Alice Miller o Zygmuncie Freudzie i jego psychoanalizie

Najgoręcej bronione opinie to najczęściej nie te, które uznajemy za najsłuszniejsze, lecz te, które najbardziej zgadzają się z naszym systemem przekonań nabytym w wyniku wychowania. Tworząc dogmaty z tych fałszywych przekonań jednostka broni się przed swoim własnym bolesnym przebudzeniem. Freudowskie teorie dotyczące dziecięcej seksualności, kompleksu Edypa i instynktu śmierci pełnią tę samą rolę. Na podstawie swych badań, w części opartych na hipnozie, Freud odkrył, że jego wszystkie pacjentki i wszyscy pacjenci byli dziećmi maltretowanymi i opowiadali swoje historie w języku symptomów (S.Freud, 1896). Ogłaszając wyniki swych odkryć w środowisku psychiatrycznym w 1896 Freud znalazł się całkowicie sam ze swoją wiedzą, której żaden z jego kolegów, specjalistów w tej dziedzinie, nie podzielał. Nie potrafił długo wytrzymać tej izolacji. Parę miesięcy później, w 1897 roku, zakwalifikował opowiadania swych pacjentów o wykorzystaniu seksualnym jako czyste fantazje wynikające z pierwotnych potrzeb popędowych. Uśpienie ludzkości, nagle gwałtownie zachwiane, mogło trwać sobie dalej.

Każdy, kto konfrontowany jest z faktem maltretowania dzieci i widzi u innych rozmiar wyparcia i zaprzeczenia tamtej rzeczywistości, jest wstrząśnięty, gdyż nasuwa się wtedy pytanie: „A jak było ze mną?”. Jeśli osoby, które z cała pewnością były ofiarami najstraszniejszego traktowania mogły to stłumić w takim stopniu to na jakiejś podstawie ja mogę mieć przekonanie, że pamięć mnie nie myli? Pytanie to nasunęło się również Freudowi, gdy był jeszcze podatny na pytania i nie uzbroił się w swoje teorie by się przed tą niewiadomą bronić. Wziął pod uwagę przeróżne hipotezy, między innymi gwałtownie oskarżał ojca, co widoczne jest w jego liście do Fliess’a: „Niestety, mój własny ojciec należał do takich perwersyjnych osobników i stał się przyczyną histerii mojego brata oraz niektórych moich młodszych sióstr. Częstość tego typu relacji często dawała mi do myślenia” (list 120, w S.Freud, 1986, str.245).

Każdy chyba zrozumie rozmiar lęków, jakie rodziły się w nim pod wpływem podobnych oskarżeń w stosunku do własnego ojca. Myśli te miały na pewno dużo bardziej niebezpieczny wydźwięk sto lat temu. Być może Freud znalazłby w sobie siłę by zweryfikować te hipotezy na temat ojca gdyby był w jego otoczeniu ktokolwiek, kto by go w tym podtrzymał i wsparł. Lecz nawet jego najbliższy przyjaciel, Wilhelm Fliess okazał się nieprzemakalny na odkrycia Freuda. Natomiast jego syn Robert Fliess, który stał się później psychiatrą i analitykiem, opublikował trzy dzieła, w których dostarczył bardzo ważnych informacji na temat nadużyć seksualnych dokonywanych przez rodziców na dzieciach. Trzeba było dziesięcioleci by on sam mógł się zorientować, że w wieku dwóch lat stał się ofiarą wykorzystania seksualnego ze strony swego ojca i że współgrało to bardzo ściśle z momentem, gdy Freud odwrócił się od prawdy. Robert Fliess upublicznił swą własną historię przytaczając ją w swojej książce, ponieważ był przeświadczony, że jego ojciec przeszkodził Freudowi w większym zaangażowaniu się w rozwój teorii dziecięcych traumatyzmów. To wszystko, co się wydarzyło, poza wszystkim innym, spowodowało, w ocenie Roberta Fliessa, gwałtowne poczucie winy u jego ojca (R.Fliess, 1973). Trudno jest z dystansu oceniać słuszność tego przypuszczenia.

Mamy całe mnóstwo innych możliwych wyjaśnień na temat tego, dlaczego Freud w 1897 zaparł się prawdy. Wszystkie one posiadają jeden punkt wspólny: przyczyna tego ciężkiego w skutkach posunięcia związana była z prywatnym życiem Freuda.

Alice Miller, była psychoanalityczka, doktor psychologii, filozofii i socjologii, autorka wielu książek

5 komentarzy do “Alice Miller o Zygmuncie Freudzie i jego psychoanalizie

  1. Allice Miller dowodzi ponownie starej prawdy: nie ma ludzi zdrowych, są tylko niewystarczająco przebadani.

    Ale dotyczy to też jej samej.

  2. Wszyscy znamy powiedzenie „lekarzu, ulecz się sam”. Problem chorych lekarzy jest stary jak świat. Ale gdyby nie ci wszyscy nawiedzeni, stuknięci, znerwicowani i nieprzystosowani, świat tkwiłby w marazmie i nikomu nie chciałoby się nawet kiwnąć palcem, by go zmienić.

    Tzw. „oświecony” wie, że świat z założenia jest niedoskonały i że nie da się go naprawić, więc tylko obserwuje w milczeniu pełne heroizmu zmagania bliźnich, nie włączając się w ten cały cyrk. Nieoświeceni natomiast walczą o prawa kobiet, murzynów, gejów oraz „niewinnych” dzieci (które w rzeczywistości wcale aniołkami ani niezapisanymi kartami nie są), sprawiając, że tu i tam czasowo coś się polepsza. Ale i tak z góry wiadomo, że co się polepszy, to się popieprzy (jak mawia moja siostra)…

    I tego właśnie uczy ezoteryka: że w świecie ZAWSZE panuje równowaga między dobrem a złem, tak samo jak poziom cieczy zawsze jest taki sam w naczyniach połączonych.

  3. jakby nie było…, -wszechświat z założenia jest dobry, -ważna jest równowaga, -‚nieprzyjemne’ jest subiektywne, -murzyny, kobiety, geje to taki boży artystyczny nie ład, ale też SZTUKA… co złego to nie ja, pa

  4. Pingback: Psychoanaliza a psychopatia czyli P.S. do poprzedniego wpisu « Astromaria

  5. Mario – nie można świata zewnętrznego naprawić, można tylko przenieść się do innej równoległej rzczywistyści, w której będą ludzie o podobnej częstotliwości jak nasza i podobnych przekonaniach.

Nie mam żadnego wpływu na to, że komentarze stałych bywalców bloga lądują w moderacji! Proszę się nie awanturować w tej sprawie - patrz: strona "Komentowanie bloga" (na górze). Wolną dyskusję prowadzimy w Hyde Parku, a o zdrowiu w Zdrowotnym Hyde Parku.

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.