Marlene Marcello McKenna, czerniak złośliwy z przerzutami, czyli historia z serialu „Nieuleczalni”

Marlene Marcello McKenna urodziła się w rodzinie katolickich, włoskich imigrantów, wyszła za mąż za prawnika irlandzkiego pochodzenia i miała z nim troje dzieci. Pracowała razem z mężem, oboje byli zaangażowani w politykę i prowadzili bardzo intensywny i stresujący styl życia.

Marlene od dzieciństwa miała znamię na plecach, ale się nim nie przejmowała. Do czasu, bo znamię nagle zaczęło ropieć. Poszła do lekarza, który zlecił biopsję. Lekarka wezwała ją do siebie i obwieściła jej, że ma bardzo złośliwego czerniaka, że rokowania są fatalne i że pozostało jej zaledwie kilka miesięcy życia. Zleciła usunięcie znamienia, ale zaraz po tym zabiegu Marlene odkryła guzek na szyi. Zdiagnozowano przerzuty i usunięto węzły chłonne, ale nie zlecono radioterapii. Marlene uznała, że jest zdrowa. Jednak wkrótce zaczął ją boleć brzuch i miała problemy z jelitami. Ból narastał, a ona chudła. Badania wykazały czerniaka jelita. Musiała poddać się operacji, w czasie której wycięto jej 20 cm jelita. Okazało się, że przerzuty są dosłownie wszędzie. Lekarze dawali jej nie więcej niż pół roku życia. Jej syn powiedział, że to jest skutek życia, jakie prowadziła. Lekarze wciąż ją operowali i wciąż coś wycinali, a ona czuła nieznośny ból. Była chuda jak szkielet i z całego ciała wystawały jej dreny. Wyglądała tak fatalnie, że postanowiła nie pokazywać się dzieciom, żeby ich nie straszyć. Miała dość terapii i lekarzy, nie chciała więcej ani chemii, ani naświetlań. Chciała, żeby zabrali ją do domu.

Gdy Marlene była w szpitalu jej mąż rozmawiał o niej ze swoją starą ciotką. Powiedziała mu ona, że 20 lat temu lekarz zdiagnozował u niej raka. Zdziwił się bardzo i zapytał: „I co?” a ciotka odparła: „Nic, więcej do niego nie poszłam”. Ciotka zmarła szczęśliwa w wieku 90 lat, z kieliszkiem burbona w jednej ręce i z papierosem w drugiej.

Młodszy brat Marlene zainteresował się naturalnymi metodami leczenia, kiedy jego syn zachorował na zapalenie ucha. Spytał terapeutkę, czy można jakoś pomóc jego siostrze. Terapeutka doradziła dietę makrobiotyczną. Kupił książkę Michio Kushi i dał ją Marlene, ale ona uważała, że to brednie i nie chciała go słuchać. Brat się uparł, więc w końcu zgodziła się spotkać ze specjalistą. Bardzo ciężko szło jej zrozumienie, o co w tym chodzi, a co więcej kuchnia nigdy nie była jej królestwem.

Michio Kushi przepisuje jedzenie tak, jak lekarze leki. Kazał wyrzucić cukier, mąkę, nabiał i wszelką żywność chemicznie „poprawianą”. Komórki rakowe żywią się wszelkimi prostymi związkami, takimi jak cukier i mąka oraz toksynami z chemii dodawanej do żywności. Są prymitywne, więc wyrafinowana, naturalna żywność jest dla nich zabójcza. Trzeba je zagłodzić, nie dostarczając im tego, co lubią. Zlecił, żeby 50-60% żywności stanowiły całe ziarna zbóż (nie mielone!), poza tym świeże (ekologiczne) warzywa, fasola i wodorosty, nie na surowo, lecz podduszone. Owoce tylko sezonowe i lokalne. Każdy kęs należy przeżuwać do 60 razy.

Zatrudnili kucharkę makrobiotyczną, żeby uczyła Marlene i gotowała dla wszystkich domowników. Kiedy weszła ona do kuchni aż podskoczyła z przerażenia na widok kuchenki mikrofalowej. Kuchnia elektryczna też się jej nie podobała. Wyjaśniła wszystkim, że sama niedawno była chora na raka mózgu i że elektryczność, a zwłaszcza mikrofale są zabójcze dla zdrowia, ponieważ źle oddziałują na strukturę komórkową żywności. Kto chce być zdrowy ten nie powinien w ogóle mieć w domu takich urządzeń. Do kuchenki mikrofalowej nawet nie chciała podejść. Wyrzucili więc ten cały sprzęt i kupili kuchenkę gazową.

Terapeutka doradziła, żeby Marlene najpierw wyleczyła siebie, a dopiero potem swoją rodzinę. Potrawy wydawały im się mdłe, ale nauczyli się je jeść. Jej syn śmiał się, że kiedy ona przeżuwa drugi kęs jedzenia on już jest na podwórku i gra w piłkę. Wkrótce Marlene zaczęła się czuć lepiej. Zmienił się kolor jej krwi i zaczęła wierzyć, że to jest właściwa ścieżka. W końcu zaczęła nawet słuchać, co mówi do niej terapeutka. [Dieta makrobiotyczna sprawia, że stajemy się uważni, skupieni i pełni szacunku dla innych].

Lekarze byli zdumieni jej powrotem do zdrowia. Po roku odzyskała dawną wagę i poczuła się zdrowa. Wkrótce potem okazało się, że jest w ciąży. Miała 42 lata i dorosłe dzieci. Wszyscy byli przerażeni! Trzech lekarzy zalecało aborcję, ponieważ byli pewni, że rak wróci. Konsultant makrobiotyczny odradzał aborcję. Marlene obiecała Bogu, że jeśli podaruje jej życie, ona również podaruje życie. Wiedziona rozterkami udała się do żeńskiego klasztoru, żeby się pomodlić w kaplicy. Tam spłynął na nią głęboki spokój. Wiedziała, że wszystko będzie dobrze. Wychodząc natknęła się na zakonnicę, która ją obserwowała. Spytała, czy ma problem i Marlene opowiedziała jej o ciąży. Siostra ją uściskała i obiecała, że będzie się za nią modlić wraz z innymi siostrami.

Marlene, będąc w ciąży, wróciła do polityki, ale przegrała prawybory. 10 dni później urodziła zdrowego syna Josepha, który jest rówieśnikiem dziecka jej najstarszego syna. Joseph stał się ulubieńcem i oczkiem w głowie całej rodziny. Dziś i on jest już dorosły (ma 23 lata).

Marlene, chociaż jest już po 60-ce wciąż jest zdrowa i dziś czuje się lepiej niż w młodości. Napisała książkę o swojej chorobie i wyleczeniu („When Hope Never Dies”), zajęła się medycyną holistyczną i została zaproszona do Białego Domu przez prezydenta Clintona.

31 komentarzy do “Marlene Marcello McKenna, czerniak złośliwy z przerzutami, czyli historia z serialu „Nieuleczalni”

  1. Jakie to piękne! Więcej słów nie znajduję. Cieszę się, ze trafiłam na Pani bloga. Nie jestem chora, ale szukam potwierdzenia tego, co od dawna podpowiada mi intuicja. Chyba nabede te książę. Może udałoby mi się ją przetłumaczyć….gdybym znalazła chętnego wydawcę…Pozdrawiam i dziekuję.

  2. @ Kamila: historia Marlene jest najpiękniejsza ze wszystkich w tym serialu.

    Mam do wszystkich gorącą prośbę – przekazujcie tę wiedzę dalej, niech się o tym dowie jak najwięcej ludzi. Skończmy z mordowaniem chorych, czas się opamiętać. Niech chorzy wiedzą, że jest alternatywne wyjście z matni.

  3. Wielkie dzieki Astromario..
    Ja przytocze przykład z własnego doswiadczenia..moja mama juz nieżyjaca ,w wieku 70 lat ma plecach miała ranę, ,która sie nie goiła,i ciagle krwawiła,nie było lekarstwa na wylecznie tego ,Na nic zdały sie wszelkie mascie zapisywane przez lekarzy.

    Pewnego dnia znalazły nasze dzieci purchawkę gigantyczną /Langermannia gigantea/,miałam atlas grzybów i tam wyczytałam ,ze ta pruchawka często była stosowana przez drwali na trudno gojace sie rany..mająca antybiotyczne właściwosci..
    no i tym grzybem pokrojonym w plasterki przykładaliśmy tą ranę na plecach..i stał się cud rana zagoiła.
    Grzyb ten jest pod ochrona ,wyglada jak główka kapusty jest tak olbrzymi….
    .

  4. Ja wiem, że tu dalej o zdrowiu. Ale wrzucam ciekawy wywiad opisujący jak odbiera się prawa rodzicielskie na świecie. Wywiad dotyczy Szwecji, ale w Wielkiej Brytanii, czy Norwegii jest już tak samo. Tak ma też być w Polsce. Moja rodzina z Wielkiej Brytanii już jest przerażona, że dzieci uczy się kablowania na rodziców w szkole, wiedzą że nie mogą dostać żadnej kary przez co szantażują rodziców do niebywałego stopnia. W Wielkiej Brytanii teraz modne są orgie w saunach czy na imprezach wśród 13-latków i to z nimi rozmawiaja seksuolodzy o bezpiecznym seksie. Bo za dużo aborcji, która jest legalna i reklamowana w mediach:
    http://gosc.pl/doc/789339.Szwedzki-model-katastrofy

  5. Tekla ! Znam ten rodzaj purchawki olbrzymiej, bo jestem nawiedzonym zbieraczem grzybow i rzeczywiscie jest dosyc wielka wygladem przypominajaca stara pilke gumowa. Wtedy, kiedy taki egzemplarz znalazlam , nie wiedzialam, ze jest pod ochrona.
    Zrobilam z jednego takiego grzyba wiele „kotletow” panierowanych, jak schabowy. Pycha !!! Mozna tez tak przyrzadzac kanie, ktore latwiej mozna znalesc.

    Wtedy mialam od kogos pozyczony wielki atlas grzybow, gdzie byl opisany ten gatunek i gdzie podane byly przepisy rowniez nietypowe do ich przyrzadzania.

    To, ze ten grzyb ma takie wlasnie zewnetrzne zastosowanie jest dla mnie milym zaskoczeniem i potwierdza cudowny, leczniczy swiat natury, bo to sa chyba tez te rzeczy, o ktorym sie filozofom nie snilo…. hi,hi !

  6. Nieustraszona!!Ten atlas zrobił lekarz wegierski,którego pasja były grzyby,opisywał je i własnie chyba sam intuicyjnie przewidział ,,ze grzyby to tez lek na wiele chorób!!/atlas wydany30lat temu/
    Zachecam wszystkich do zbierania grzybów i jedzenia..to nie prawda co merdia często pisuja ,ze grzyby nie maja zadnej wartosci!!!
    Nawet nie zdajemy sobie sprawy jak cudownie leczniczy swiat nas otacza,prawie kazda roslina ma lecznicze własciwosci!!od koniczyny,poprzez perz znienawidzony przez działkowiczów..
    Czytam Ozarowskiego i podziwiam Jego pasje oraz wielka wiedze ,Fascynująca książka,zachęcam wszystkich do zbierania i kolekcjonowania roslin ,ktore tak blisko rośln i tyle mogą nam pomóc . ..

  7. Zielarz Witold Poprzęcki zawsze mówił, że najbardziej zdrowotnie działają te „chwasty”, które są utrapieniem rolnika, bo najtrudniej je wytępić. Czyli perz, mniszek, rdest ptasi, pokrzywa itp.

    Kwiatki białej koniczyny ratowały mnie w czasie zapalenia wyrostka. Dzięki nim udało mi się przez kilka lat wymigiwać od operacji. Niestety, w końcu wyrostek poległ i nic mu już nie pomogło.

  8. Z grzybkami ostrożnie, zważywszy na ostre chemtrails i duże wchłanianie przez grzyby z otoczenia…

  9. Oj,Astromario Ty bez ślepej kiszki i tak jesteś mądra!!

    A,,chwasty”to mamy w rządzie i urzędach!! Nie wiem dlaczego tak się przyjęło w rozumowaniu ,ze gro roslin to chwasty! A wiekszość ludzi kosi trawniki i wyrywa te biedne rośliny,a potem wydaje kasę na chemię..
    .
    Walczmy o powrót .,,chwastów ” bo bez nich zginiemy!!

    Ostatnio jak byłam jesienią na Ukrainie to dokładnie przypomniał mi się świat mego dzieciństwa,cudowne ogródki przed domami,pełne różnorodnych kwiatów ,,wszędzie na łakach zioła kwitnace,dziko rosnace mięty macierzanki och te zapachy..,olbrzymie łopiany,spacerujace po drogach kury i gęsi.., pasące sie na łąkach krowy i konie..,,aż żal pomyśleć co zrobi UE jak tam wlezie..

  10. @ Tekla: na szczęście nie myślę ślepą kiszką 😉

    Ja też strasznie tęsknię do wsi mojego dzieciństwa! Dziś wieś to jakiś kurort, murowane wille, strzyżone trawniki, cyprysy przy domach – to nie jest wieś! Wieś to domki wśród pól, kury i piejące koguty, gęsi szczypiące po piętach, agresywne indyki goniące obcych, konie i czerwone krowy pasące się na zielonej trawie, krowie placki na łące, wielkie łopiany pod płotami, rozlewiska z kaczeńcami, warzywa rosnące za chałupą… tego już dziś nie ma 😦

    Chyba muszę sama taką wieś stworzyć, może na wschodnich kresach…

  11. …ta pelna kwiatow polska wies wspominala niedawno moja jedna klientka ktora bywala w Polsce za czasow komuny,
    byla w Polsce po raz kolejny w zeszloroczne lato i powiedziala ze teraz jej sie juz nie podoba, bo nie ma juz polskiego charakteru…tych kwiatowych dzungli przed domami, sa za to puste przystrzyzone trawniki…
    Moim skromnym zdniem to strategia systemu, chca ludzi oduczyc wiedzy jak uprawiac, dbac i pielegnowac, by Polacy jak i reszta swiata byli wygodniccy i bezbronni.

  12. @Astromaria

    Ja też strasznie tęsknię do wsi mojego dzieciństwa! Dziś wieś to jakiś kurort, murowane wille, strzyżone trawniki, cyprysy przy domach – to nie jest wieś! Wieś to domki wśród pól, kury i piejące koguty, gęsi szczypiące po piętach, agresywne indyki goniące obcych, konie i czerwone krowy pasące się na zielonej trawie, krowie placki na łące, wielkie łopiany pod płotami, rozlewiska z kaczeńcami, warzywa rosnące za chałupą…

    Coś pięknego ! Serce się kraje.
    W tym roku planuję porobić zdjęcia, by pokazać resztki takich własnie wsi w naszej okolicy 🙂 Mam w planach całodniowe wycieczki rowerowe.

  13. Widze, ze wszystkim tu nam marzy sie powrot do …normalnosci czyli powrotu do natury i zycia wedlug JEJ odwiecznych praw i co wcale nie oznacza ckliwych marzen o „wsi sielskiej i anielskiej”, ktora w ten sposob degradowano i osmieszano.

    Masy chlopskie „awansowaly” na robotnikow produkujacych przemyslowe „gowna” zatruwajace ludzi i swiat i przy takiej „karierze” zaczeli wstydzic sie swojego „pochodzenia” i dlatego wsie chca sie na sile „umiastowic”.

    Ubawilam sie bardzo, jak raz „odkrylam” rolki sztucznej trawy w sklepie z materialami budowlanymi, toz to jest potwierdzenie totalnej paranoi narzuconej przez „chwasty” umyslowe pewnej grupy pasozytow czlekoksztaltnych, co to nie sieja, nie orza, a jeszcze zyja kosztem ludzi i NATURY i ktora nam jeszcze obrzydzaja. Pfui! Teufel !

    Jednak chlop …potega jest i basta i ma dziejowa misje „produkowania” tego, co wszyscy potrzebuja :

    http://stopsyjonizmowi.wordpress.com/2012/02/23/konopie-nadzieja-na-lepsza-przyszlosc/#more-18998

  14. Nieustraszona@
    Mieszkałam z Wietnamką w akademiku ,ona zbierała te ,,chwasty”i je kisiła!!!a potem wcinała jako sałatkę….

  15. @Astromaria

    (…) i czerwone krowy pasące się na zielonej trawie (…)

    Hę? Dzieci Kwiaty, Hippisi i LSD? 😉

  16. Lebiodę kiedyś uprawiano, a potem zdziczała. Kiedy byłam na wakacjach na wsi przyrządzali tam lebiodę jak szpinak. Na szczęście to bardzo pospolita roślina.

  17. W makrobiotyce stosowane są różne „chwasty”, bo one mają właściwości lecznicze. W jednym z odcinków „Nieuleczalnych” ratowano kobietę chorą na raka płuc, a ponieważ była zbyt słaba, żeby mogła gotować sama zajęły się nią przyjaciółki. Były bardzo zdumione warzywami, które przyniósł instruktor gotowania, była tam np. kapusta pastewna, której one nigdy nie widziały, a która jest bardzo zdrowa. Takimi rzeczami karmi się zwierzęta (a raczej karmiło kiedyś, zanim wciśnięto nam pasze GMO, szkodliwe zarówno dla zwierząt jak i dla późniejszych konsumentów), a to powinni jadać też ludzie.

  18. @ LogoPedant: ja jestem z pokolenia hipisów! Załapałam się wprawdzie na samą końcówkę tego nurtu, ale jednak. Chodziłam w długich, kwiaciastych kieckach, z wianuszkiem na długich włosach i w kapciach z łyka. Słuchałam muzyki tworzonej pod wpływem LSD i oglądałam te bajecznie kolorowe okładki płyt, np. „Sierżanta Peppera”. Ech…

  19. @ nieustraszona: wielkie dzięki za link do tej wegetarianki, super blog, przepisy boskie, może na stare lata nauczę się gotować?

  20. Astromaria! Ciesze sie, ze sie …cieszysz i moje dwie babcie zielarki tez sie ciesza z zaswiatow.

    Jednak stara inkwizycja z obecna cofa sie …., bo natura zawsze zwycieza i unieszkodliwia zbedne w niej balasty.

    Wyrzuc z siebie prosze te „programy starosci”, bo wkrotce dojdzie tu wiedza o wlasciwosciach odmladzajacych pewnego grzybka.

    Wyglad brzydkiej, pomarszczonej i zlosliwej „czarownicy”, to tez propaganda „starej” inkwizycji stworzonej przez stetryczalych, sprochnialych capow wychowanych starotestamentowo i nienawidzacych kobiet z ich madroscia.

  21. Opiszę tu też przypadek starszej pani z rakiem kości. Lekarze wprost palili się, żeby jej urżnąć nogę i byli wkurzeni, że ona nie chciała. Nie wiem, ile ona ma lat, ale w czasie kręcenia serialu obchodziła 60 rocznicę ślubu, więc musiała mieć coś około osiemdziesiątki. Tak ślicznej kobiety dawno nie widziałam! Nie mogłam oderwać od niej oczu. Po prostu siwa księżniczka z bajki! I mąż był w niej bardzo zakochany!

  22. Pingback: Ś.P. Magda Prokopowicz, szefowa Rak & Roll, śmiertelna ofiara kartelu farmaceutycznego | Portal Jarka Kefira - wiadomości, informacje, wydarzenia

  23. Nie rozumiem, po co jej ta chemia? Zachorowała, bo za pierwszym razem w jej organizm wstrzyknięto takie ilości gazu musztardowego, że to cud, że zdołała to przetrwać. To nie mija bez śladu. Marlene ma teraz swoje lata i stare błędy się mszczą. Gdyby od razu leczyła się makrobiotyką i nie zgodziła na chemię, operacje i naświetlania prawdopodobnie dziś nie byłoby powtórki.

  24. Szkoda. Nie wyciągnęła wniosków z poprzedniej „terapii”, która mało jej nie zabiła. Wiem, że rodzina zbierała pieniądze na konwencjonalną terapię onkologiczną, co dla mnie jest co najmniej dziwne. Ale ludzie pod wpływem lęku działają zupełnie irracjonalnie. Jej organizm był bardzo wyniszczony poprzednią chemią i naświetlaniami, więc miała niewielkie szanse w walce ze wznową. To samo zrobił Paweł Szczerbiński i tak samo się to zakończyło.

  25. Marlene zmarła w 2013 roku w wieku 67 lat (lekarz dał jej max 1 rok życia, czyli miała umrzeć w wieku 41 lat)

Nie mam żadnego wpływu na to, że komentarze stałych bywalców bloga lądują w moderacji! Proszę się nie awanturować w tej sprawie - patrz: strona "Komentowanie bloga" (na górze). Wolną dyskusję prowadzimy w Hyde Parku, a o zdrowiu w Zdrowotnym Hyde Parku.

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.