Jeszcze kilka słów o chorobach, uzdrawianiu, zdejmowaniu blokad karmicznych i podobnych sprawach

Powracam do tego, ponieważ w komentarzach po raz kolejny pojawił się temat skuteczności uzdrawiania i „naprawiania karmy” przez różnych terapeutów oraz pytanie, „kto może mi pomóc”.

Jedni twierdzą, że można ingerować w karmę i naprawiać blokady, a co za tym idzie zmieniać charakter oraz los człowieka, a inni temu zaprzeczają i uważają to za mrzonki.

Różnice w poglądach biorą się z różnego zaawansowania w rozwoju tych, którzy uzdrawiają i tych, którzy są uzdrawiani.

Gdy o karmę i duchowe uzdrawianie spytać ortodoksa religijnego ten na pewno odpowie, że wszystko to grzech, mimo że Jezus twierdził coś zupełnie innego (…A takie znaki będą towarzyszyły tym, którzy uwierzyli: w imieniu moim demony wyganiać będą, nowymi językami mówić będą, węże brać będą, a choćby coś trującego wypili nie zaszkodzi im. Na chorych ręce kłaść będą, a ci wyzdrowieją – Mk 16:15-20). Racjonalista z kolei oburzy się, chociaż tak szanowane przez niego statystyki zgonów wskazują na coś zupełnie innego, że uzdrawianie jest niezgodnym z nauką przesądem, bo liczy się tylko medycyna alopatyczna i nic poza tym. Ci, którzy osiągnęli wyższe stopnie świadomości też nie do końca są oświeceni, więc mają różne wyobrażenia na ten temat. Na przykład można usłyszeć, że karma jest rodzajem kary, więc trzeba pokornie pokutować za swe czyny. Ktoś inny z kolei może być przekonany, że nie ma żadnych przeciwwskazań do tego, żeby uzdrawiać wszystkie choroby i zdejmować karmiczne blokady.

Ja powiem tak: „Po owocach ich poznacie”. To naprawdę genialne i proste zdanie Mistrza Jezusa jest najlepszym kryterium oceny skuteczności działań terapeutów.

Jeżeli terapeuta jest skuteczny w trwałym przywracaniu ludziom zdrowia i rozumu, a jego działania nie niosą ze sobą niepożądanych skutków ubocznych w postaci zaburzeń psychicznych, to znaczy, że faktycznie wie co robi. Jednak, żeby nabrać pewności co do skuteczności jego poczynań potrzeba nieraz lat wnikliwych obserwacji, a kto ma na to czas i ochotę, zwłaszcza gdy sam pilnie potrzebuje pomocy? Wśród uzdrowicieli jest wielu takich, którym się tylko wydaje, że wiedzą i że potrafią. Jeśli poprawa jest krótkotrwała i potem stan człowieka powraca do punktu wyjścia, to widocznie zadziałała tylko chwilowa sugestia, że „będzie dobrze”. A więc terapeuta miał wielkie mniemanie o sobie, ale niewiele umiał. Niestety, bywa też znacznie gorzej, o czym za chwilę.

Jeśli o mnie chodzi, to radziłabym pewną ostrożność w poddawaniu się takim praktykom. Wprawdzie to, co piszą o tych sprawach ortodoksi religijni najczęściej jest mocno przesadzone i podlane sosem zabobonnego lęku, ale pamiętajmy, że nie ma dymu bez ognia.

Nieodpowiedzialni, ale za to obdarzeni wielkim Ego ludzie robią różne, delikatnie mówiąc nierozsądne rzeczy. W swoim życiu widziałam różne, dziwne przypadki. Np. człowiek, który zaliczył zaledwie kurs początkowy bioterapii rzucił się nagle na jedną z moich koleżanek twierdząc, że jej czakra serca nie jest wystarczająco otwarta i nie czekając na przyzwolenie zaczął przy niej majstrować. Dziewczyna nawet nie miała czasu zastanowić się, czy chce tej „pomocy”, a tym bardziej zaprotestować. Zabawa skończyła się poważną arytmią serca i fatalnym samopoczuciem, a pacjentka była naprawdę w strachu, że zaraz umrze. Widziałam też przypadek, kiedy intensywne ćwiczenia zaawansowanej jogi doprowadziły do schizofrenii i przypadek, w którym uderzenie energii kundalini do głowy nieprzygotowanego adepta zakończyło się utratą przytomności, po której długo miał poważne problemy ze zdrowiem i psychiką. To nie są żarty, więc radzę unikać kontaktów z osobami, które nie mają odpowiednich dyplomów, uprawniających do praktykowania bioenergoterapii.

Rozwoju człowieka nie da się tak łatwo przyspieszyć. Najbezpieczniej dochodzić do tego powoli, upadając i ponosząc się, ponieważ w ten sposób nie zaburza się naturalnego procesu rozwoju. Medytacja (o ile wiem) jeszcze nikomu nie zaszkodziła, ale z jogą i innymi podobnymi praktykami różnie bywa.

Doczekaliśmy takich czasów, że dziś każdy ma dostęp do wiedzy, która do niedawna była uważana za „tajemną”, a w rzeczywistości była zastrzeżona tylko dla odpowiedzialnych, szlachetnych i zaawansowanych w rozwoju adeptów, starannie wyselekcjonowanych przez swoich mistrzów. Skutkiem tego każdy kombinuje, jakby tu wspiąć się na wyżyny rzekomej duchowości, oczywiście na skróty i bez bólu. Taka wiedza w rękach osoby nieprzygotowanej zamienia ją w szalonego ucznia czarnoksiężnika. Niewielu jest świadomych duchowo, za to wielu, za podszeptem rozdętego Ego, pragnie mocy sidhi oraz wywierania nadprzyrodzonego wpływu na innych. To właśnie ci ludzie biorą się za magię, której nie potrafią odróżnić od pospolitego czarostwa. Uzdrawiają bez przyzwolenia, rzucają klątwy i zaklęcia, manipulują innymi w sobie tylko znanym celu, a potem się dziwią, że sami stają się ofiarami zjawisk, które ich przerastają. Ci wszyscy skruszeni i nawróceni byli okultyści, wypisujący przerażające rzeczy na forach kościelnych są najlepszym dowodem na to, że piszę prawdę. Oni nie kłamią. Oni naprawdę wpadli w potworne tarapaty. Nie ma co nad nimi płakać, bo dostali dokładnie to, na co zasłużyli i muszą teraz odpokutować do czasu, aż dorosną i zrozumieją o co tu chodzi. Prawa duchowe są doskonałe i działają niezawodnie.

Zdejmowanie z innych blokad karmicznych może się wydawać świetną sprawą, ale pod warunkiem, że terapeuta spytał najpierw Przewodników Duchowych (swoich i pacjenta) o pozwolenie. I oczywiście, jeśli ma kontakt z rzeczywistymi Przewodnikami Duchowymi, a nie z demonicznymi istotami, które się za nich podają. W przeciwnym wypadku takie uzdrawianie może się źle skończyć.

Człowiek musi dokładnie opanować wszystkie lekcje na duchowej ścieżce. Jeden „zalicza” je szybciej, a inny wolniej, ale nie da się iść na skróty, bo to się potem zemści. Chodzi o to, że człowiek musi zrozumieć pewne podstawowe prawdy. Nie można dostać się na studia zaraz po skończeniu podstawówki. Podobnie kamień nie można osiągnąć oświecenia.

Pamiętajmy też, że przechodzenie na kolejny, wyższy stopień rozwoju zawsze wiąże się z poważnym kryzysem psychicznym. Żeby móc się rozwijać musimy najpierw zanegować i rozmontować wszystkie swoje wcześniejsze sztywne przekonania, które chroniły nas przed lękami i niepewnością. Takie burzenie murów sprawia, że nagle czujemy się zawieszeni w próżni, niczego niepewni, zagubieni i przerażeni. Zanim zbudujemy swój system wartości na nowo czeka nas okres niepewności, zawieruchy i nierzadko silnych lęków.

To wszystko wydaje się przerażające, ale nie ma obawy – na tej ścieżce nie istnieją błędy, upadki ani klęski. Nikt nie zginie ani nie poniesie ostatecznej klęski, nawet jeśli upadnie, zbłądzi lub nawet umrze. Prędzej czy później każdy dojdzie do celu, bo takie są reguły tej gry. Jak pisałam wcześniej: życie jest grą komputerową. Przegrałeś, popłakałeś się, poczułeś się pokonany, ale jak ochłoniesz powrócisz do niej po raz kolejny, żeby grać i będziesz to robić tak długo, a w końcu przejdziesz na wyższy poziom, a potem na kolejny i następny, aż do osiągnięcia mistrzostwa.

Czy warto liczyć na pomoc innych? Na początku pewnie tak, ale w miarę jak stajesz się mistrzem zaczynasz radzić sobie coraz lepiej sam, bez niczyjej pomocy.

A jeśli nerwowość, a zwłaszcza dolegliwości fizyczne bardzo ci przeszkadzają, tak bardzo, że aż nie możesz grać, wtedy pomyśl o duchowym uzdrawianiu.

Ale tu uwaga: duchowe uzdrawianie nie pomoże na żadną chorobę, jeśli nie zmieni się najpierw twoja mentalność. Zmiany duchowe są najważniejsze. Bez tego nie ma postępu. Uzdrowiciele tak często zawodzą, a metoda Bruno Gröninga okazuje się nieskuteczna w wielu przypadkach właśnie dlatego, że chorzy nie rozumieją tej podstawowej zasady i oczekują cudu w postaci natychmiastowego uzdrowienia. Nie można z nikogo zdjąć karmicznej blokady, dopóki ten ktoś nie zmieni swojej mentalności. Jeśli poddajesz się uzdrawianiu i nie widzisz żadnego postępu, poproś jasno i wyraźnie o pomoc w zdjęciu blokad umysłowych i zmianę świadomości i zaczekaj cierpliwie. Może potrzebujesz trochę więcej czasu. Nie obawiaj się, otrzymasz pomoc, ale bądź cierpliwy i nie zniechęcaj się. I nie obawiaj się – na pewno nie umrzesz, nawet jeśli chwilowo poczujesz się gorzej.

56 komentarzy do “Jeszcze kilka słów o chorobach, uzdrawianiu, zdejmowaniu blokad karmicznych i podobnych sprawach

  1. lekarze będą przekonywali że nic innego nie pomoże tylko lekarz i chemiczna terapia. Ludzi idący na pielgrzymkę są uzdrawiani ponieważ wierzą że u celu zostaną ozdrowieni. Nie ma tutaj mowy o żadnym leczeniu energiami choć leczenie jest tutaj nadużyciem bo powinno się mówić o uzdrawianiu. Jak ktoś uwierzy że może być wyleczony to uruchomi proces naprawczy w organizmie i jest to znane jako efekt placebo. Uważam ze każda metoda jest dobra która prowadzi do wyleczenia a nie do zniesienia skutków czyli bólu lub innych. Może to być nawet obmywanie nóg które było znane od najdawniejszych czasów i przynosiło efekty. Tak na marginesie to nie wiem czy rzeczywiście można wymienić lub naprawić sobie karme. Przecież jest to mój wybór po co tu jestem i dlaczego.

  2. lekarze będą przekonywali że nic innego nie pomoże tylko lekarz i chemiczna terapia. Ludzi idący na pielgrzymkę są uzdrawiani ponieważ wierzą że u celu zostaną ozdrowieni. Nie ma tutaj mowy o żadnym leczeniu energiami choć leczenie jest tutaj nadużyciem bo powinno się mówić o uzdrawianiu. Jak ktoś uwierzy że może być wyleczony to uruchomi proces naprawczy w organizmie i jest to znane jako efekt placebo. Uważam ze każda metoda jest dobra która prowadzi do wyleczenia a nie do zniesienia skutków czyli bólu lub innych. Może to być nawet obmywanie nóg które było znane od najdawniejszych czasów i przynosiło efekty. Tak na marginesie to nie wiem czy rzeczywiście można wymienić lub naprawić sobie karmę. Przecież jest to mój wybór po co tu jestem i dlaczego.

  3. Czyli żyjąc tak, aby innym i sobie nie szkodzić, nie żywić urazy i w ogóle negatywnych uczuć w sobie itp., pracujemy na przyszłe życie, które może ziścić się jakby w „lepszej” formie (mam na myśli powrót na ziemię, jako ciało fizyczne np.: jako ktoś wybitnie zdolny, piękny itp.), czy to nie ma znaczenia, musimy po prostu przejść przez etap prostaka, biedaka, przeciętniaka, bogatego, pięknego, mądrego itp. …?

  4. A oto fragment rozmowy Śri Jukteśwara z Joganadą a propo Astrologii , z rozdziału „Przechytrzanie gwiazd” z „Autobiografii jogina”

    — Mukunda [świeckie imię Joganady zanim został mnichem], dlaczego nie masz astrologicznej bransoletki?

    — Czy powinienem ją, Mistrzu, nosić? Nie wierzę w astrologię.

    — Nigdy nie należy rozpatrywać żadnej kwestii jako sprawy wiary, jedyne naukowe stanowisko, jakie można zajmować w jakiejkolwiek kwestii, zawiera się w pytaniu, czy to jest prawda? Prawo grawitacji działało równie skutecznie przed Newtonem, jak i po nim. Kosmos na pewno stałby się chaosem, gdyby jego prawa nie mogły działać bez usankcjonowania ich przez ludzką wiarę.
    Szarlatani doprowadzili naukę o gwiazdach do obecnego stanu złej reputacji.

    Astrologia jest zbyt obszerna, zarówno pod względem matematycznym, jak i filozoficznym, aby mogła należycie być pojęta przez kogokolwiek poza ludźmi zdolnymi do głębokiego zrozumienia. Jeśli ignoranci źle odczytują niebiosa i widzą w nich tylko bazgraninę zamiast wyraźnego pisma, to tego samego należy się spodziewać po niedoskonałym świecie. Nic należy porzucać mądrości porzucając mędrka.

    Wszystkie części stworzonego świata są ze sobą powiązane i na siebie oddziaływują. Zrównoważony rytm wszechświata ma swe źródło we wzajemności oddziaływań — wywodził guru dalej. — Człowiek w swym ludzkim aspekcie musi walczyć z dwoma układami sił: po pierwsze, ze zgiełkiem w obrębie własnej istoty, wynikającym z domieszki ziemi, wody, ognia, powietrza i elementów eterycznych; po wtóre, z zewnętrznymi niszczącymi siłami przyrody. Dopóki człowiek walczy z własną śmiertelnością podlega wpływowi tysięcy zmian nieba i ziemi.

    Astrologia jest badaniem reakcji człowieka na planetarne bodźce. W gwiazdach nie ma wcale świadomej życzliwości lub wrogości; one tylko emitują pozytywne i negatywne promieniowania. Same przez się ani nie pomagają, ani nie szkodzą ludzkości, lecz stwarzają zgodny z prawem przewód do zewnętrznego ustalenia się równowagi przyczyn i skutków, które sam człowiek wprawił w ruch w przeszłości.

    Dziecko rodzi się w takim dniu i o takiej godzinie, w której promieniowanie niebios znajduje się w matematycznej harmonii z jego indywidualną karmą. Horoskop jego jest portretem, który ujawnia jego nie dającą się zmienić przeszłość oraz prawdopodobne jej skutki. Jednakże horoskop urodzenia może być poprawnie układany tylko przez ludzi mających intuicyjną mądrość, a takich jest mało.

    Wieść wypisana śmiało na niebie w chwili urodzenia się człowieka nie oznacza wcale niezmiennego fatum — skutku przeszłych dobrych i złych jego czynów, lecz ma pobudzać człowieka do wysiłków, aby wydobył się z niewoli.

    To, co uczynił on w przeszłości, nie da się zmienić. Nikt inny prócz niego samego nie pobudził do działania przyczyn, których skutki dominują nad obecnym jego życiem. Może on przezwyciężać wszelkie ograniczenia, ponieważ wytworzył je przede wszystkim swymi własnymi poczynaniami i ponieważ posiada ducho­we zasoby, nie podlegające wpływom planetarnym.

    Zabobonny stosunek człowieka do astrologii czyni go automatem, niewolniczo zależnym od mechanicznego kierownictwa. Człowiek mądry udaremnia wpływ swych planet, który można nazwać jego przeszłością, przenosząc swe uzależnienie od stworzenia na uzależ­nienie się od swego Stwórcy. Im bardziej urzeczywistnia on swą jedność z Duchem, tym mniej może panować nad nim materia. Dusza jest zawsze wolna; jest ona nieśmiertelna; gdyż nie została zrodzona. Gwiazdy nie mogą nią rządzić.

    Człowiek jest duszą i ma ciało. Gdy w sposób właściwy lokuje swe poczucie tożsamości, wówczas pozostawia poza sobą wszelkie zniewa­lające go wzory. Dopóki zagubiony tkwi w zwykłym swym stanie duchowej niepamięci, odczuwa subtelne więzy wynikające z praw środowiska.

    Bóg jest harmonią; człowiek pobożny, który się z nim zhar­monizuje, nigdy nie popełni błędnego czynu. Wszelka jego działalność będzie w sposób naturalny i należyty uzgodniona z astrologicznym prawem. Po głębokiej modlitwie i medytacji styka się on z boską świadomością; nie ma większej potęgi aniżeli ta wewnętrzna osłona.

    — To dlaczego, drogi Mistrzu, życzysz sobie, abym nosił astro­logiczną bransoletę? (W oryginale Bangle oznacza bransoletkę na rękę lub stopę — noszoną nad kostką) — ośmieliłem się zadać to pytanie po długim milczeniu, w ciągu którego starałem się przyswoić sobie piękne wyjaśnienie Sri Jukteswara.

    – Dopiero wtedy, gdy podróżny osiąga swój cel, słuszne jest odrzucenie przez niego mapy. Podczas podróży korzysta on z dogod­nych skrótów drogi. Starożytni riszi odkryli wiele sposobów skrócenia okresu ludzkiego wygnania w świat ułudy. Istnieją pewne mechaniczne właściwości prawa karmy, które mogą być zręcznie schwytane przez palce mądrości.

    — Wszelkie ludzkie zło pochodzi z jakiegoś przekroczenia uniwersalnego prawa. Pisma święte mówią, że człowiek musi uczynić zadość prawom przyrody, nie dyskredytując przez to wcale boskiej wszechmocy. Powinien on mówić do Boga: „Panie, ufam i polegam na Tobie i wiem, że możesz mi pomóc, chcę jednak również uczynić wszystko, co potrafię, aby naprawić zło, które uczyniłem”.

    Z pomocą wielu środków — przez modlitwę, silę woli, medytację jogi, zasięganie rady świętych, noszenie astrologicznych bransoletek — można zmniejszyć do minimum lub zgoła unicestwić skutki przeszłych złych czynów.
    — Podobnie jak można zaopatrzyć dom w miedziany pręt, aby przejął na siebie piorun, tak świątynię cielesną można wyposażyć w różne ubezpieczające środki. Przed wiekami nasi jogowie odkryli, że czyste metale emitują z siebie światło astralne, które silnie przeciwdziała ujemnym oddziaływaniom planet. Subtelne promieniowania elektryczne i magnetyczne stale krążą we wszechświecie.

    – Problem ten przyciągał uwagę naszych riszich; stwierdzili oni, że przeciw ujemnym promieniowaniom planet może pomóc nie tylko kombinacja metali, także roślin oraz — co jest najskuteczniejsze ze wszystkiego — kombinacja kamieni szlachetnych nie mających skazy i ważących co najmniej dwa karaty. Poza granicami Indii rzadko studiowano poważnie zapobiegawcze zastosowanie astrologii. Do mało znanych należy fakt, że odpowiednie klejnoty, metale lub preparaty roślinne nie mają wartości, jeśli nie posiadają koniecznej wagi oraz jeśli nie nosi się ich blisko skóry.

    — Oczywiście, Panie, zastosuję się do twej wskazówki i sprawię sobie bransoletkę. Intryguje mnie myśl o możliwościach wyprowadzania planet w pole!

    — Dla ogólnych celów radzę używać bransoletki ze złota, srebra i miedzi. Jednakże dla specjalnego celu wolałbym, abyś miał ją ze srebra i ołowiu. — Sri Jukteswar dodał jeszcze do tego szczegółowe wskazówki.

    — Gurudżi, jaki „specjalny cel” masz na myśli?

    — Niebawem gwiazdy ułożą się niekorzystnie dla ciebie, Mukunda. Nie obawiaj się jednak; będziesz pod opieką. Mniej więcej za miesiąc wątroba sprawi ci dużo kłopotu. Choroba jest naznaczona na okres około sześciu miesięcy, lecz użycie astrologicznej bransolety skróci ten okres do dwudziestu czterech dni.

    Następnego dnia udałem się do złotnika i niebawem zacząłem nosić bransoletkę. Zdrowie moje było znakomite; zapomniałem o przepowiedni Mistrza. Mistrz zaś wyjechał z Serampore z wizytą do Benaresu. W trzydzieści dni po opisanej rozmowie poczułem nagły ból w okolicy wątroby. W ciągu następnych tygodni przeżywałem kosz­marne boleści.

    Miałem zawsze żywą niechęć do przeszkadzania Mistrzowi, toteż myślałem, że sam dzielnie przetrzymam to doświad­czenie. Jednakże dwadzieścia trzy dni cierpień osłabiły moje po­stanowienie. Wsiadłem do pociągu i pojechałem do Benaresu. Sri Jukteswar powitał mnie niezwykle ciepło, lecz nie dał mi sposobności do prywatnej rozmowy o mojej chorobie.

    Wiele pobożnych osób odwiedziło tego dnia Mistrza, aby mieć darszan (błogosławieństwo, które spływa przez samo widzenie świętego). Chory i zaniedbany siedziałem w kącie. Dopiero po wieczornym posiłku wszyscy goście odeszli. Guru wezwał mnie na ośmioboczny balkon, znajdujący się w tym domu.

    — Przybyłeś z pewnością z powodu swych niedomagań wątroby. Sri Jukteswar nie patrzył na mnie, lecz przechadzał się po pokoju tam i z powrotem, ukazując się od czasu do czasu w świetle księżyca.

    – Pozwól mi spojrzeć na ciebie; cierpisz od dwudziestu czterech dni, prawda?

    – Tak, panie.

    – Proszę cię, wykonaj ćwiczenia na żołądek, których cię uczyłem.

    – Mistrzu, gdybyś wiedział, jak bardzo mnie boli, nie żądałbyś ode mnie wykonania tego ćwiczenia. — Niemniej uczyniłem słaby wysiłek posłuchania Mistrza.

    – Mówisz, że cię boli, a ja ci mówię , że cię nie boli wcale —jakże możliwa jest taka sprzeczność? — Guru spoglądał na mnie badawczo.

    Byłem zdumiony, a potem doznałem radosnej ulgi. Już nie odczuwałem ciągłego bólu, który niemal nie pozwalał mi zasnąć w ciągu kilku tygodni; na słowa Sri Jukteswara cierpienie znikło, jakby go nigdy nie było.
    Z wdzięczności padłem na kolana u jego stóp, lecz on szybko powstrzymał mnie.

    — Nie bądź dzieckiem. Powstań i ciesz się pięknem księżyca nad Gangesem. — Jednakże powieki Mistrza drżały ze szczęścia, gdy stałem obok niego w milczeniu. Zrozumiałem, że postawą swą chciał mi powiedzieć, że nie on, lecz Bóg mnie uzdrowił.

    Nawet obecnie noszę ciężką srebrną i ołowianą bransoletkę, wspomnienie owego dawno minionego, lecz zawsze wdzięcznie wspominanego dnia, kiedy to stwierdziłem, że żyję z osobowością nadludzką. Ilekroć później przyprowadzałem do Sri Jukteswara swych przyjaciół z prośbą o ich uleczenie, zawsze niezmiennie polecał nosić klejnoty lub bransoletkę, podkreślając, że ich noszenie jest aktem astrologicznej mądrości.

    Do astrologii byłem uprzedzony od samego dzieciństwa, częściowo dlatego, że widziałem, jak wielu ludzi niewolniczo się jej trzymało, a częściowo z powodu przepowiedni naszego familijnego astrologa: „Ożenisz się trzy razy, owdowiawszy dwa razy”. Rozmyślałem nieraz nad tą sprawą, czując się jak koza czekająca na ofiarowanie przed świątynią potrójnego małżeństwa.

    — Najlepiej pogódź się ze swym losem — powiedział mój brat Ananta. — Napisany dla ciebie horoskop poprawnie przewidział, że we wczesnej młodości uciekniesz z domu w stronę Himalajów i że siłą zostaniesz zawrócony do domu. Przepowiednia dotycząca twych małżeństw też musi się sprawdzić.

    Pewnej nocy zrozumiałem jasno, że proroctwo to jest całkowicie fałszywe. Spaliłem rękopis horoskopu, a popiół umieściłem w papierowej torbie, na której napisałem: „Nasiona minionej karmy nie mogą zakiełkować, jeśli się je spali w boskim ogniu mądrości”. Położyłem tę torbę w widocznym miejscu; Ananta natychmiast przeczytał moją urągliwą uwagę.

    — Prawdy nie zniszczysz tak łatwo, jak spaliłeś kawałek papieru — brat mój zaśmiał się szyderczo.

    Faktem jest, że zanim osiągnąłem wiek męski rodzina moja trzykrotnie starała się mnie zaręczyć. Za każdym razem odmówiłem swej zgody na te plany. Jedna z dziewcząt wybranych na narzeczoną dla mnie przez rodzinę wyszła potem za mąż za mego kuzyna Prabhasa Czandrę Ghose, wiedząc że moja miłość Boga jest silniejsza niż jakiekolwiek dyspozycje astrologiczne z przeszłości.

    „Im głębsze jest u człowieka urzeczywistnienie siebie, tym silniej oddziaływa on na cały świat swymi subtelnymi wibracjami duchowymi i tym mniej sam podlega nurtowi zjawisk”. Te słowa Mistrza często mi się przypominały i niosły natchnienie.

    Pewnego razu poprosiłem astrologów, aby na podstawie położenia planet wyznaczyli moje najgorsze okresy; mimo niepomyślnego horoskopu potrafiłem w tych czasach wykonać każde zadanie, jakie sobie postawiłem. Muszę jednak przyznać, że napotykałem wówczas wielkie trudności w osiągnięciu celu.

    Przekonanie moje jednak zawsze było usprawiedliwione: wiara w opiekę Boga i właściwy użytek z danej człowiekowi woli stanowią potężne siły, których żaden „przeciwny los” nie może pokonać.

    Zrozumiałem, że zapis gwiezdny czyjegoś urodzenia nie oznacza wcale, że człowiek jest marionetką w rękach swej przyszłości. Jego treść jest raczej bodźcem do osiągnięcia swej chwały; samo niebo usiłuje pobudzić determinację człowieka do wyzwolenia się z wszelkich ograniczeń. Bóg stworzył każdego człowieka jako duszę wyposażoną w indywidualność uczestniczącą w powszechnej strukturze w tym­czasowej roli zarówno podpory, jak i pasożyta.

    Wolność człowieka jest ostateczna i natychmiastowa, jeśli tak zechce; zależy to od wewnętrznego, a nie od zewnętrznego zwycięstwa.

  5. Ciekawa synchroniczność, bo w moim blogu astrologicznym toczy się dyskusja na ten sam temat… a poza tym piszę tekst o tych sprawach.

Nie mam żadnego wpływu na to, że komentarze stałych bywalców bloga lądują w moderacji! Proszę się nie awanturować w tej sprawie - patrz: strona "Komentowanie bloga" (na górze). Wolną dyskusję prowadzimy w Hyde Parku, a o zdrowiu w Zdrowotnym Hyde Parku.

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.