest jednak inaczej. Jeśli wiemy już, że wydany został wyrok na podstawie którego komornik może zlicytować Ci dom, działkę, mieszkanie lub jakąkolwiek inną nieruchomość, to nie odbieraj od niego, ani od sądu żadnej następnej korespondencji. Przed każdą sądową licytacją istnieje obowiązek doręczenia dłużnikowi pisma z zawiadomieniem o terminie tej właśnie licytacji. Co jednak jeśli pismo nie trafi do rąk dłużnika, tj. nigdy on go nie odbierze, zignoruje awizo, wyjedzie na wakacje, na stałe za granicę? Wtedy nie działa ogólna zasada, że niedoręczone pisma trafiają z powrotem do sądu i traktowane są jako doręczone. Wtedy licytacja jest skutecznie zablokowana i póki dłużnik nie odbierze pisma (bądź ktokolwiek z jego rodziny), póty licytacji nie będzie. Jest to jedyny wyjątek pozwalający na nieodbieranie pism sądowo – komorniczych w pełni legalnie i bez żadnych prawnych konsekwencji? Co to więc nam daje, ano to że nieruchomość nigdy nie zostanie zlicytowana, a więc cały czas będzie własnością dłużnika. To z jakich powodów dłużnik nie odbierze pisma, nikogo nie powinno obchodzić – możecie się wyprowadzić gdziekolwiek, wynająć to mieszkanie i czerpać zyski z najmu (zaznaczcie jednak najemcy, żeby nie odbierał żadnych pism sądowych i mówił doręczycielowi, że nie wiem gdzie jest właściciel mieszkania). Jeśli nawet ktoś odbierze za Was pismo o terminie licytacji, to w żadnym wypadku nie pojawiajcie się na niej w sądzie – no chyba, że sami odebraliście pismo i własnoręcznie pokwitowaliście jego odbiór. Sądy i komornicy nie szukają takich dłużników, szczególnie jeśli dowiedzą się, że dłużnicy przebywają za granicą. W praktyce znam jeden przypadek, gdzie dłużnik sobie pojechał na wakacje na zachód Europy i siedzi na takich wakacjach już od 2-3 lat, a licytacja jego nieruchomości odbyć się nie może i nigdy się raczej już nie odbędzie. Gościu sobie jeździ po Europie, wynajmuje to mieszkanie, ma z niego kasę, a sąd zrobić nic nie może, bo ma związane ręce.

Prawa naturalne i zwyczajowe

Prawa te przejawiają się tylko co jakiś czas w przepisach prawa polskiego, ale nigdy nie są i nie będą źródłem prawa w Polsce. Innymi słowy, w jakimkolwiek procesie sądowym czy sprawie urzędniczej nie można skutecznie powoływać się na prawa naturalne czy prawa zwyczajowe, chyba że wprost wynikają z ustaw lub umów międzynarodowych. Zupełnie inaczej jest w anglosaskim systemie prawnym, gdzie można skutecznie z tych dwóch praw korzystać i wygrywać dla siebie procesy. Jednym sposobem wdrożenia praw naturalnych do naszego systemu prawnego jest takie tworzenie ustaw, aby były one jak najbardziej bliskie prawom naturalnym. Tu jest o tyle prościej, że projekt ustawy mogą zgłosić sami obywatele (minimum 100 tys. obywateli) – jak ustawa będzie dobrze napisana, to powinna przejść przez cały Sejm i Senat. Ja bym dodał jeszcze do tego, że trzeba byłoby ją odpowiednio nagłośnić w mediach, żeby ludzie w końcu obudzili się i uwierzyli, że sami mogą pisać sobie prawo.

Prawo spadkowe

Jak pisałem już we wcześniejszych komentarzach, polskie prawo spadkowe jest dosyć złożone, a prawa czy obowiązki spadkobierców w dużym stopniu zależą od konkretnej sytuacji związanej z rodziną i całym spadkiem (stąd nie ma i nie będzie jednej cudownej rady dla każdego).

Zacznijmy od zachowku – jest to takie coś, co należy się najbliższej rodzinie zmarłego, jeśli nie zostali oni dopuszczeni do dziedziczenia. Innymi słowy jest to prawo do żądania części spadku od osoby, która go dostała. Przykładowo zmarły miał żonę i dwóch synów, ale cały spadek przepisał sąsiadce (bo miał taki kaprys), wtedy to właśnie żona jak i synowie mają prawo żądać zachowku od tej sąsiadki. Zachowek wynosi 2/3 tego co normalnie przypadłoby Ci w spadku, gdybyś dziedziczył (czyli np. jesteś żoną, która nie dostała nic w spadku, bo mąż przepisał wszystko na córkę – wtedy możesz żądać 2/3 tego co byś miała, gdybyś dziedziczyła razem z córką bez testamentu, a więc 2/3 z ½, czyli zachowek wynosi 2/6, a więc 1/3). Od wielkości zachowku są pewne wyjątki, ale to nie na ten temat. Sprawa z zachowkiem jest o tyle ciekawa, że jeśli jesteś spadkobiercą i nikt od Ciebie tego nie żąda, to nie musisz nic płacić (nawet jak ktoś będzie 10 razy dziennie marudził, że należą mu się pieniądze po zmarłym). Póki więc nie założy sprawy w sądzie, póty nie warto nic płacić. Co więcej, ludzie wymyślają sobie kosmiczne zachowki, po to żeby ściągnąć od spadkobiercy jak najwięcej kasy – wtedy jak ktoś taki założy sprawę do sądu, wystarczy podnieść przed sądem, że żądana kwota jest za duża i sąd ustali ją za pośrednictwem biegłego. Oczywiście zrobi to na koszt tego, kto dochodzi zachowku. W praktyce może być tak, że koszt takiego biegłego i całej sprawy sądowej będzie tak duży, że z otrzymanego zachowku nie będzie już niczego, albo trzeba będzie od sprawy dopłacić. Stąd pozwy o zachowek nie są zbyt częste. Co więcej, żądać zachowku można tylko przez 5 lat (kiedyś były to 3 lata), od chwili ogłoszenia testamentu w danej sprawie (czy to przez sąd czy notariusza). Tak więc jeśli minie te 5 lat i nikt się nie upomina od Ciebie jako od spadkobiercy żadnego zachowku, to po tym czasie nie musisz nic już nikomu płacić, nawet jak założy sprawę sądową.

Jeśli chodzi o dziedziczenie długów – niewiele osób wie, że długi to też spadek. Nie mamy w naszym prawie rozgraniczenia, że dziedziczy się tylko to co majętne i wartościowe (domy, samochody, działki, biżuterię). Wszystkie pozostawione i niespłacone długi zmarłego muszą być uregulowane przez tego kto stał się spadkobiercą i przyjął spadek. Jak ominąć obowiązek płacenia zaległości za zmarłego? Najprościej odrzucić spadek (jest na to 6 m-cy od chwili, gdy dowiedzieliśmy się że jesteśmy spadkobiercami). Jeśli jednak w ciągu tych 6 m-cy nie odrzucimy spadku, to automatycznie go nabywamy. Od jesieni 2015 r. jest jednak o tyle lepiej, że jak nie odrzucimy spadku i go nabędziemy w powyższy sposób, to następuje tzw. nabycie z dobrodziejstwem inwentarza, czyli z ograniczeniem odpowiedzialności za długi spadkowe. Przykład: zmarły zostawił nam samochód warty 10 tys. zł i dług na 20 tys. zł – jak nabywamy spadek z dobrodziejstwem inwentarza, to musimy spłacić tylko 10 tys. zł długu, a nie całość. Jak nabędziemy spadek wprost, to musielibyśmy zapłacić całą zaległość. Do jesieni 2015 r. w przepisach było tak, że jak w ciągu 6 m-cy od śmierci spadkodawcy nie odrzucisz spadku lub nie przyjmiesz go z dobrodziejstwem inwentarza, to nabywałeś spadek właśnie wprost – czyli za dług odpowiadało się bez ograniczenia. Np. samochód był warty 10 tys. a dług 30 tys., to płaciłeś cały ten dług. Ludzie często nie wiedzieli o długach zmarłego i nabywali spadek wprost, albo nie wiedzieli w ogóle że muszą składać jakieś tam oświadczenie przed notariuszem czy sądem o nabyciu lub odrzuceniu spadku, mijało 6 m-cy i nabywali z automatu spadek wprost i grzęźli w długach. Teraz jest o tyle lepiej, że nawet jak są długi, to wszystkiego nie trzeba spłacać, tylko tyle ile dostało się od zmarłego prawdziwego majątku.

Nie każdy wie, że od nabytego spadku trzeba zapłacić podatek (tak jak od darowizny). Ale jest sposób, aby w ogóle go nie płacić. Jeśli spadkobiercą jest małżonek, zstępni (dzieci, wnuki itd.), wstępni (rodzice, dziadkowie itd.), pasierbowie, rodzeństwo, ojczym i macocha, to nie płacą oni podatku od spadku niezależnie od wartości spadku, który dziedziczą. Ale jest jeden warunek – muszą oni zgłosić fakt nabycia spadku na formularzu do swojego urzędu skarbowego (jak w spadku jest nieruchomość, to do urzędu gdzie ta nieruchomość się znajduje) – termin na to to 6 m-cy od uprawomocnienia się postanowienia o stwierdzenia nabycia spadku lub wydania notarialnego poświadczenia dziedziczenia. Jak ktoś się zagapi i podatku nie zapłaci, to skarbówka prędzej czy później się o niego upomni i doliczy odsetki za zwłokę. A płacić podatek kilkuprocentowy od np. chałupy wartej 300 tys. zł plus odsetki, na pewno nie jest fajne.

@magdaOneWay pytała się o kwestię długów ZUS zmarłej mamy – praktyka jest taka, że ZUS ściga często długi już przedawnione. Przedawnienie takich długów wynosi 5 lat – jeśli w tym czasie (tj. 5 lat od powstania długu), ZUS się nie odezwie słowem, nie założy sprawy spadkowej, to dług się przedawnił i nie mogą skutecznie dochodzić jego realizacji, nawet przed sądem. Chyba, że wystraszony dłużnik lub spadkobierca zgodzi się na ugodę czy zapłaci choćby 1 zł, wtedy jest ugotowany i płacić musi już do końca i wszystko, bo przyznał się do długu. Podkreślę, że te 5 lat przedawnienia dotyczy jednak składek wymagalnych po 1 stycznia 2012 r. Starsze składki objęte są wciąż 10-letnim terminem przedawnienia. A zatem nawet w 2017 roku ZUS może w świetle prawa ubiegać się o zaległe, niezapłacone składki z roku 2007. Oczywiście ZUS sobie czeka do ostatniej chwili, żeby naliczać odsetki, ale wtedy można odpowiedzieć mu, że do tej pory nie było żadnych wezwań do zapłaty – jak minie te 10 czy 5 lat to wtedy dajemy sobie spokój i piszemy, że dług się przedawnił. Jak nie minęło tyle czasu, a dług się nie przedawnił, to zawsze można skorzystać z tego, że przyjęło się spadek z dobrodziejstwem inwentarza i zapłacić tyle, ile się faktycznie od zmarłego dostało. A jeśli się nic nie dostało, to wtedy też nic z długu nie spłacamy. Tak więc @magdaOneWay, jeśli Twoja mama zmarła przed 2012 r., a minęło już ponad 10 lat, to niech ZUS spada na drzewo – szczególnie jeśli w tym czasie nie założył Ci żadnej sprawy sądowej 🙂

@bartekblog Jeśli uważasz, że nie popełniłeś wykroczenia, to miałeś pełne prawo odmówić przyjęcia mandatu. Sprawa trafia wtedy do sądu, ale jeśli nie dostałeś choćby jednego zawiadomienia o terminie rozprawy i sąd wydał wyrok, to jest to podstawa do jego podważenia (nawiasem mówiąc, jaki sędzia wydaje wyrok w takiej sprawie, nawet nie tyle bez przesłuchania osoby rzekomo popełniającej wykroczenia, co bez sprawdzenia czy taka osoba została w ogóle powiadomiona skutecznie o rozprawie). Nie wiem ile czasu minęło już od wydania tego wyroku, bo jeśli do 21 dni to można składać apelację i podważyć cały wyrok opierając się na tym, że został on wydany niezgodnie z przepisami (bo nie powiadomili Cię o rozprawie). Jeśli jednak minęło już te 21 dni, to wtedy składa się skargę o wznowienie postępowania w sprawie – opierając się także na tych samych przesłankach. To jest taki ogólny zarys postępowania, jeśli chcesz szczegółów to musisz napisać mi na prywatnego maila, który możesz dostać od Marii.

Lavo

118 komentarzy do “Komentarz polskiego prawnika do Przekrętu wszechczasów – cz. 5

  1. Znam takie osoby w Polsce i są one moimi krewnymi, które już telefonicznie bardzo szybko załapały, co jest grane i nie płacą ani bezprawnych podatków ani składek. Straszaków szczepionkowo – medycznych też się nigdy nie bali. Miastowa ciocia rencistka napisała do ZUS-u o podstawy PRAWNE obcinania jej renty !

    Oczywiście ta rodzina na swoich gospodarstwach wcale nie obawia się podatku katastralnego, bo jest to rodzina z rodu nieustraszonych, która fałszywych świstków symulujących prawo ani korporacyjnej propagandy nie boi się wiedząc, że to pułapki na frajerów.

    Jak im wkrótce wyjaśnię bezprawne ściąganie podatków drogowych i samochodowych ubezpieczeń, to też się ucieszą, że zaoszczędzą kasę.

  2. No to super, prześlij w takim razie treść pisma po polsku, bo urzędasy nie zrozumieją po niemiecku, a translatory tłumaczą tak, że nic nie da się zrozumieć.

  3. @ nieustraszona: ten cały rzekomy polski ruch oporu jest w tym blogu zbanowany, więc żaden link do tego nie przejdzie – zgadnij dlaczego?

  4. Nie obchodzi mnie dlaczego, bo te wszelkie wzajemne jady i przyklejanie łatek ze wszystkich stron to woda na młyn „prawniczy” wewnętrznego okupanta ! Zrobiłam tu wiele i to za friko oraz kosztem moich spraw , żeby tu was i siostry łowickie oświecić prawnie i zachęcić do samodzielnego myślenia, wyciągania wniosków oraz cywilizowanego przeciwdziałania na papierze, bo wszelkie rewolucje i zadymy prowokowane zawsze przez tych „trzecich” powodowały jeszcze gorszy zamordyzm.

    System respektuje prawa ludzkie oświeconych, a jego pułapki są zastawione tylko dla głupich podatników pchających dobrowolnie swe puste łby pod topór !

    Ludzie z poszerzoną świadomością prawną i w której to właśnie chodzi o zrozumienie kolosalnej różnicy pomiędzy osobą prawną a człowiekiem rozumieją się doskonale i pomagają wzajemnie w wyjściu z różnych pułapek matrixa. Przyłączyłam do nich i buduję swoje wolne życie i w pełni odpowiadając za nie, dlatego też nie mam już więcej czasu na chandryczenie się tutaj czy gdziekolwiek o jakieś nieistotne pierdoły czy osobiste wycieczki. Oczywiście jak nie chcesz się zapoznać z tematem motoryzacyjnym na przesłanym linku, no to dalej płać bez narzekania na ten system, który tylko „pracuje” na ludzkiej głupocie, egoiźmie, chciwości i ignorancji:

    http://freiemenschen.ch/

  5. Nawet nie próbuj mnie wrabiać w jakieś „wzajemne jady”. Ja żadnych jadów nie sączę, mój blog jest strefą wolną od jadów i napaści na innych blogerów, nawet tych najbardziej psychopatycznych, czego nie można powiedzieć o twoich nowych przyjaciółkach. Zdaje się, że one studiowały w twojej szkole „praw człowieka”.

  6. Nieustraszona bardzo ceniłam Cię, jednak współpraca z łowickimi siostrami to nieporozumienie…

  7. Nawet nie przypuszczałem, że te moje wpisy wzbudzą takie zainteresowanie, ale to też dzięki Tobie Mario, bo pozwalasz mi na te publikacje na swoim blogu – za co jeszcze raz dziękuję. Generalnie chodzi mi o to, żeby ludzie zobaczyli jak środowisko prawników wygląda tak naprawdę od środka. A jak przy okazji komuś mogę pomóc w wyprostowaniu spraw prawnych, to tym bardziej się cieszę.

  8. na razie spróbuję dojść po nitce do kłębka – to znaczy dzisiaj idę do gminy sprawdzić ich podstay prawne. Pani w gminie powiedziała, że grunty przekazał im wojewoda (bo pewnie miał ich dużoooo hehe), zobaczymy te dokumenty.

    a teraz z innej beczki
    Lavo , czy możesz odpowiedzieć:
    wziąłem swego czasu pożyczkę z banku, spłaciłem przed terminem, bank zwolnił zabezpieczenia, ale na moje żądanie zwrotu oryginałów dokumentów odmawia na wszelkie sposoby, choć kodeks cywilny mowi, ze jeśli isnieje dokument stwierdzający zobowiązanie, to dłużnik może żądać jego zwrotu po spłacie.
    odmawiają też spotkania w celu okazania oryginałów (twierdzą, że je posiadają, ale nie pokażą -to o czym pisał Piotras)
    czy jest możliwe i sensowne założyć im sprawę o zwrot dokumentów, a jesli ich nie będą mieli, zarządać odszkodowania? chodzi o to, żeby w celu unknięcia wysokiej opłaty sądowej wyjść najpierw z małym pozwem, a później go rozszerzyć?

  9. Lavo, a co powiesz na treść takiej ustawy:
    USTAWA
    z dnia 10 maja 1990 r.
    Przepisy wprowadzające ustawę o samorządzie terytorialnym
    i ustawę o pracownikach samorządowych

    Art. 5.
    1. Jeżeli dalsze przepisy nie stanowią inaczej, mienie ogólnonarodowe (państwowe)
    należące do:
    1) rad narodowych i terenowych organów administracji państwowej stopnia
    podstawowego,
    2) przedsiębiorstw państwowych, dla których organy określone w pkt 1 pełnią
    funkcję organu założycielskiego,
    3) zakładów i innych jednostek organizacyjnych podporządkowanych organom
    określonym w pkt 1
    – staje się w dniu wejścia w życie niniejszej ustawy z mocy prawa mieniem wła-
    ściwych gmin.

    czyli po prostu sobie uwłaszczyli gminy
    i dalej na podstwie tej ustawy gminy zostały zobowiązane do inwentaryzacji tych gruntów, które zostału im podarowane i na podstwie tej inwentaryzacji założono księgi wieczyste.

    Art. 20.
    1. Prawomocna decyzja w sprawie stwierdzenia nabycia mienia komunalnego z mocy
    prawa lub przekazania stanowi podstawę do wpisu w księdze wieczystej.
    2. Prawomocną decyzję, o której mowa w ust. 1, przesyła się w terminie 30 dni od jej
    uprawomocnienia do właściwego biura notarialnego.
    3. Postępowanie w przedmiocie wpisu, o którym mowa w ust. 1, wolne jest od opłat
    sądowych.

    czy nie jest nadużyciem nadanie gminom praw własnośći do ziemi Polaków???

  10. @jaroslawraczynski
    Jeśli chodzi o Twoją sprawę, to przed wystąpieniem do sądu możesz wysłać im oficjalne pismo powołując się na odpowiednie przepisy KC (które to przepisy, to już z pewnością wiesz sam). Wyślij to koniecznie poleconym za zwrotnym potwierdzeniem odbioru i wskaż w piśmie, że w razie odmowy wydania tych dokumentów skierujesz sprawę na drogę postępowania sądowego – jest szansa, że się wystraszą. Jeśli się nie wystraszą, to wtedy można pomyśleć o pozwie. Żeby uniknąć wysokiej opłaty sądowej, zawsze można składać wraz z pozwem wniosek o zwolnienie od kosztów sądowych (oczywiście, jeśli masz niskie dochody). Oczywiście można próbować w takim pozwie starać się uzyskać odszkodowanie – musisz tylko wykazać jaką szkodę dokładnie poniosłeś.

    @rjarek
    Bardzo dobry trop, trudność polega na tym, że ustawa ta już nie obowiązuje, bo był to akt jednorazowy. Masz rację, że z treści przytoczonych przez Ciebie przepisów, obecna „władza” sobie sama ustaliła przekazanie ziem terytorialnych RP w ręce gmin. To jest ten sam mechanizm, który obowiązuje przy podatkach – ktoś odgórnie ustala sobie jakiś tam podatek, wskazuje ile będzie wynosił i za co dokładnie – a ludziska pokornie spuszczają głowy w dół i płacą, bo niby tak trzeba. Właśnie tego mechanizmu nie mogę rozgryźć i szczerze to nie wiem jak go wzruszyć – tzn. jak zakwestionować tego typu działania, bo przepisy konstytucyjne dają upoważnienie reprezentantom narodu do tworzenia prawa, a więc także i do tworzenia takich przepisów jak te z zawłaszczaniem ziemi czy tworzeniem podatków.

  11. rjarek i jaroslawraczynski – to ta sama osoba, po prostu byłem różnie zalogowany
    obie sprawy mnie dotyczą i ta z gruntami i ta z bankiem.
    z bankiem prowadziłem korespondencję przez elektroniczną pocztę. którą udostępnia bank po zalogowaniu się do konta – mam wydruki wszystkich odpowiedzi – nie podali żadnej podstawy prawnej, która wyklucza zwrot dokumentów, tylko zasłaniali się przepisami bankowymi.
    w pozwie wolałbym najpierw zacząć od zwrotu dokumentów, a jeśli ich nie mają – to na jakiej podstawie żądali ode mnie spłaty pożyczki? Dlaczego nie mają dokumentów? – sprzedali? – to znaczy, że ktoś zamiast mnie zaspokoił ich roszczenia, to dlaczego ciągną kasę jeszcze ze mnie? Wtedy odszkodowanie takie, jak pożyczka.
    coś mi się wydaje, że ta pożyczka to nie pożyczka, tylko kredyt i wtedy umowa stwierdza nieprawdę – czy można to stwierdzić przez opinię biegłego na podstawie zapisów księgowych banku?. w odpowiedziach z banku pani konsultantka tytuowana „specjalistą” zamiennie używała określeń kredyt i pożyczka, jakby to było to samo. Czy pomimo tej elektronicznej korespondencji wysyłać do nich jeszcze polecony? Mogę podesłac ci do oceny tę korespondencję na maila, napisz czy zechcesz ją przejrzeć na: rrjarek@gmail.com.

    co do gruntów, to wspomniana ustawa jest obowiązująca, zastąpiła ustawę o radach narodowych – a tam nie było nic o sprzedaży gruntów, bo wtedy wszystko było państwowe (socjalistyczne), ale zawierała również przepisy o odszkodowaniach za uwłaszczone mienie.
    Moja ziemia została gminie przekazana przez wojewodę decyzją na podstawie ustawy z dnia 10 maja 1990 r.
    Przepisy wprowadzające ustawę o samorządzie terytorialnym
    i ustawę o pracownikach samorządowych.
    później ten teren został podzielony na mniejsze działki i na podstawie podziału zostały założone księgi wieczyste z gminą jako właścicielem.
    I to od tego uwłaszczenia zaczynają się teksty o sprzedaży gruntów. tylko, że moim zdaniem takie uwłaszczenie organów państwowych i sprzedaż gruntów Polakom, do których te grunty należą (nawet pośrednio, bo do kogo należy skarb państwa?) jest sprzeczne z konstytucją, która mówi, że RP to należy do wszystkich Polaków. Moim zdaniem skarb państwa nie ma prawa sprzedawać ziemi swoim obywatelom, a najwyżej ją przekazać nieodpłatnie.

  12. @LAVO
    „bo przepisy konstytucyjne dają upoważnienie reprezentantom narodu do tworzenia prawa, a więc także i do tworzenia takich przepisów jak te z zawłaszczaniem ziemi czy tworzeniem podatków.”

    ale, czy tworzone przepisy mają być niesprawiedliwe i działać na szkodę społeczeństwa?

  13. Ja jestem zdania, że przepisy powinny być tworzone na korzyść ogółu obywateli, a nie tylko dla grupki wybranych, żeby to im właśnie żyło się dobrze. No ale każdy z nas widzi jak jest – przepisy obowiązują tak naprawdę tylko na papierku, bo ktoś kto aktualnie jest posłem i zebrał wystarczającą grupę ludzi tak sobie wymyślił. Niestety masa ludzi uważa, że tak ma być i już – w tym tkwi cały problem i dlatego mamy to co mamy i tak trudno to zmienić. Prosty przykład – rozwija się wszędzie tolerancję, ogólnie pomysł dobry i szlachetny, ale dochodzimy powoli do takich skrajności, że nazwanie czarnoskórego Murzynem jest rasizmem, ale białego nazwanie białym rasizmem nie jest. Nawet obecni uchodźcy. Tak samo jest z prawem, tworzą nam coraz bardziej uciskające przepisy, a ludzie się na to zazwyczaj godzą, nawet jeśli są to przepisy niesprawiedliwe. W Konstytucji nie znajdziesz regulacji, że prawo ma być sprawiedliwe i słuszne – bo pojawi się pytanie słuszne dla kogo i dla kogo sprawiedliwe? W tym jest problem – jak przed sądem wykażemy, że prawo jest niesprawiedliwe, jak w sądzie zasiadają takie same lemingi jak u władzy i jak zdecydowana większość społeczeństwa? Owszem możemy próbować i jak ktoś ma szczęście, to wygra.

    Na prywatną część pytań odpowiem Tobie jeszcze dziś w mailu, tak żebyśmy Marii nie zaśmiecali za bardzo bloga prywatą.

  14. Wydziedziczenie polega na pozbawieniu prawa do zachowku. Innymi słowy, jeśli ktoś został skutecznie wydziedziczony (wydziedziczyć można tylko testamentem), to nie może ubiegać się o należny mu zachowek. Jeśli jednak wydziedziczony podważy cały testament, za pomocą którego został wydziedziczony albo jeśli udowodni, że nie ma żadnych podstaw do jego wydziedziczenia, to wtedy będzie mógł oczywiście ubiegać się o należny mu zachowek (oczywiście wtedy, gdy nie będzie nic dziedziczył albo będzie dziedziczył mniej, niż by mu się należało, gdyby miało miejsce dziedziczenie z przepisów ustawy, a nie testamentu). Czy o to chodziło? Bo może nie do końca zrozumiałem pytanie.

Nie mam żadnego wpływu na to, że komentarze stałych bywalców bloga lądują w moderacji! Proszę się nie awanturować w tej sprawie - patrz: strona "Komentowanie bloga" (na górze). Wolną dyskusję prowadzimy w Hyde Parku, a o zdrowiu w Zdrowotnym Hyde Parku.

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.