„Sekret” przetłumaczony na język racjonalistyczny

Pewna zaprzyjaźniona osoba przyniosła mi Newsweeka z 3 maja z rekomendacją, że koniecznie powinnam to przeczytać. Na okładce rzuca się w oczy wyróżniony tytuł: „Osho i inni duchowi oszuści”. A w środku… Przeczytałam ten tekst dwa razy, bo za pierwszym razem nie uwierzyłam w to, co widzę. Za drugim czytaniem musiałam się uszczypnąć, żeby nabrać pewności, że nie śnię. A potem nie mogłam zamknąć ust ze zdumienia. Dobrze, że muchy jeszcze się na dobre nie obudziły, bo któraś mogłaby mi do nich wpaść. Autor wprost dyszy z nienawiści… do czego właściwie? Trudno powiedzieć. Chyba do metafizyki najogólniej mówiąc, ale jak na mój rozum, jest to chyba manifestacja zapiekłego i fanatycznego światopoglądu materialistycznego. W każdym razie Tomasz Stawiszyński, pisząc o sprawach, których zupełnie nie rozumie używa słów tak mocnych, jakich ja nie użyłam nawet wtedy, kiedy pisałam o ludobójstwie i tyranii. A między autorką „Sekretu”, Rhondą Byrne, duchowym nauczycielem Osho i Hitlerem stawia znak równości. Spokojnie, proszę nie sądzić, że zwariowałam. Nie, naprawdę czuję się dobrze, chociaż po tej lekturze nie mogę dojść do siebie ze zdumienia, że można napisać coś tak toksycznie jadowitego, a co więcej – delikatnie mówiąc – nieprawdziwego. Zarzuty, które padają tam pod adresem Osho są wyssane z palca, ale nie takiego zwykłego, dziennikarskiego, lecz tajniackiego. Całą tę aferę z aresztowaniem guru zaaranżowali prawicowi politycy i agenci służb specjalnych wraz z władzami Kościoła Katolickiego, świętej,  pobożnej i nieskalanej grzechem instytucji znanej z podpalania stosów, organizowania pogromów pogan, nawracania niewiernych ogniem i mieczem, wykorzystywania seksualnego dzieci i innych, skandalicznych, a nawet wręcz zbrodniczych wyczynów. Każda niekatolicka wspólnota duchowa, a zwłaszcza taka, którą prowadzi guru tak skutecznie wyzwalający ludzi ze zniewolenia religijnego i umysłowego stanowi dla Kościoła i polityków wielką i groźną konkurencję. Ale autorowi, panu Tomaszowi Stawiszyńskiemu nic o tym nie wiadomo, a jeśli wiadomo, to mu to nie przeszkadza. Bo tak mu jest wygodnie, żeby móc bezkarnie i skutecznie uprawiać swoją antymetafizyczną i ateistyczną demagogię. Osho nie zmarł z przedawkowania psychotropów ani z powodu zaćpania, lecz na skutek  ciężkiego zatrucia talem, którym go potraktowano w państwowym, teksańskim więzieniu. Teksas jest najbardziej katolickim i nietolerancyjnym stanem USA, w którym rządzą partie prawicowe i w którym nie szanuje się ludzkiego (a najbardziej niekatolickiego i czarnego) życia. Zbrodnia ta oburzyła wiele szanowanych i sławnych osób, które wystosowały list protestacyjny do prezydenta USA, Ronalda Reagana. Ale służby specjalne puściły w świat swoją własną wersję zdarzeń, równie prawdziwą, jak oficjalne komunikaty na temat wydarzeń z 11 września. Kto chce poznać „w pigułce” mądrości przekazywane przez Osho może to zrobić odwiedzając stronę Fundacji Przyjaciół Osho. „Po owocach ich poznacie”. Porównajcie sobie sami, jakie owoce wydaje polityka i tajne służby, które nie wahają się mordować własnych obywateli w Pearl Harbor czy w WTC, a jakie nauka i praca Osho, najbardziej dziś lubianego i najczęściej czytywanego nauczyciela duchowego na świecie. Po przeczytaniu tego toksycznego paszkwilu zastanawiam się, czy naprawdę na świecie nie ma zjawisk bardziej zasługujących na napiętnowanie i  zmiecenie z powierzchni ziemi, niż treści przekazane przez Osho i Rhondę Byrne, autorkę równie nienawistnie sponiewieranego przez pana Stawiszyńskiego „Sekretu”? Nic w przyrodzie nie ginie, tylko zmienia formę istnienia. Niedawno w moich „Mapach świadomości” opisałam ludzi z III etapu rozwoju duszy. W tym odcinku moich rozważań pokażę, czym dziś zajmują się ludzie o mentalności niegdysiejszych kościelnych inkwizytorów, znanych z przerażających opowieści o polowaniach na czarownice i paleniu heretyków na stosach religijnej nietolerancji. Dzisiejsi tępiciele wolnej myśli nie występują już raczej z pozycji religijnych (wyjątkiem, takim można rzec reliktem zamierzchłej przeszłości lub żywą skamieliną jest ksiądz Posacki), lecz zgodnie z duchem czasu przeszli na stronę materialistyczno-ateistycznej nauki, gdzie zajmują się tropieniem herezji przeciwko tzw. „rozumowi”. Niestety, ich działalność oraz styl myślenia z rozumem nie mają nic wspólnego, podobnie jak trudno doszukać się rozumu w postępowaniu ich religijnych odpowiedników z dawno minionych czasów. Zarówno religijni, jak i racjonalistyczni siepacze mają kilka wspólnych cech: bezrozumny fanatyzm, nietolerancję i okrucieństwo. Chyba czytelnikom tego bloga nie muszę przedstawiać filmu i książki „The Secret”, uczących pozytywnego myślenia i przyciągania szczęścia. Jedni uczą się tej sztuki szybko i skutecznie, inni dopiero nad tym pracują, ale chyba większość przyzna, że coś w tym jest i że nasz sposób myślenia oraz stosunek do życia mają realny wpływ na nasz los i zdrowie. Nawet akademicka psychologia przyznaje, że osoby ponure, zgorzkniałe i nastawione pesymistycznie, a zwłaszcza przepełnione żalem i nienawiścią do całego świata nie tylko przyciągają do swojego życia pecha, ale są nielubiane przez innych i najczęściej poważnie chorują, a ich choroby określane są przez medycynę jako „nieuleczalne”. Osoby nie wierzące w moc ducha biernie poddają się zabiegom medycyny alopatycznej i oddają się w ręce onkologów nawet nie próbując ratować się metodami niekonwencjonalnymi i pokornie zasilają tabele statystyk zgonów. W najlepszym razie lekarze diagnozują u nich wznowę nowotworu. Jest to spowodowane niewiarą w siłę sprawczą własnego ducha i brak optymizmu, wynikającego z wiary w wyższy, duchowy porządek świata. Kto nie wierzy, że życie ma sens, ten nie ma motywacji, żeby zmagać się z problemami i tym samym nierzadko wydaje na siebie wyrok śmierci lub skazuje się na ciężką chorobę. Optymiści i ludzie wyznający jakąkolwiek religię są zdecydowanie zdrowsi i dłużej zachowują dobrą kondycję niż osoby nieświadome własnego pierwiastka duchowego. Nawet oficjalna medycyna przyznaje, że optymiści żyją dłużej i do późnej starości zachowują dobrą kondycję. Lekarze wiedzą też, że jeśli pacjent nie wierzy w wyleczenie i nie ma woli życia, jest mało prawdopodobne, że pokona chorobę. Niedawno pisałam na blogu o przypadku ateisty, Thomasa Mellen-Benedicta, który przez całe życie był pesymistą, zamartwiającym się z powodu ekologii, a w końcu doszedł do wniosku, że ludzkość jest pasożytem i nowotworem toczącym planetę. Złość i gorycz doprowadziły w końcu do tego, że sam został zaatakowany przez złośliwego raka. I tak, jak sam się zabił własnymi myślami, tak sam, również myślami, ale tym razem pozytywnymi, przywrócił się do życia. Wystarczyło, że zrozumiał prawa duchowe, żeby całkowicie i na zawsze pozbył się raka oraz wszelkich innych, trapiących go życiowych problemów. „Sekret” przekazuje nam wiedzę na temat praw duchowych. Uczy, że jeśli cierpimy, to znaczy, że błądzimy, czyli mówiąc inaczej pogrążeni jesteśmy w ignorancji, wynikającej z niewiedzy. Ale przecież błądzić jest rzeczą ludzką, więc nie ma w tym nic złego ani nagannego. Na szczęście błędy można naprawiać, niezależnie od tego, jak są poważne i jak głęboko pogrążyliśmy się za ich sprawą w nieszczęściach. Każdy błąd da się skorygować, trzeba tylko trochę siły woli i wiedzy, jak to zrobić. Nie powinniśmy wpadać w poczucie winy ani w panikę z powodu niewłaściwego myślenia, bo myśl jest tylko myślą i zawsze można ją zmienić. Prawie wszyscy zostaliśmy wychowani przez zrzędzących rodziców i dziadków, którzy zamiast nas chwalić i pozytywnie wspierać w rozwoju woleli nas krytykować, a nawet wyzywać nam od niedołęgów i życiowych nieudaczników. Co jeszcze gorsze, nierzadko uczyli nas pesymizmu i czarnowidztwa. Po takim „treningu” wchodzący w życie młody człowiek nie wierzy we własne siły ani w to, że cokolwiek może mu się udać. W co wierzysz, to masz. Jeśli wierzysz, że się do niczego nie nadajesz, to sukcesu na pewno nie odniesiesz. A jeśli zaczniesz ponosić klęski, utwierdzi cię to jeszcze silniej w przekonaniu, że nic ci się udać nie może i w ten sposób wpadniesz w spiralę niepowodzeń. To wiedzą nie tylko metafizycy, tę prawdę uznała nawet akademicka psychologia. Psychoterapia na tym właśnie polega, że człowiek uczy się pozytywnego postrzegania własnej osoby i działania z wiarą w sukces. Każda nasza myśl jest modlitwą. Jeśli nasze myśli są ponure, to tak jakbyśmy modlili się o nieszczęście i zło, a przy okazji takimi myślami rujnujemy swoje zdrowie, co wkrótce ujawni się pod postacią depresji, która otwiera furtkę do poważniejszych zaburzeń. Mądrość ludowa wyraża to prawo w postaci porzekadła „nie kracz, bo wykraczesz”. I odwrotnie: myśląc pozytywnie przyciągamy do siebie fortunę, życzliwych ludzi i dobre wydarzenia. Wielu ludzi wyszło z poważnej depresji ze stanami lękowymi tylko dzięki kontrolowaniu myśli, które produkuje ich umysł. „Sekret” (i nie tylko „Sekret”, bo akademicka psychologia również) uczy, że nie ma sensu płakać nad rozlanym mlekiem. Co się stało to się nie odstanie. Nie ma sensu stać w miejscu, a tym bardziej patrzeć za siebie, lejąc łzy z powodu dawnych niepowodzeń czy nawet tragedii. Stało się, no cóż, w życiu zdarzają się różne rzeczy, prawdziwe dramaty również. Śmierć dziecka na pewno jest przeżyciem traumatycznym i nie da się jej zbyć banalnymi, pocieszającymi słowami. Ale po naturalnym okresie żałoby należy wziąć się w garść i ruszyć do przodu. Jeśli cierpienie nie mija można skorzystać z pomocy terapeuty lub księdza, a w ostateczności medium, które pomoże nawiązać kontakt z zaświatami. Wszystko jest dobre, co prowadzi do pozytywnych zmian. Pogrążanie się w poczuciu beznadziei nie służy nie tylko osobie, która poniosła stratę, ale może być traumatyczne dla reszty rodziny, np. dla pozostałych dzieci i małżonka. Nie znając praw duchowych lub w nie nie wierząc sami sobie podstawiamy nogę i sabotujemy szczęście. Chciałam napisać, że mając niewłaściwy plan wiążemy się z niewłaściwymi ludźmi, ale to jest nieprawda. Ludzie, których spotykamy zawsze są „właściwi”, bo oni odzwierciedlają stan naszego umysłu. Jeśli przyciągamy toksycznych i nieżyczliwych ludzi, realizujemy prawo przyciągania: tacy ludzie są jak najbardziej „właściwi” z punktu widzenia stanu naszego ducha. Są oni po to, żebyśmy sobie uświadomili, że coś jest nie tak, jak być powinno. Być może życie musi nam porządnie dać po twardej i niereformowalnej głowie, żebyśmy w końcu zaczęli szukać jakiegoś wyjścia z labiryntu, w którym się znajdujemy. Jednak żeby się rozwijać potrzebna jest pokora i umiejętność przyznania się do błędu lub przynajmniej do bezsilności. Ta bezsilność i ogłoszenie duchowego „bankructwa” nierzadko są zbawienne, bo prowadzą do otwarcia się na poszukiwanie pomocy w świecie ducha. Ja sama nigdy nie znalazłabym drogi do zdrowia i szczęścia, gdybym wcześniej nie znalazła się na samym dnie. Arogancki ignorant nigdy nie przyzna się do błędu i będzie brnął w złą sytuację coraz głębiej i głębiej, aż w końcu sam doprowadzi się do zawału, raka a nawet śmierci w męczarniach. Rzecz jasna winą za to obciąży Boga, życie, okrucieństwo natury, złośliwą żonę, wykolejone dzieci, teściową, wrednego szefa i wszystko oraz wszystkich wokół (co uważa za „czynniki obiektywne”), ale nigdy siebie samego. To nie on jest winny. Winne jest „bezmyślne okrucieństwo ludzi i totalny bezsens życia”. I oczywiście doprowadzający go do szewskiej pasji fakt, że po tej ziemi chodzą ci wszyscy beznadziejni idioci, którzy mają czelność wierzyć w płaską ziemię lub zajmować się takimi kretynizmami jak astrologia, radiestezja i wszelka inna, odrażająca antynauka. Nawet nie próbuj mu pokazywać „Sekretu” ani tłumaczyć Prawa. Nie tylko nic nie zrozumie, ale wpadnie we wściekłość i szał nienawiści. Nie tylko go to nie uratuje, lecz jeszcze bardziej mu zaszkodzi. Jeśli jakimś cudem udało mu się dotąd uniknąć zawału lub wylewu, teraz naprawdę szlag go może trafić. Uważaj, żeby i ciebie nie oskarżył o spowodowanie jego śmierci.Oto jak przeciętny racjonalista rozumie prawa duchowe – cytaty z tekstu Tomasza Stawiszyńskiego (ani w książce, ani w filmie „Sekret” NIE MA tych treści, Stawiszyński celowo i cynicznie wprowadza czytelników w błąd):

Jeśli chcesz uwolnić się od cierpienia – pracuj nad stanem umysłu, kontentuj wszelkie reguły, biegaj nago po ulicach, przejeżdżaj skrzyżowania na czerwonym świetle i – przede wszystkim bogać się. Prawda, że proste? I zarazem straszne. Chorujesz na nowotwór złośliwy? Twoje czteroletnie dziecko zginęło potrącone przez pijanego kierowcę? Rodzice zostali okrutnie zamordowani? Gwałcił cię ojciec i do tej pory nie możesz sobie z tym poradzić? Zdradzę ci sekret. To twoja wina. Nie miej więc żalu do losu, do bezmyślnego i ślepego okrucieństwa ludzi, przyrody albo świata, w którym żyjesz. To tylko mrzonki, którymi próbujesz zakłamać własną odpowiedzialność. Miej żal do siebie. Sam tego chciałeś. Sam sobie (i swoim bliskim) zgotowałeś ten los. Na szczęście jeszcze nie wszystko stracone – guz może zniknąć, dziecka nic wprawdzie nie przywróci do życia, ale możesz mieć inne, równie rozkoszne jak tamto, które zginęło (najlepiej z jakąś nową, piękniejszą żoną albo z nowym, bardziej przystojnym mężem). A srebrne Porche, sto milionów euro na koncie, prywatny jacht zacumowany przy jakimś urokliwym wybrzeżu Pacyfiku oraz ogromna posiadłość w Południowych Włoszech skutecznie złagodzą smutek po stracie rodziców i wspomnienia o ojcu gwałcicielu.

Przesłanie artykułu można streścić mniej więcej tak: pozostańcie wierni temu, w co wierzą wszyscy wokół, zaufajcie religii, politykom, medycynie i nauce. Tak jak jest jest zupełnie OK i nie trzeba nic zmieniać. Cierpcie, módlcie się, łykajcie przepisane leki, bądźcie pokorni, nie buntujcie się, nie podnoście głów, niczego nie zmieniajcie, niczego nie pragnijcie, bo i tak nie dostaniecie, do niczego nie dążcie, bo i tak wam się nie uda, wegetujcie w beznadziei, bo nie warto się narażać się na przeżycie nieuniknionego rozczarowania. A jeśli pijany kierowca przejechał wasze dziecko lub psychopata zabił waszych ukochanych rodziców, to do końca życia wyjcie z rozpaczy do księżyca, nie miejcie nadziei, że wam kiedykolwiek przejdzie i pamiętajcie, że życie pełne jest bezsensownego okrucieństwa, cierpienia i niezasłużonej niesprawiedliwości, a silniejszy zawsze zjada słabszego. Trzymając się tych mądrych zasad dociągniecie jakoś do grobowej dechy przeżuwając z goryczą dawne klęski i mądrze spodziewając się wszystkiego najgorszego, więc żadne, nawet najgorsze nieszczęście ani choroba was nie zaskoczą. Dążenie do realizacji marzeń i ambicji, a zwłaszcza dążenie do szczęścia są patologią i antyspołecznym wichrzycielstwem. A przede wszystkim są to groźne idee, bo skoro i tak się nie uda, to po co narażać się na ryzyko rozczarowania? Skądś znam takie „mądrości”… Gdzie je widywałam? Na stronach i blogach zdeklarowanych ateistów. Oto przykład – studentka, która przedstawia się w taki oto sposób:

Studentka filologii polskiej na Uniwersytecie Śląskim, kompletnie nieprzystająca do rzeczywistości. Osiągnięcia życiowe mizerne, dwoje rodziców i brak własnego miejsca na ziemi. Wieczne narzekadło szukające inaczej. Intelektualistka dręcząca się wytworami własnej chorej imaginacji. Tworzy plugawą, ekshibicjonistyczną literaturę w komercyjnym portalu.

Jak miło… A dalej? Jeszcze milej, proszę bardzo, oto jej przemyślenia pt. „10 kłamstw, w które wierzy człowiek” i np. punkt 3:

3. Wiara w szlachetną przyjaźń innych ludzi. Zdekonspirowanie tego kłamstwa kończy się najczęściej tragicznie: powieszeniami, utopieniami, przekarmieniami lekami psychotropowymi tudzież szalejącymi nałogami. Wiara w bezinteresowną dobroć innych ludzi zależy wprost proporcjonalnie od naiwnej niewinności (czyt. infantylności życiowej) oraz stopnia miękkości pośladków. Im człowiek bardziej ufa bliźnim, tym boleśniejszy zawód przeżywa. Nagle okazuje się, że ci wszyscy dobrzy, kochani ludzie potrafią wbić nóż w plecy, a ranę solą posypać. Najlepsza przyjaciółka idzie do łóżka z twoim mężem, kumpel zabiera ci zasłużony awans, sąsiadka donosi skarbówce, że nie wiadomo skąd masz nowy samochód. A ty stajesz przed lustrem oko w oko z największym, jak ci się wówczas wydaje, kretynem na świecie, naiwniakiem wszechczasów, samozwańczym królem głupców.

W co wierzysz, to masz. Każda twoja myśl jest modlitwą, więc nie dziw się, że nie masz przyjaciół, że nie spotkałaś miłości i że nigdy jej nie spotkasz, a co najgorsze, że jesteś przepełnionym goryczą i nienawiścią do siebie samej i całego świata życiowym bankrutem, i to już w tak młodym wieku. Taka postawa sprawia, że ludzie sięgają po alkohol i narkotyki, bo czymś to piekło w sobie trzeba zagłuszyć. A że nie gwarantuje to żadnego sposobu wyjścia z życiowego labiryntu, skutki mogą być prawdziwie tragiczne. „Sekret” uczy jak być szczęśliwym i czuć się zrealizowanym. Jeśli nie potrafisz sobie wyobrazić szczęścia bez milionów euro i wielkich posiadłości, to proszę, bogać się, ale nie zdziw się, jeśli nie da ci to spodziewanej satysfakcji. Na szczęście nie każdy marzy o posiadaniu góry pieniędzy, są ludzie, dla których najważniejsze są zdrowie, harmonia, miłość i wypełnienie jakiejś życiowej misji. To ty sam wybierasz, co jest dla ciebie najważniejsze i jak pragniesz żyć. Żadna z osób wypowiadających się w „Sekrecie” nie namawia do zmieniania żon ani mężów na młodszych i piękniejszych ani nie wspomina o zagłuszaniu bólu po stracie bliskiej osoby w tak prymitywny i prostacki sposób, jak sugeruje to Tomasz Stawiszyński. Jeśli pierwszy cytat z ww. artykułu był dla kogoś szokiem, to ostrzegam, dalej jest jeszcze gorzej.

Pod warstwą lukru, którym ociekają książki Rhondy Byrne albo wyjątkowo u nas popularnego Osho, wiją się roje złośliwego i jadowitego robactwa. Pod plastrami, którzy ci specjaliści od poprawiania jakości życia oklejają nasze rany, te rany wcale się nie goją. Przeciwnie, pogłębiają się, ropieją i gniją. A gangrena jak wiadomo bywa śmiertelnie niebezpieczna. Czyż nie jest śmiertelną trucizną wmawianie ludziom, że wszystkie, najbardziej nawet niewyobrażalne nieszczęścia, jakie ich spotkały są efektem ich działania? Czyż nie jest śmiertelną trucizną uwodzenie naiwnych i pokiereszowanych przez los czytelników iluzją, że jeśli tylko zaczną sobie wyobrażać miliony na swoich kontach, to te miliony w krótkim czasie po prostu się na nich pojawią?

Gdzieś w książce padają oskarżycielskie słowa, że jesteśmy winni czemukolwiek, a zwłaszcza takim horrorom, jakimi epatuje nas autor artykułu? Może coś przeoczyłam, jeśli tak, to proszę o konkretne cytaty. Czym innym jest opowieść o pechowym geju, który dzięki zapoznaniu się z prawami duchowymi zmienił swój los, a czym innym pełne potępienia oskarżanie ludzi o powodowanie nieszczęść, o czym w książce nie ma ani słowa.

Jesteśmy faszystami

Tak kochani! Nie Kościół, który ma haniebną historię ludobójstwa, nie królowie i politycy rządzący światem, przez wieki wysyłający ludzi na wydumane wojny, nie ci, którzy zostali powołani do dbania o nasze zdrowie, lecz przeliczyli nas na pieniądze, które mogą z nas wycisnąć, po czym przehandlowali nas niczym barany, nie ci, którzy próbują pozbawić nas naszych demokratycznych praw w Nowym Porządku Świata… nie oni, lecz to my jesteśmy równi Hitlerowi i Stalinowi. Bo uwierzyliśmy w nauki Osho i w wiedzę przekazywaną przez „Sekret”. Nie rozumiecie? No to przeczytajcie:

Faszyzm w czystej postaci Tak nazywa te książki wybitny amerykański psycholog James Hillman. – Zasadniczym  przekonaniem leżącym u podstaw faszyzmu i każdej innej totalitarnej ideologii jest przekonanie, że można sobie całkowicie podporządkować rzeczywistość. Że człowiek jest panem i zdobywcą świata, który jest terenem jego nieograniczonej ekspansji. Takie przekonanie jest formą szaleństwa, napędzanego fantazją omnipotencji, którą owładnięci byli Hitler i Mussolini – mówi Hillman. (…) Dzięki „Sekretowi” każdy może dzisiaj stworzyć dla siebie raj. Składa się on – jak podkreślają rozmaici twórcy albo wizjonerzy wypowiadający się w tej książce – głównie z jachtów, pieniędzy, luksusowych samochodów oraz pięknych żon i przystojnych mężów. A także z miejsc parkingowych, które nigdy nie są zajęte. „Odkąd zacząłem sobie wyobrażać, że na parkingu jest dla mnie zawsze wolne miejsce, mówi w „Sekrecie” pewien doradca inwestycyjny, to za każdym razem, kiedy chcę zaparkować wóz w centrum miasta, miejsce już na mnie czeka. Wcześniej wszystkie zawsze były zajęte”. Z kolei specjalistka od feng shui tłumaczy: „Pewien mój klient marzył o wielkiej miłości, ale w domu miał pełno obrazów, na których kobiety były odwrócone plecami. Kazałam mu się namalować siebie z wymarzoną kobietą – i po roku był już szczęśliwym mężem, spotkał bowiem kobietę swojego życia”.

No cóż, mogę tylko powiedzieć, że ręce i nogi mi opadły. No bo cóż można powiedzieć o takim sposobie rozumowania? Co można powiedzieć człowiekowi, który nie widzi różnicy między ludobójstwem II wojny światowej i tyranią Stalina i Hitlera, a tym, że biznesmen w filmie opowiada o tym, jak zdobywa wolne miejsce na parkingu? Naprawdę można postawić znak równości między tymi „zbrodniami”? Rzeczywiście, wybitny musi być psycholog z tego pana Hillmana. Pewnie stanie się już niedługo doradcą jakiegoś szlachetnego polityka, pokroju George’a Busha jr. [Tu sobie uświadomiłam, że we wczesne sobotnie popołudnie znaleźliśmy od pierwszego podejścia miejsce parkingowe w stolicy, pod dworcem Centralnym, tuż pod Złotymi Tarasami, gdzie nikt trzeźwo myślący nawet nie próbuje parkować samochodu, bo wie, że tego nie da się zrobić. A nam się udało z przysłowiowym palcem w nosie… no, ale na szczęście racjonaliści znają uniwersalne wytłumaczenie dla wszystkiego: PRZYPADEK]. Dalej autor wykazuje się żenującą niewiedzą i nieznajomością europejskiej tradycji:

Wypełniają ją spłycone i wypaczone interpretacje wyjętych z kontekstu fragmentów nauczania religii wschodnich („Wszystko jest umysłem”)…

Myśl ta nie pochodzi z religii wschodu. Jest to I Prawo Hermetyzmu wg Szmaragdowej Tablicy Hermesa Trismegistosa, twórcy tradycji alchemicznej, czyli zachodniej ezoteryki przedchrześcijańskiej.

Od kiedy więc prawo przyciągania zostało – dzięki Rhondzie Byrne – przedstawione światu, nic już nie stoi na przeszkodzie, żeby cała kula ziemska zamieniła się w jeden wielki ekskluzywny kurort. No, może przesadziłem. Jeśli bowiem tyle milionów ludzi zapoznało się już z „Sekretem” i rozpoczęło regularną praktykę modelowania świata podług swoich marzeń o bogactwie i szczęśliwości, a tym światem nieustannie wstrząsają wojny, kryzysy, trzęsienia ziemi, czy epidemie, znaczy to niechybnie, że wciąż istnieje spora grupa wichrzycieli zakłócających moc pozytywnych wibracji. W którymś momencie trzeba się więc będzie zastanowić, co z nimi począć. Przecież prawo przyciągania działa, a raj jest na wyciągnięcie ręki. Ci, którzy ośmielą się je zakwestionować będą zatem w prostej linii odpowiedzialni za całe zło, jakie wciąż na świecie pozostanie.

Czyżby autor coś tu sugerował? Że nadciąga jakieś „ostateczne rozwiązanie”? Jakaś masowa eksterminacja owych „mącicieli” przez adeptów „Sekretu”? Hmmm, tu mróz przeszedł mi po plecach. Człowiek, który sugeruje takie podejrzenia przypomina mi szekspirowskiego Jagona. Gdyby to napisał jakiś religijny fanatyk, nie zdziwiłabym się. Filozofia „Sekretu” i nauczanie Osho są dla Kościoła poważną konkurencją odrywającą owieczki od pokornego i bezrefleksyjnego klepania pacierzy i bicia się w piersi. Przez wieki religia przekonywała nas do życia w cierpieniu, wmawiając ogłupionej ludzkości, że tylko dzięki wyrzeczeniu się wszelkiego ziemskiego szczęścia i radości można osiągnąć życie wieczne. A więc płać na tacę, a jeśli się nie daj Boże wzbogacisz oddaj wszystko co posiadasz Kościołowi, a w zamian za to zaznasz nieustającego szczęścia w raju. Perspektywa spędzenia wieczności w piekle skutecznie trzymała ludzi w ryzach i zamieniała ich w pokorne, bezwolne i do granic możliwości zastraszone istoty, które na samą myśl o samodzielnym myśleniu zamierały z przerażenia. I o to właśnie chodziło: gdyby ludzie zaczęli myśleć, dostrzegliby, jak są oszukiwani, a wtedy na pewno zrzuciliby kajdany i odeszli wolni. Ale tego nie napisał ksiądz. Jest to tekst racjonalisty o materialistycznym światopoglądzie. Czyżby po raz kolejny potwierdzała się moja teza, że religia i materialistyczna nauka idą ręka w rękę i że obie mają podobne cele? Ludzie z III stopnia rozwoju nie mają najmniejszego szacunku dla tradycji duchowej ludzkości, więc ją bezceremonialnie depczą. Nie mają też poszanowania dla godności człowieka jako takiego. Dla nich liczy się tylko dzisiejszy stan wiedzy, zgodny z aktualnie i oficjalnie obowiązującym paradygmatem i tylko „swoi”, czyli ci, którzy myślą tak samo i mają takie same cele. Tylko dzisiejsi racjonaliści posiadają wiedzę i mądrość wszelaką, a dawniej to tylko małpoludy żyły w jaskiniach lub przez pustynie przewalały się hordy zabobonnych i zarośniętych prymitywów modlących się do błyskawic. Cenzura, zakazy, nakazy i terror oraz zakłamana (i przymusowa) szkolna edukacja to ich narzędzia służące wymuszaniu „porządku” przez ludzi o świadomości inkwizytorskiej, z wielką bezwzględnością wcielających w życie swój osobisty światopogląd, bez różnicy, czy religijny, czy materialistyczny. Po okresie totalitaryzmu religijnego czeka nas totalitaryzm ateistyczno-materialistyczny, czyli tyrania naukowo oświecona. Prawdziwa Era Wodnika: racjonalistyczna kontrola totalna, o której Kościołowi, zdanemu wyłącznie na swoje zdolności propagandowe (czytaj: zastraszanie) nawet się nie śniło. Uczeni zrobią to lepiej. Zaczipują nas wszystkich, a jeśli to nie pomoże zastosują chemiczną lub elektroniczną kontrolę umysłu. I już nikt nie będzie marzył o kryminalnej wolności duchowej czy finansowej, o szczęściu w ramionach ukochanej osoby ani o swobodnym harcowaniu po świecie, jakby cała planeta była jego domem. A przede wszystkim dzięki takiemu prostemu rozwiązaniu nikt nie będzie samodzielnie kombinował. Bo od tego kombinowania mógłby wpaść na jakiś niebezpieczny pomysł i zrobić coś głupiego, na przykład wystąpić przeciwko prawowitej władzy lub co gorsze dokonać morderstwa lub zamachu. Lepiej więc zapobiegać niż leczyć. Żeby się odstresować po tej przerażającej lekturze po raz kolejny obejrzałam „Sekret” i jakby na złość panu Stawiszyńskiemu poczułam się lepiej. Ci ludzie wyglądają na szczęśliwych i zrealizowanych, nikt nie robi wrażenia krwiożerczego faszysty posiadającego stada pracujących na niego niewolników ani potwora psychopatycznie karczującego dla zysku amazońską dżunglę. Ale może ja czegoś nie rozumiem – może pomysł napisania książki i zarobienia dzięki niej miliona dolarów jest przestępstwem? Na tym świecie jest mnóstwo szaleństw i zbrodni, wielu żądnych krwi i władzy tyranów, ale pan Stawiszyński nie ma im nic do zarzucenia. Wszystkiemu winny jest Osho, którego życiową misją było uwolnienie ludzi z kajdan ogłupiającej i wiodącej na duchowe manowce religii, wyrwanie ich z matrixowej iluzji tego świata, kreowanego przez cynicznych polityków i zatruwanego przez wynalazki nowoczesnej nauki i pokazanie im, że liczy się tylko osobista wolność. Że życie na klęczkach, w religijno-politycznej iluzji, w szaleństwie zdobywania dóbr materialnych i w ogłupianiu przez telewizyjną rozrywkę jest nic nie warte, więc nie ma innego wyjścia, jak po prostu się przebudzić i zacząć realizować własny, przytomny plan istnienia na tej planecie lunatykujących małp. PS. Ponieważ w tekście padł zarzut, że nauki przedstawione w „Sekrecie” nie opierają się na żadnej tradycji pozwolę sobie tu przytoczyć kilka cytatów z Biblii. Chyba nikt nie zaprzeczy, że chrześcijaństwo jest tradycją.

Temu, którego umysł jest stały zachowujesz pokój, pokój mówię, bo Tobie zaufał (Iz. 26,3) Myśl o tym, co miłe, co sprawiedliwe, co uczciwe i czyste… O tych rzeczach myśl Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy (Iz. 43,18) …zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie (Flp. 3,13-14) Bo to, czego się bałem nawiedziło mnie (Job 3,25) Cokolwiek postanowisz uda ci się, a nad twoimi drogami zabłyśnie światło (Job 22,28) Jeśli coś możesz, to wszystko jest możliwe dla wierzącego (Mk. 9,23) Czy nie przykazałem ci: bądź mocny i mężny! Nie bój się i nie lękaj się, bo Pan, Bóg twój, będzie z tobą wszędzie, dokądkolwiek pójdziesz (Jozuego 1,9) Ja, Pan, twój lekarz (II Księga Mojżeszowa 15,26) … wiara twoja uzdrowiła cię, idź w pokoju (Łk 8,48) Rzekłem: wyście bogami i wszyscy jesteście synami Najwyższego (Ps. 82,6) Według wiary waszej niechaj się wam stanie (Mt. 9,29) Wszystko jest możliwe dla wierzącego (Mk. 9,23) Bo zaprawdę powiadam wam, gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, to powiedzielibyście tej górze: przenieś się stąd tam, a przeniesie się i nic niemożliwego dla was nie będzie (Mt. 17.20) Zaprawdę powiadam wam, ktokolwiek by rzekł tej górze: wznieś się i rzuć się w morze, a nie wątpiłby w sercu swoim, lecz wierzył, że stanie się to, co mówi, spełni mu się (Mk. 11,23)

84 komentarze do “„Sekret” przetłumaczony na język racjonalistyczny

  1. „A to problem byc kaplanem z mieczem (ew krucyfiksem) w rece i nim wywijac?” – dla kobiety tak, bo trzeba-by wstąpić w szeregi jezuitów, a tam bab nie przyjmują 😛

    „Nie ma co sobie lat dodawać, w końcu młoda kobieta jesteś.. bo ile masz, 35?” dzięki za odmłodzenie. Przestaw sobie cyferki, a będzie OK. Ja nie zamierzam się starzeć, nawet jak ciało mi zwiędnie, to dusza dalej będzie rozkwitać.

  2. W zasadzie jeśli idzie o tego Głupca i Mędrca, to z twojej odpowiedzi wynikało by, że – głupiec jest kontent z siebie, a mędrzec z udanego życia. Ale jak można mieć udane życie bez wiary i zadowolenia z siebie ? Wydawało mi się, że najpierw trzeba zacząć od zmiany nastawienia w stosunku do siebie. Czyż ktoś, kto wiedzie życie beznadziejnego nieudacznika, nagle któregoś dnia wejdzie na ścieżkę afirmacji, dajmy na to „Sekretu” , nie będzie w oczach większości społeczeństwa postrzegany jako zwyczajny głupek ? Będzie a jakże 🙂
    Jak zwykle kwestia interpretacji słów. I tak – można tym cytatem , komuś kto jest zadowolony z siebie – nieźle dowalić, albo można go nie cytować i uznać, że kontent z siebie to człek jest właśnie na drodze pożądanej i koniecznej zmiany swojego życia i afirmacji, dajmy na to „Sekretu” . Czy to nie tak że każdy mędrzec z początku zawsze jest zadowolonym z siebie głupcem? Gdyby tak nie było, nigdy nie ostał by się mędrcem. Problem spoczywa gdzie indziej. Mędrzec bardzo szybko zamieni się na powrót w głupca, gdy będąc kontent z siebie nie uznaje niczyjego zdania za bardziej przekonywujące od własnego. Jednym zdaniem, „gdy pozjada wszystkie rozumy”
    Pozdrawiam serdecznie 🙂
    ps. A co z koniunkcją Merkurego z Uranem ? Czy to geniusz, czy szaleniec i głupek ?

  3. @Astromaria: PanT.S jest racjonalistą, który się nie zna, któremu nie chciało się zgłębić tematu. Nienajlepsze zdanie ma też pewnie o tarocie, astrologii. Nim nie ma co się przejmować.
    Aczkolwiek powątpiewania pana redaktora na temat sekretu, podzielają też osoby z tak zwanej działki ezoterycznej. I nie mam tu na myśli nawiedzonych guru bab, które plota trzy po trzy. Jak się przysłuchać niektórym ludziom to nawet rozsądnie gadają. Nie wiem czy ich zdanie na temat pozytywnego myślenia w stylu sekretowskimto to kit. Dla nich pewnie nie. Podejrzewam, że przekonanie o tym , że pewnych rzeczy nie da się uniknąć, zmienić, bo taka karma i trzeba przerobić, wynika z ich własnych doświadczeń, przekonań. Jeżeli im się nie udawało przez długie lata wpłynąć na swoje życie poprzez pozytywne myślenie, a jeszcze dostali za to po łapach (jak twierdzą za pójście na skróty) to nie dziwota, że wszelka próba „przechytrzenia” losu przez klienta, jest kwitowana przez nich ostrzeżeniem niech pan uważa, bo jeszcze pan za to zapłaci, próżny trud itd.
    Nie mam jeszcze do końca wyrobionego zdania na temat the sekret. Jednakże katastrofizm związany z karmą niezbyt mi odpowiada. Zwłaszcza, że zazwyczaj kończy się na argumentach bo tak ma być. A przecież spłacanie karmy pod wieloma względami sensu nie ma.

  4. Podobno ten pan stara się nie być racjonalistą. I podobno nawet czasem mu to wychodzi. Na razie nie miałam czasu, żeby przypomnieć sobie, co pisywał na Tarace, ale może w końcu tam zajrzę i przeczyszczę swoją pamięć.

    Ale to inna para kaloszy. Mnie chodzi o coś innego: można napisać artykuł polemiczny, a nawet bardzo krytyczny i można się nie zgadzać, nawet zupełnie. Można nie wierzyć w „Sekret” wcale albo tylko częściowo. Wszystko można. Byle tylko znać proporcje.

    Jeśli ktoś nazywa Rhondę Byrne i Osho faszystami, stawiając między nimi a Hitlerem znak równości, to powinien się dobrze popukać po głowie, bo ciekawa jestem, jakich słów użyje pisząc o tymże Hitlerze i zbrodni ludobójstwa. Nie dewaluujmy słów w taki sposób.

    Ja rozumiem, że można nie lubić Osho. Nikt go lubić ani mu bezkrytycznie wierzyć nie musi. Ale kiedy pisze się do Newsweeka, powinno się zachować przynajmniej jakieś pozory obiektywizmu i schować dzikie emocje w jakimś bezpiecznym miejscu. No i najważniejsze – ta demagogia!!! Ten tekst czyta się jak dzieło jakiegoś opętanego religijną czy ideologiczną nienawiścią inkwizytora, którzy przeinacza fakty i leje olej na płomień społecznej nietolerancji.

    Jeśli chodzi moją opinię o „Sekrecie”: nie wierzę (nie jest możliwe), żeby każdy, kto sobie wyobrazi miliony na koncie mógł te miliony otrzymać. Z kilku powodów. Przede wszystkim z takiego, że podświadomie w to nie wierzy i nie jest w stanie w to uwierzyć, choćby pękł. A poza tym – jest wielu takich, który tych milionów się boją. Tak, boją się! Ja na przykład na samą myśl o tym, że stałabym się właścicielką milionów wprost ścierpłam z przerażenia. Naprawdę, nie wiedziałabym, jak je przy sobie zatrzymać i co z nimi zrobić. Pewnie rozdałabym je wszystkie swoim bliskim. Sądzę, że miliony mnie wcale nie kochają, a ja nie kocham ich. I sądzę, że miałabym z ich powodu raczej kłopoty, niż radość. Bo mnie wcale nie interesują żadne luksusy, gdy w świecie ludzie umierają z głodu, a zwłaszcza nie kręcą mnie bliskie relacje z bogaczami (II etap rozwoju, to nie moja działka).

    Tu nie chodzi o karmę, lecz o sposób, w jaki została zaprogramowana podświadomość danej osoby. Kto w to uwierzy, ten osiągnie, ale mało kto potrafi uwierzyć aż tak mocno. I tak konsekwentnie nad tym pracować.

    Natomiast jeśli chodzi o zdrowie, to jestem najświęciej przekonana, że jest ono w zasięgu ręki każdego z nas. Zdrowie jest tym, co się nam należy jak psu buda. Człowiek nie musi chorować (no, chyba że wszedł do reaktora w Czarnobylu, żeby ratować ludzkość lub mieszkał w skażonej chemicznie lub radioaktywnie okolicy). Tu „Sekret” wraz ze zdrową żywnością, ziołami i mikroelementami może sprawić najprawdziwszy cud.

    A Osho?

    Lektura jego książek wyzwala ludzi z kajdan religijnych i światopoglądowych. I za to go cenię. Na pewno jego dzieło nie jest tożsame z dziełem Hitlera i faszystów. Trzeba być straszliwym demagogiem, żeby pisać takie bzdury.

  5. „głupiec jest kontent z siebie, a mędrzec z udanego życia. Ale jak można mieć udane życie bez wiary i zadowolenia z siebie ?
    Bycie kontent z siebie, a bycie zadowolonym i wiara w siebie to cos zupelnie innego (chyba, ze ktos ma ochote czepiac sie slowek).

    Upraszczajac:
    – Glupiec jest kontent z calosci swego jestestwa, jest wrecz ignorantem, gdyz nie widzi potrzeby zmian siebie, uwaza sie za wystarczajaco, powiedzmy, rozwinietego. Przez to, spoczywa w stagnacji – jest zadowolony i trwa w tym.
    – Medrzec widzi swe wady i zalety, lub przynajmniej stara sie je poznac; zmienia to, co chce lub potrzebuje w sobie zmienic. Jest zadowolonym z siebie – z drogi ktora sie podaza – ‚ze swojego zycia’ – ale jest to droga, a nie lezenie i smierdzenie przed tv.

    Prosciej:
    glupiec – stagnacja,
    medrzec – rozwoj
    glupiec – kanapa
    medrzec – droga
    Z obu mozna byc szczesliwym, w obu stanach mozna byc szczesliwym, ale wlasnie na tym polega roznica.

    Tak bym to wyjasnil.

    „Czyż ktoś, kto wiedzie życie beznadziejnego nieudacznika, nagle któregoś dnia wejdzie na ścieżkę afirmacji, dajmy na to “Sekretu” , nie będzie w oczach większości społeczeństwa postrzegany jako zwyczajny głupek ? Będzie a jakże :)”

    Tak samo jak i absolutnie niebeznadziejny nie-nieudacznik. Oczywiscie jezeli zrobi tak powazana osobistosc, reakcje beda rozne. Ale to kwestia nastawienia ogolu spoleczenstwa do takich czynnosci, wiec wydaje mi sie, ze zwiazek jest raczej nikly.

    „I tak – można tym cytatem , komuś kto jest zadowolony z siebie – nieźle dowalić,”
    A ktory medrzec przejmie sie tym (w sensie „zostanie mu dowalone”)? A ktory glupiec przejmie sie tym?(lub czy Ty sie przejmiesz jezeli glupiec sie przejmie) 🙂
    Czasem przywalic warto, bo ktos pomiedzy glupcem a medrcem sie zastanowi – i moze wyjdzie na droge?

    „albo można go nie cytować i uznać, że kontent z siebie to człek jest właśnie na drodze pożądanej i koniecznej zmiany swojego życia i afirmacji, dajmy na to “Sekretu”.”
    Albo mozna cytowac i uznac 🙂

    „Czy to nie tak że każdy mędrzec z początku zawsze jest zadowolonym z siebie głupcem? Gdyby tak nie było, nigdy nie ostał by się mędrcem.”
    A… czemu mialby nie stac sie medrcem? Niektorzy od urodzenia nie sa zadowoleni – poki wkrocza na droge. I czy ich mozna nazwac glupcami? Albo glupcami zadowolonymi z siebie? Nieee…

    „Problem spoczywa gdzie indziej. Mędrzec bardzo szybko zamieni się na powrót w głupca, gdy będąc kontent z siebie nie uznaje niczyjego zdania za bardziej przekonywujące od własnego. Jednym zdaniem, “gdy pozjada wszystkie rozumy” ”
    Ja bym powiedzial „mędrzec bardzo szybko zamieni się na powrót w głupca, gdy będąc kontent z siebie nie *slucha niczyjego zdania i nie rozwaza go.”. Jednym slowem, gdy ego rzuci mu się na mózg (vel pozjada rozumy).

    Aaa, zapomnialem ostatnio dodac.
    Wspomnialas, Mario, o gadzim bostwie odnoszac sie do YHWH. Tak mi sie przypomniala historia, ktora kiedys czytalem – generalnie chodzilo w niej o to, ze yhwh nie jest nawet bostwem, ale czyms bardziej w rodzaju pasozyta energetycznego. Co do gadziości też bym mial watpliwosci, raczej nie ta generacja bogow… ale co ja tam wiem. Nie dyskryminujmy gadow.
    Zreszta, zmienia sie era, wiec od bóstw i innych odmiencow az sie roi na swiecie. Podobno. Wiec kto wie, moze juz tu są? :p

  6. 😀 Na samym dole sidebaru z cytatami mamy dwie inne opinie na temat głupców, wygłoszone przez Moliera: „Głupszym od nieuka jest głupiec uczony” i „Głupiec, co nic nie mówi, niczym się nie różni od milczącego mędrca”. Powiem szczerze, że te cytaty za każdym razem rozśmieszają mnie do łez. Molier jest suuuper 😀

    Z obserwacji Internetu można wysnuć wniosek, że prawie każdy uważa siebie samego za mędrca. Milczących mędrców w nim nie uświadczysz, bo albo się istnieje w sieci, albo nie. Kto milczy, tego nie ma. A skoro ktoś pisze, to widocznie uważa, że ma coś mądrego do przekazania. I tu właśnie widać problem: jak człowiek coś napisze, to jedni go chwalą, a inni walą na odlew. Za to samo. Czyli „głupiec i mędrzec nie widzą tego samego drzewa”, jak to rzekł jakiś mędrzec, ale nie pamiętam który (Babaji?). Wniosek z tego taki, że mądrości ludzi różnią się od siebie nierzadko tak mocno, jak dzień od nocy. Obiektywnych kryteriów oceny mądrości raczej nie ma. Każdy ma własne i jest przekonany, że jego widzenie spraw jest jedynie słuszne. Bo każdy rozumie tylko to, co jest w stanie zrozumieć ze swojego poziomu pojmowania rzeczywistości. To, co poniżej ocenia jako głupie, ale (uwaga!), to co powyżej również jest dla niego idiotyzmem. Jest tak, bo on tego nie rozumie. A skoro nie rozumie, to jest dla niego oczywiste, że to z tego powodu, że to musi być głupie (bo mądre oczywiście by zrozumiał i docenił).

    Mądry zawsze ma jakieś wątpliwości i stara się „podliftować” (jak to pisał Janusz Zajdel w kultowej jak dla mnie powieści „Limes inferior”), a głupiec, nie zdając sobie w ogóle sprawy ze swojej głupoty jest bardzo z siebie zadowolony (a więc jest kontent). I na tym polega problem.

    “Czyż ktoś, kto wiedzie życie beznadziejnego nieudacznika, nagle któregoś dnia wejdzie na ścieżkę afirmacji, dajmy na to “Sekretu” , nie będzie w oczach większości społeczeństwa postrzegany jako zwyczajny głupek ? Będzie a jakże 🙂 ” – jeśli się będzie tym chwalił na prawo i lewo, to pewnie uznają go za wariata. Ale to jeszcze nic, problem w tym, że otoczenie natychmiast ściągnie go do własnego, beznadziejnego poziomu, bo to jest polskie piekło przecież. Już mu „rzyczliwi” krewni wytłumaczą, że tego się nie da zrobić i że na pewno mu się nie uda. No i oczywiście mu się nie uda. Bo jak miałoby się udać? Już my do tego nie dopuścimy!

    “I tak – można tym cytatem , komuś kto jest zadowolony z siebie – nieźle dowalić” – kochana, ludzie sobie wzajemnie dowalają z różnych przyczyn i na każdym kroku, a pretekstem może być wszystko, nawet pryszcz na nosie.

    A tak na zakończenie: mój szwagier afirmuje sobie wszystko, co zamierza zrobić. I temu facetowi naprawdę wszystko się udaje. Ale z nim jest pewien problem: on się tego nauczył od swoich rodziców, którzy tak go wychowali i wmówili mu, że wszystko, czego zapragnie na pewno mu się uda, wystarczy to sobie tylko wyobrazić i już się to ma. Więc dla niego jest to rzecz oczywista i on nie ma żadnych wątpliwości. Pamiętam, jak mi to tłumaczył, jakby to była najbardziej oczywista oczywistość, a ja wtedy nie miałam o tym wszystkim pojęcia, więc myślałam, że jaja sobie robi. Ale jak kiedyś kupił samochód od mafioza, i ten samochód mu się posypał zaraz po przyjeździe do domu, to facet pokazał, co potrafi. Nas po prostu zamurowało: poszedł do tego bandziora, jak jakiś głupi i zaczął odgrywać pierwszego naiwnego. Zaczął mu tłumaczyć, że samochód jest złomem i że bardzo prosi o zwrot kasy. Zza kontuaru wyszło dwóch takich łysych, bez szyi i zaczęli na szwagra groźnie patrzeć. A ten nic, tylko dalej gada swoje. Że to nieuczciwe, że to się nie godzi i że on bardzo grzecznie prosi o zwrot kasy. Mafiozo na to, żeby spadał. A szwagier dalej marudzi. I nie uwierzycie, ale oddali mu całą kasę!!! I nie pobili. I jeszcze grzecznie odprowadzili do bramy.

    Podobną historię opowiedziała moja koleżanka, która prowadzi knajpkę na trasie na Pruszków. Kiedyś do knajpy zajechała luksusowymi limuzynami zgraja mafiozów. Hersztem był pewien bardzo znany typ, który potem był świadkiem koronnym, ale wtedy jeszcze stał na czele mafii i robił co chciał. Nażarli się i napili do syta, na zakończenie poprzewracali stoliki, ale o zapłacie nawet nie było mowy. Zrobili wymowny gest w stronę tej dziewczyny i pojechali w siną dal. I cóż ona biedna mogła zrobić? Policzyła straty, a nogi miała miękkie ze strachu, ale jak doszła do siebie postanowiła, że się tak nie da wykorzystać. Może nie uwierzycie, ale każdego wieczora przed zaśnięciem wyobrażała sobie, że mafia oddaje jej całą kasę co do grosza. I wyobraźcie sobie, po kilku tygodniach w knajpie znowu pojawił się ów słynny mafiozo, tym razem bez bandy, ale za to pijaniutki w cztery litery. Towarzyszył mu jego osobisty (że tak powiem) sekretarz. I ten mafiozo ruszył prosto do biura. Moja koleżanka nielicho się wystraszyła, ale przywołała na twarz profesjonalny uśmiech i serdecznie go powitała. A ten rzucił się na nią, zaczął ją całować po rączkach i gorąco przepraszać za złe zachowanie kolegów. Kobieta wprost zamarła z wrażenia. A potem nastąpiło coś, w co trudno uwierzyć: mafiozo zwrócił się do swojego towarzysza i wydał mu polecenie zapłacenia za wszystkie straty, jakie poniosła moja koleżanka. Tamten miał strasznie przerażoną minę, bo nie wiedział, co zrobić. Bał się, że jak szefunio wytrzeźwieje, to mu mordę obije, że oddał kasę. Ale sprzeciwić się też nie miał odwagi. Więc drżącą ręką wyciągnął z portfela plik banknotów i zapłacił.

    No i niech mi teraz ktoś powie, że to nie działa.

    @ Jk: żyjemy w Matrixie i z tym jhwh sprawa jest niejasna. Wydaje mi się, że może istnieć kilka egregorów tej postaci. Dlatego możliwe, że pasuje tu kilka wyjaśnień. Pasożyt energetyczny też. Ale jak się czyta ST, to trudno się oprzeć wrażeniu, że jest to księga ufologiczna, a wielki „bóg” grzmiący zza góry Synaj jest hersztem tej bandy, terroryzującej biednych pastuszków owiec.

  7. tak sobie wlazłem na racjonalistę ostatnio z odnośnika…i przeraził mnie bezmiar tępoty większości komentujących użytkowników.
    o ile człowiek oświecony kojarzy mi się z częstym używaniem zwrotów „być może”, „najprawdopodobniej”, „według aktualnie uznawanych teorii”, co jest przeciwieństwem religijnych fanatyków, to na portalu racjonalista stosunek użytkowników – oświeconych racjonalistów do tępych fanatyków ma się jak 1 do 10.

    to jest porażka, zresztą trudno się spodziewać tego po społeczności opierającej się na ambiwalentości i walce z odrzuceniem – bo jak inaczej widzieć to, że są już i śluby racjonalistyczne, i zjazdy racjonalistów, za niedługo będzie pewnie katechizm racjonalisty.
    to jest po prostu zbiorowisko zgorzkniałych ludzi w jakiś sposób odrzuconych od wielkiej struktury kościoła katoli – i nieświadomie odtwarzających własną – na wzór i podobieństwo kościoła.

    taka rewolucja od złego cara do „lepszego” stalina.

    szok…jeśli tak wyglądają elity umysłowe tego kraju to ten kraj nie ma przyszłości.

  8. To jest po prostu mentalność inkwizytora. Na mentalność nie ma mocnych, jest nieśmiertelna jak trawa.

    Kiedyś tacy ludzie pracowali dla przewodniej siły narodów, jaką był KRK, potem dla PZPR, a teraz dla ateistyczno-materialistycznej nauki. Dostaję od czasu do czasu maile od tego typu uczonych, którzy aż kipią chęcią spalenia mnie na stosie, ale oczywiście najpierw to oni by mnie długo, wolno i boleśnie torturowali, bo przecież musi być długa gra wstępna, gdyż inaczej nie osiągnie się pełnej przyjemności.

    Dlatego nawet nie zaglądam na Racjonalistę. Czułabym się jak w kazamatach świętej inkwizycji. To samo jest na YouTube, gdzie ateiści głoszą swoje przekonania coraz głośniej i coraz okrutniej.

    My wiemy, że to jest „normalne” na tej planecie. Dzień i noc, dobro i zło, oświecenie i ciemnota… dopóki ludzie będą postrzegać rzeczywistość dualistycznie, nic się nie zmieni. Ale najpierw musiałoby upaść chrześcijaństwo, ze swoim świętym paradygmatem walki ze złem. To jednak nie jest możliwe w najbliższym czasie, a kto wie, może nigdy to się nie stanie.

  9. Szkoda osób które w secret nie wierzą a nawet się naśmiewają z tego:( szkoda mi tych ludzi….wszak energia podąża za uwagą wg.tego prawa (Prawo Przyciągania)…dziwie się ,że ludzie ani na chwilkę ani troszeczkę nie próbują się otworzyć…

  10. @ marchevka: ośmieszanie prawdy i odciąganie ludzi od wiedzy duchowej jest robione celowo. Są siły, którym jest na rękę, żeby ludzie byli nieświadomi i nie czuli swojej mocy. Gdyby poznali i zrozumieli Sekret ich potencjał duchowy stałby się na tyle wielki, że zagroziłby porządkowi, jaki jest sztucznie wprowadzany i utrzymywany na ziemi. Ale są tacy, którzy już się przebudzili i władza nie ma na nich wpływu. Inni jeszcze się budzą. A kto zaśpi, ten sam sobie zrobi krzywdę – wolna wola.

  11. Mi jest ciężko uwierzyć w jakiś tam porządek nowy wprowadzany.Owszem są pasjonaci teorii spiskowych i katastrofiści ..ale pewne rzeczy dzieją się bo ktoś dał temu uwagę(często gęsto same lęki nie rzadko wyimaginowane sprowadzają nieszczęścia na człowieka Joseph Murphy też o tym pisał)
    wiem ,że są tacy co się z tego wyśmieją co ja piszę..ale trzeba być wstrzemiężliwym nawet w myślach i wobec sił wyższych. Nasze powiedzenie”nie wywołuj wilka z lasu”…Księga Hioba…Żeby nawet zrozumieć cytaty z biblii trzeba czasu…mi dosłownie zajeło to lata całe(kilka ładnych lat a młoda już nie jestem)

  12. A czy potrafisz uwierzyć w to, że kiedyś do władzy doszli tacy mili kolesie jak Hitler i Stalin? Chyba nie zanegujesz faktu istnienia w naszej ziemskiej rzeczywistości zbrodniczych idei, które wciąż się odradzają i psychopatów, którzy wciąż mają apetyt na totalitarną władzę?

    W głównym wydaniu wiadomości radiowych i telewizyjnych ani w gazecie Wyborczej nie usłyszysz ani słowa prawdy o tym, co szykuje się w Unii Europejskiej. TV nie pokazuje żadnych transmisji z Parlamentu Europejskiego, więc praktycznie nikt w Polsce, poza kilkoma maniakami tropiącymi prawdę nie wie, co tam knują. Wpisz sobie do wyszukiwarki YouTube nazwisko europosła Nigela Farrage, a on oprowadzi cię po unijnym parlamencie i zdemaskuje takich facetów jak Sarko, Barroso, Brown i paru innych.

    Wierzmy w dobro, wierzmy w bezpieczeństwo i nie myślmy o zagrożeniach, zalewajmy miłością Sarkosego, Barroso, Browna, Tuska i Buzka (wielkiego miłośnika GMO), kochajmy Monsanto, aspartam i opryski z nieba i śpijmy spokojnie w naszych łóżeczkach, wierząc w to, że mądrzy i szlachetni politycy zrobią nam dobrze. I zrobią nam – ubezwłasnowolnią nas zdrowotnie, chemicznie i elektronicznie dla naszego własnego dobra, żebyśmy sami sobie krzywdy zrobić nie mogli.

    Ja zawsze powtarzam – prawda leży gdzieś w środku.

    Nie możemy ufnie i biernie jak barany poddać się naszym „szlachetnym” politykom, „uduchowionym” kapłanom i „mądrym” uczonym. Musimy im stale patrzeć na ręce i zachowywać czujność. Nie znaczy to jednak, że musimy wpadać w lęki i generować czarne myśli.

    Myślmy pozytywnie i walczmy aktywnie, zachowując równowagę ducha i umysłu. Zapewniam cię, że jest to do zrobienia, ale trzeba medytować, bo bez tego szaleństwo czai się za rogiem.

  13. Nie zaneguje przecież czegoś co miało miejsce prawda…napewno są osoby chore na władze tego też nie zaneguje..bo bez tego nie byłoby inaczej polityków jak u nas i wszędzie…kiedyś jedna osoba powiedziała „osoby które próbują kontrolować innych nie mają w ogóle pojęcia o sobie i ogromne problemy ze sobą…” jak to możemy odnieść do polityki/ów???…to ,że media wszystkiego nie podają albo wyolbrzymiają jakieś inne fakty to jest to normalne(muszą mieć przecież oglądalność stacje lub kanały)Nie zdziwię się wcale jeśli okaże się ,że najważniejsze problemy jakieś są tuszowane albo bzdurami od czegoś odwracają ludzką uwagę(od czegoś mam na myśli coś ważnego).Może faktycznie tak jest…

    Popadanie w lęki i czarne myśli nie jest dobrym rozwiązaniem(no jeśli chcemy faktycznie wykrakać sobie jakąś katastrofę, bo to tak działa,powiedzenie „nie” nie wystarczy).

    Warto być optymistą bo jeśli nawet cuda nie wydarzą się od razu to przynajmniej lepiej sie żyje i od narzekania głowa nie rozboli…

    Mi się jeszcze szaleństwo nie przytrafiło…staram się zachować równowagę…

    Jak już wcześniej wspomniałam…lata mi zeszły żeby pewne rzeczy pojąć a i tak nadal muszę pracować nad sobą a mnawet wykorzeniać dawne nawyki.
    Pewnie nie tylko ja…

    Matka Teresa powiedziała „Nie pojadę na żaden antywojenny zjazd…Jak będzie jakieś Pokojowe spotkanie to się tam zjawię”…Ona rozumiała 🙂

  14. Antywojenne zjazdy są pozbawione sensu, bo wojen jako zjawiska nie da się zwalczyć. Da się natomiast położyć kres jakiejś konkretnej wojnie, nad której wywołaniem pracuje właśnie jakiś paranoiczny albo pazerny polityk. Gdyby ludzie zrozumieli, jaką dysponują siłą żadna wojna by nie wybuchła. Problem polega na tym, że ludzie są bierni jak barany. Kilka osób krzyczy, że źle się dzieje, bo Bush chce zbombardować Irak bez żadnego powodu, garstka świadomych obywateli wychodzi na ulice i robi manifestację, a cała reszta ma to gdzieś. Reszta woli się bawić, pić piwko, żreć chipsy i gapić się na wirujące w MTV damskie pupy i cycuszki. Inni nie wierzą, że ich działania mogą pomóc. I tym sposobem Bush może robić, co mu się żywnie podoba, bo wie, że nawet zwalenie wież WTC w biały dzień i uśmiercenie 3000 obywateli własnego kraju ujdzie mu na sucho. I uchodzi. A ludzie w naiwności swojej wybierają następnego prezydenta, który opowiada im bajki i Bush może spać spokojnie, bo wie, że dopiero dwa pokolenia później ktoś wspomni o tym, że powinno się go powiesić za zbrodnię. Ale on już i tak będzie martwy – umrze śmiercią naturalną, nie doczekawszy sądu i sprawiedliwego wyroku. Tak jak nie doczekali ich inni, dopuszczający się podobnych zbrodni politycznych.

    „Co posiejesz, to żąć będziesz” – jak nie w tym, to w następnym wcieleniu. Nasza bierność w końcu kiedyś obróci się przeciwko nam, kiedy to my staniemy się ofiarami takiego cyrku. Za obojętność na krzywdę innych zapłacimy tak, że inni będą obojętni, gdy nam będzie się działa krzywda.

  15. PS. Oto fragment filmu Zeistgeist – na ten temat “jak historia się powtarza”:

    Jeśli nic nie zrobimy okaże się, że mamy rząd światowy, że państwa i narody znikły z mapy, a światem rządzą faszyści i gestapo. I robią to tak, jak Hitlerowi nawet się nie śniło.

  16. Wg mnie negowanie wszystkich jak to nazywają media „teorii spiskowych” to zaklinanie rzeczywistości. Oczywiście, że wiele z nich to majaki zaburzonych lub wręcz chorych psychicznie ludzi (ciekawostka – ostatnio spotkałem na jednym z forum wypowiedzi kobiety, która twierdzi, że HAARP cyklicznie powiększa i zmniejsza jej piersi ;). Ale wiele z nich jak to mówią „trzyma się kupy”. Ale przecież na świecie jest tylu psychopatów przekonanych o swojej wyjątkowości, dzieje tyle okrutnych, nieludzkich wydarzeń, z których nagłaśnianych jest ledwie ułamek (chociaż w tym przypadku może to i lepiej, łatwiej zachować równowagę psychiczną nie wiedząc o wszystkim). Okazuje się, że ludzie są zdolni praktycznie do wszystkiego, a tzw racjonalistom nie mieści się w głowie, że możliwy jest układ sporej grupki wynaturzonych egoistów w temacie totalnej władzy nad światem. Zachwycają się tymczasem osiągnięciom niektórych krajów, które stały się obozem pracy i pewnie wg nich „wzorem” dla reszty populacji.

  17. Ten sam autor w tym samym piśmie (zwanym przez niektórych Newsweed) wyśmiał teorie spiskowe. Poznać głupiego po śmiechu jego. Władza każdą wolną myśl unieszkodliwia i rozbraja nazywając ją przejawem paranoi, a każdy przypadek ujawnienia prawdy określa jako teorię spiskową. Patrzysz rządzącym na ręce, masz czelność krytykować, to jesteś wariatem. A tylko wariaci wierzą wariatom. Każdy, kto w to uwierzy jest świrem. A kto chciałby mieć etykietkę świra? Niewielu jest na tyle odpornych, żeby chodzić z taką „metką” i czuć się dobrze.

    Co do tej kobiety – być może to ta sama świruska, która parę lat temu zasypała dosłownie cały polski internet wyznaniami, że HAARP na nią dybie i przypala jej mleko. No cóż, możliwe, że to nie wariatka, tylko agentka od zadań specjalnych. W każdym razie w moim forum dostała bana.

    Etykietka „teorii spiskowych” sprawia, że ludzie nie pytają, kto zabił Kennedy’ego i księżnę Dianę, ani kim był David Berkowitz czy Mark Chapman. Racjonalni ludzie wierzą w oficjalne wyjaśnienia, które kupy się nie trzymają i są jednym wielkim stekiem bredni, a wariaci z wielką logiką wypunktowują kłamstwa i matactwa. Ale przecież lud został zahipnotyzowany religią naukowego racjonalizmu, więc wierzy w wersje zwane „naukowymi”, a wyznawcy teorii spiskowych to wariaci, więc nikt ich nie słucha.

    PS. Ja znam wiele mrocznych prawd, tropię je od lat, ale nie tracę równowagi psychicznej. Może mam dziwną psychikę, a może to kwestia praktyk duchowych, ale jakoś wyzbyłam się lęku. Myślę, że ten brak lęku daje mi siłę i gwarantuje nietykalność. Lęk tworzy dziury w powłoce energetycznej, sprawiając, że człowiek staje się podatny na atak, a przynajmniej skłonny do uległości.

  18. W jakim celu ktoś miał by zabić księżnę Dianę? Przecież ona się tylko charytatywnie udzielała.

  19. To chyba ta sama. Nie spotkałem się z jej wypowiedziami wcześniej, więc nie wiedziałem, że jest taka sławna. Chociaż o bycie agentką jej nie podejrzewam, jednak ma za małe „pole rażenia” i grono osób do których mogą dotrzeć jej wypowiedzi jest mocno ograniczone.
    Chapman to morderca Lennona, a Berkovitz? Nie słyszałem o takiej osobie, czym się „zasłużył”?
    Co do odporności psychicznej to trzeba mieć jej naprawdę sporo w dzisiejszych czasach (chociaż gdyby przemyśleć sprawę, to podobnie było przez większość XX wieku – w końcu ludzie musieli jakoś przeżyć te wojny). Chyba, żeby zbudować w sobie to błogie poczucie „jakoś to będzie”, tak powszechne w społeczeństwie lemingów, niestety ja tak nie potrafię 🙂

  20. @ Gall: większość tzw. normalnych ludzi nie ogląda programów o zbrodniach i śledztwach, które są emitowane na kanałach dokumentalnych, a szkoda. Ja akurat jestem namiętną „oglądaczką” takich rzeczy. Dzięki temu wiem, że jeśli policja chce złapać sprawcę i wyjaśnić okoliczności zbrodni, to robi to z idealną wprost precyzją. Ofiarą może być zupełnie nieznana osoba, szara, zwykła gospodyni domowa, a prowadzącym śledztwo zupełnie zwykły, średnio rozgarnięty gliniarz z wiejskiego posterunku. I taki zwykły glina potrafi złapać mordercę, zebrać dowody dla sądu, a sąd łatwo i skutecznie zamyka go za kratami. W przypadku takich sław jak politycy i osoby z rodów królewskich do śledztw są oddelegowywani najlepsi detektywi na świecie, detektywistyczne elita elit. I proszę jaki cud – te wielkie postacie chrzanią śledztwo, niszczą i zacierają dowody, nie potrafią przesłuchiwać świadków, słowem robią taki bałagan, że później już nikt nie jest w stanie odtworzyć zdarzeń. Przypadek? Bynajmniej. Jeśli sprawca ma być złapany, to na pewno będzie, a jeśli nie ma być złapany, to nie będzie. Bo ktoś „na górze” tak zarządził.

    Po śmierci Diany powstała cała seria dziwnych teorii spiskowych. Ludzie wygadywali niestworzone rzeczy. Oczywiście, okoliczności do dziś są niewyjaśnione. Nie bądźmy jednak naiwni – to nie dlatego, że tego wyjaśnić się nie da, lecz dlatego, że sprawa dotyczy najwyższych kręgów elit tego świata, a im włos z głowy spaść nie może. Ja nie napiszę tu o co chodzi, bo i bez tego ocieram się o paranoję. Wprawdzie jak sądzę piszę logicznie, więc żaden psychiatra nie znajdzie podstaw do zamknięcia mnie w domu bez klamek, ale nie chcę wzbudzać wrzawy w środowiskach mi wrogich – to nie jest zbyt przyjemne. Kto jest ciekaw, niech sam tropi. To, co wytropi może go zszokować, ale powodzenia. Może podam tylko jeden dziwny trop – zuluski szaman Credo Mutwa… Był daleko, ale odległość nie przeszkadzała mu w myśleniu.

    @ Vortex: a od czego Google? Wpisujesz „Berkowitz” (syn Sama) i podążasz za tym, co wyleci. Tobie z kolei podpowiem inny trop – Michael Tsarion.

    Obojgu wam polecam filmy Davida Icke – ten facet przez lata był szyderczo wyśmiewany, ale się nie załamał i przetrwał, a teraz doczekał się w końcu uznania. Zapraszają go na wykłady do renomowanych uczelni, gdzie mówi rzeczy, które się w racjonalistycznie wypranych głowach nie mieszczą, ale zwróćcie uwagę, że absolutnie nie robi wrażenia wariata. Jest spokojny, logiczny i do bólu racjonalny. Pozwólcie mu oprowadzić się po krainie czarów, a na deser zachowajcie sobie film „Rewelacje Bogini Matki” (ale powtarzam – to na deser, bo jest to film dla zaawansowanych w tych tematach; osoba nieprzygotowana uzna to za czyste szaleństwo lub wyssane z palca fantazje, a co gorsze, jeśli nagle i bez przygotowania uwierzy może doznać szoku). Radzę zacząć od filmu „Czy miałem rację?”, a potem podążać za resztą. Polecam też książki Davida, niedługo ma się ukazać polski przekład najlepszej z nich. http://davidicke.pl/

  21. Szaman Mutwa coś mi się obiło o uszy, poszukam. Jednakże szkoda, że nie napisałaś o jakie paranoidalne historie tu chodzi.

  22. Szaman Mutwa jest tu: http://wolnemedia.net/?s=mutwa warto przeczytać.
    A paranoiczne teorie mają związki z moją kosmiczną bajeczką, do której czas najwyższy dopisać ciąg dalszy. Trochę do czytania jest tutaj: http://www.astro.eco.pl/przyjaciele.html a szczególnie polecam ten tekst: http://www.astro.eco.pl/przyjaciele/lizards.html który pomoże zrozumieć, że to, o czym mówi David Icke nie jest bajką. Ale najfajniej jest szukać na własną rękę, bo wtedy można dowiedzieć się najwięcej.

  23. „a od czego Google? Wpisujesz “Berkowitz” (syn Sama) i podążasz za tym, co wyleci” – a może zamiast Google lepiej używać scroogle? (http://www.scroogle.org/cgi-bin/scraper.htm) Podobno wtedy Google’owy wielki brat nie przechwyci naszego IP i nie będzie śledził naszych sieciowych poczynań (co, kiedy odwiedzane, itp.) 😉

    „Chyba, żeby zbudować w sobie to błogie poczucie “jakoś to będzie”, tak powszechne w społeczeństwie lemingów, niestety ja tak nie potrafię” – na pewno jakoś będzie, bo wszystko z czym na co dzień obcujemy w końcu przeminie. I to raczej prędzej niż później.

    Co do szamana Mutwy to warto przeczytać ten wywiad-rzekę. Ciekawe m.in. jest to, że kultury pierwotne z różnych kontynentów nie mając ze sobą żadnego kontaktu wiedziały o gadoidach i ich wyczynach na tej planecie!

  24. @ Ramosz: nie wiem, czy poruszanie się po sieci może być anonimowe. Coś mi się zdaje, że nie może. Ale jeśli wszyscy będą szukać zakazanych treści, wtedy władza będzie miała problem – wszystkich przecież nie zamkną. Chyba, że planetę zamienią w obóz koncentracyjny (jeśli jeszcze tego nie zrobili).

    I faktycznie – jakoś to będzie. Nawet, jeśli wylecimy przez komin krematorium, nasza nauka na tym się nie skończy, bo jesteśmy nieśmiertelni.

  25. Ja również przeczytałam artykuł tego Pana z szeroko otwartymi oczami. Nie chce mi się wierzyć, że cżłowiek średnio chociażby wykształcony, a tym bardziej dziennikarz, może czytać bez zrozumienia!!! Osho pisze tak prostym językiem, że trudno uwierzyć aby możnabyło się aż tak pomyliś interpretacyjnie! W zasadzie to nawet nie źle zrozumiane słowa, ale odwrócenie kota ogonem! Zupełnie co innego głosił, że nie wspomnę już o wymysłach biograficznych!
    Katastrofalne obnażenienie braku intuicji i inteligencji przez autora artykułu.
    Przede wszystkim Osho nie uważał się za żadnego guru – wręcz odwrotnie! Jego zdaniem ktoś kt potrzebuje guru jest idiotą!
    Jeśli nie ktoś nie wierzy książkom zachęcam do obejrzenia Jego wykładów w wersji oryginalnej na you tube.

  26. Poczytałam sobie trochę artów tego pana na Tarace i doszłam do wniosku, że to straszny zarozumialec. Typowa, wszystkowiedząca najlepiej „trójka” w „Mapach świadomości”. Niby zaczął już wchodzić na etap otwierania się na nowe i niepoznane, ale wciąż ma tendencję do pouczania i strofowania innych, którzy oczywiście do pięt mu nie dorastają.

  27. Nie wiem. I nie będę się bawić w zgadywanie.

    Jeśli spróbuje pan w tym blogu przemawiać takim językiem, jak na swojej stronie, to ostrzegam, że nie będę tego tolerować. Nie jest to język miłości ani współczucia, lecz zastraszania i terroru.

  28. O jejku, DRUMLA, podobno tak mawiał S.Lem do swojej małżonki, żeby rozładować sytuację. Trochę luzu na nadchodzący weekend.

  29. Jak zobaczyłam ten zgniły mózg, to mi się po prostu zrobiło niedobrze. Avatar też jest super. A jak przeczytałam te teksy, to się zdołowałam. Przez chwilę wydawało mi się, że to strona religijna, strasząca opętaniem przez demony i piekłem, dopiero po chwili zorientowałam się, że coś tu nie gra.

    Terapia szokowa już dawno została zarzucona, jako nieskuteczna i szkodliwa. Kiedyś „leczono” alkoholików pokazując im różne straszliwe rzeczy spowodowane przez picie alkoholu i wierzono, że jak zobaczą np. koszmarny wypadek samochodowy spowodowany przez pijaka i latające wszędzie wokół flaki, to przestaną pić i staną się grzeczni. Gdybym ćpała, to po przeczytaniu tej strony jeszcze bardziej bym się zaćpała. Mimo że nie używam żadnych wspomagaczy miałam ochotę sięgnąć po jakiegoś dżointa, żeby się uspokoić. Język jest brutalny i taka straszna mowa na pewno nikomu nie pomoże.

    Pozostawmy leczenie narkomanów specjalistom, oni najlepiej wiedzą, jak to robić.

  30. Hej przeczytałam ostatnie wpisy i… cofnęłam się
    To nie jest dobre, bo człowiek siedzi przed kompem a świat przepiękny za oknem
    Z komentarzy wypisałam sobie Twoje Mario… ‚Nie zamierzam się starzeć, jak ciało zwiędnie to i tak dusza będzie rozkwitać’he he
    .. ‚myśl pozytywnie i walcz aktywnie’ , oj tak, nawet na co dzień, łagodną bronią… ‚zachowując równowagę ducha i umysłu’ i MEDYTUJ
    takich kwiatków więcej, jestem Tobą zauroczona, normalnie jak mówią nasi…
    tzn. tak ‚praktykuję’, jednak słowo napisane, to jest to

    Co do mądrzejszych i głupszych, to myślę, że każdy z nas na różnych etapach naszego życia przerabiał i głupotę i ‚natknął się’ po drodze na odrobinę mądrości
    Zgubnym jest uwierzyć w swoją mądrość, we wszystkim, szukać i odkrywać to jest fascynujące.
    i dlatego nasza dusza Mario będzie rozkwitać, nie ma innej opcji
    pozdrawiam E

  31. Pozostawmy leczenie narkomanów specjalistom, oni najlepiej wiedzą, jak to robić.

    > znam tylko Jednego Specjalistę od skutecznego przywracania chorych do zdrowia, bo leczyć to można przez całe życie z miernym skutkiem. Czy wie Pani – Kto jest tym, który Uzdrawia? Dziękuję.

  32. a tu tylko chodzi o tę dozę optymizmu na co dzień w życiu każdego z nas…
    pozdrawiam

  33. @ ona: dzięki ci za przypomnienie tego starego mojego tekstu, właśnie obejrzałam kolejny odcinek Nieuleczalnych na RealityTv i powrót do nienawistnego i toksycznego bełkotu Stawiszyńskiego niemal mnie uśmiercił. Seria Nieuleczalni daje niezbity dowód na to, jaką potęgą jest człowiek, który uświadomi sobie swoją moc i boskość. Dziś przypomnieli dwie osoby, którym lekarze nie dawali nawet najmniejszych szans: mężczyznę z wielkim rakiem prostaty i kobietę z glejakiem. W jej przypadku tylko 1% pacjentów przeżywa 10 lat po diagnozie, a zaledwie 10% przeżywa 1 rok. Ona wciąż żyje, chociaż ta historia wydarzyła się w 1997 i 98 roku. Oboje żyją dzięki tym zabobonom, jakimi są dieta, ziółka, witaminki i detoksykacja. Ach, zapomniałabym… afirmacje, modlitwy i pozytywne myślenie również.

Nie mam żadnego wpływu na to, że komentarze stałych bywalców bloga lądują w moderacji! Proszę się nie awanturować w tej sprawie - patrz: strona "Komentowanie bloga" (na górze). Wolną dyskusję prowadzimy w Hyde Parku, a o zdrowiu w Zdrowotnym Hyde Parku.

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.