Umniejszanie i umniejszacze

Wpadam od czasu do czasu na różne fora dyskusyjne i wrzucam swoje trzy grosze do toczonych tam polemik. Unikam jak ognia grup ortodoksów religijnych, ateistów, politycznych fanatyków i paru innych, słynących z nietolerancji frakcji. Nie lubię też takich, w których pewne grupy narzekają na krzywdę, jaka jest im (nierzadko rzekomo) wyrządzana.

O ile kiedyś rozumiałam gejów i lesbijki, bo oni rzeczywiście są mniejszością, kiedyś wyjątkowo wrednie prześladowaną (ale dziś role się powoli odwracają), o tyle nie rozumiem feministek. Ani one są mniejszością (kobiety to ponad połowa ludzkości), ani prześladowaną.

Zdarza się, że gorzej opłacaną, chociaż lepiej wykształconą – to fakt! Ale podejrzewam, że to dlatego, że brak im asertywności w negocjacjach z pracodawcą.

W pełni rozumiem i popieram walkę kobiet o tzw. „prawo wyboru”, gdyż może ono stanowić o życiu lub śmierci, rozumiem i popieram sprzeciw przeciwko wykorzystywaniu i molestowaniu seksualnemu, ale niektórych celów feministek naprawdę nie pojmuję… A zwłaszcza nie rozumiem tego ciągłego narzekania na drobiazgi, na które naprawdę można w ogóle nie zwracać uwagi lub je po prostu „obśmiać”.

Jeśli chodzi np. o heroiczną walkę o żeńskie końcówki w nazwach zawodów, to zupełnie tego nie pojmuję. Jestem astrologiem i podoba mi się ta forma. Zawsze gwałtownie protestuję przeciwko nazywaniu mnie „astrolożką”, bo to jest po prostu niepoważne i brzmi jak nie przymierzając jakaś głupkowata papużka. A może „astrologini”? Też do bani. Absolutnie nie zgadzam się, aby nazywano mnie „astrologą”, co ostatnio jest lansowane z uporem godnym lepszej sprawy i czego ja zupełnie nie pojmuję. Kto to wymyślił? Jaka „astrologa”? Skąd w ogóle pomysł, żeby tworzyć tak dziwaczną i pozbawioną sensu formę słowną?

No cóż, może jestem nienormalna, że pewne rzeczy mi nie przeszkadzają. Przykro mi bardzo…

Kiedy czytam posty niektórych feministek naprawdę nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to istoty głęboko nieszczęśliwe i pełne frustracji. Powinny biedaczki poddać się psychoterapii, zamiast zatruwać życie całemu światu.

Ostatnio na pewnym forum zostałam (nie po raz pierwszy zresztą) przez jedną z feministek „umniejszona” i w tym momencie coś stało się dla mnie jasne…

Co to znaczy „zostać umniejszonym”?

Jest taka książeczka, którą napisał Jay Carter. Nazywa się ona „Wredni ludzie” i opisuje problem psychopatii. Jeśli sądzisz drogi czytelniku, że psychopata to morderca z łapami ociekającymi krwią lub paskudny na mordzie typ trzymający dymiącego colta, to bardzo się mylisz.

Psychopaci są wśród nas, żyją tak, jak wszyscy inni ludzie i na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżniają. Co gorsze jest ich zatrzęsienie, a Polska stała się ostatnio rajem, w którym mogą uprawiać swój niecny proceder zupełnie bezkarnie, jako że w naszym kartoflanym kraju zapanowała „cywilizacja podłości” (Jerzy Jedlicki, Tygodnik Powszechny, 29 maja 2005 r.).

Żaden z nich nie przelał własnymi rękami krwi niewinnej, ale niewykluczone, że walnie przyczynił się do czyjejś śmierci. On rączki ma czyste, bo nie użył broni palnej, noża ani garoty. On zabił bez dotykania swojej ofiary. Nie zostawił odcisków palców, materiału genetycznego ani żadnych innych, materialnych śladów, które mogłaby zebrać policja, więc sam może nawet wierzyć w swoją niewinność.

Któż to więc jest ten umniejszacz?

Na pewno każdy z nas zauważył, że niektórzy ludzie, których spotykamy wpływają na nasz nastrój. Jedni sprawiają, że po spotkaniu z nimi czujemy się naładowani pozytywną energią, chęcią do życia i rodzi się w nas potrzeba twórczego działania, natomiast spotkanie z innymi działa jakoś dziwnie dołująco. Czasem to zdołowanie jest tak przemożne, że czujemy się jakbyśmy już nie żyli. I nic dziwnego, bo można powiedzieć, że ci ludzie zabijają naszą duszę.

Jak działa taki umniejszacz?

Bardzo subtelnie. Subtelność to podstawa. Przecież nikt z zewnątrz nie może zauważyć, co się dzieje. Pokazuje więc światu miły uśmiech i pozorowaną życzliwość. Ach, jak on cię kocha, inni mogą ci tylko pozazdrościć takiego przyjaciela. Jest tak cudowny, a ty więdniesz i masz coraz mniej siły. Co gorsze po poczuciu twojej osobistej wartości nie pozostał już nawet najmniejszy ślad… a co jeszcze gorsze nie wiesz właściwie, jak to się stało.

Powiem ci więc, co się stało.

Umniejszacz to osobnik zakompleksiony do granic możliwości. Brak mu zupełnie poczucia własnej wartości i w ogóle nie czuje swojej ludzkiej godności. Czuje się niczym, zerem, szmatą i odpadem społecznym. Czuje się tak, ponieważ został w dzieciństwie totalnie sponiewierany przez równie psychopatycznego i umniejszającego rodzica. Teraz wie, bo życie go tego boleśnie nauczyło, że albo on, albo jego, więc atakuje jak Napoleon, zanim sam zostanie zaatakowany i upokorzony. Nie będzie czekał, aż ktoś umniejszy jego, nie, to on pierwszy umniejszy ciebie i każdego, kto mu imponuje lub jest nie daj Boże Kimś (w jego mniemaniu).

Jeśli zaatakowany nie da się zepchnąć do roli ofiary, bo ma wysokie mniemanie o sobie, wtedy jest kiepsko. Umniejszacz natychmiast staje się miły, usłużny, pokorny, a nawet gotów jest pokornie nadstawić tyłek do bicia. Bo takie są jego reguły gry. Zwycięzca ma prawo bić, bo jest zwycięzcą, a przegrany jest przegranym, więc daje ciała…

Sposobów umniejszania jest wiele: zawoalowane aluzje, niejasne podejrzenia, dziwne, chociaż nieokreślone oskarżenia, niektórzy, gdy się tylko odezwiesz, stosują pełne straszliwego zgorszenia achy i ochy… Atmosfera gęstnieje, ale ponieważ nic nie jest powiedziane wprost i jasno, nie masz się czego przyczepić ani nawet uchwycić. I nawet nie próbuj tego robić! Jeśli ośmielisz się postawić umniejszaczowi zarzut, że cię próbuje poniżyć lub o coś cię oskarża, on oskarży ciebie, że na złodzieju czapka gore, że widocznie masz nieczyste sumienie i kręcisz się jakby cię mrówki oblazły lub że jesteś psychopatą projektującym własną psychopatologię na niewinną osobę, czyli na niego (nią).

Forumowy umniejszacz niby zacytuje dosłownie twoje wypowiedzi, tyle tylko, że po małym i wyrwanym z kontekstu kawałeczku, subtelnie i ledwie zauważalnie zniekształci ich przesłanie, zinterpretuje je po swojemu, delikatnie sugerując, że to co piszesz jest ciut patologiczne i jakby nie do końca zdrowe i rzuci ci je z powrotem w twarz w takiej postaci, że poczujesz się ostatnim idiotą lub kompletnym ignorantem, który nie rozumie najbardziej oczywistych i elementarnych kwestii lub osobą cierpiącą z powodu dawnego, lecz do dziś nie wyleczonego urazu psychologicznego. Mówiąc inaczej zrobi z ciebie kretyna lub godną współczucia obrzyganą sierotkę Marysię. Bo to nie on jest psychopatą, a broń Boże, o nie, to ty nim jesteś i projektujesz na niego swoje problemy.

Jakkolwiek postąpisz, będzie źle. Tak ci się w każdym razie wydaje, jeśli masz nawyk defensywnego działania. Jeśli dasz się zastraszyć, jeśli będziesz się gorączkowo tłumaczyć i histerycznie bronić masz przerąbane. On już wie, że jest górą i że cię ma. Pod swoim podkutym butem…

Jedyne co możesz zrobić, to wytrącić mu broń z ręki.

Jak?

Nie okazując lęku, a więc nie dając się zapędzić do defensywy!

Oto cytat z książki Cartera:

„Jedną z najpodlejszych, najbardziej podstępnych sztuczek, stosowanych przez umniejszaczy, jest tworzenie sytuacji bez wyjścia. Problemu nie da się rozwiązać za pomocą logiki – tylko świadomość może tu pomóc. Umniejszacz ustawia cię na pozycji, w której będzie źle, jeśli coś zrobisz, i będzie źle, jeśli tego nie zrobisz.

Można to zilustrować przykładem lekcji z dawnych czasów. Przyjmijmy, ze jesteś studentem jakiejś starej wschodniej szkoły.

Pojawiasz się w domu swojego mistrza. On zaprasza cię do środka i obaj siadacie, aby napić się herbaty. W chwili, gdy sięgasz po swoją filiżankę, mistrz wyciąga spod stołu długi kij i mówi:

Oto twoja dzisiejsza lekcja. Jeśli podniesiesz tę filiżankę, zdzielę cię kijem. A jeśli nie podniesiesz filiżanki, też zdzielę cię kijem.

Wielokrotnie przedstawiałem ten problem uczestnikom moich grup. Dziewięćdziesiąt pięć procent z nich było tak przytłoczonych logiką problemu i myśleniem, jak go rozwiązać, że nie byli w stanie tego zrobić. Typowa odpowiedź brzmiała:

Cóż, napiję się herbaty. Skoro i tak mam dostać kijem, to niech mam przynajmniej przyjemność.

Inni odpowiadali:

Dałbym mu w twarz i szybko wypiłbym herbatę, zanim by mnie uderzył.

Istnieją dwie odpowiedzi, które rozwiązują problem. Jedna z nich jest o tyle lepsza, że nie prowadzi do zerwania relacji z mistrzem. Brzmi ona:

Zabierz ten kij.

Przemyśl to sobie.

Inną odpowiedzią jest po prostu odejść. Tyle, że to rozwiązanie definitywnie ucina wszelkie dalsze relacje z mistrzem”.

Aby dojść do takiego rozwiązania, trzeba porzucić ugruntowany w tobie przez umniejszacza introwertyczny sposób widzenia, by móc zobaczyć całą sytuację. Obejmuje ona ciebie, mistrza, logikę, grę….”

A teraz poznęcam się nad niektórymi (tymi najbardziej upierdliwymi) feministkami.

Zjawia się taka na forum i od rana do nocy jojczy, jak to ród kobiecy jest sponiewierany, bo w mowie potocznej funkcjonują stereotypy: „męska rozmowa” kontra „babskie gadanie”, „mieć jaja”, „zachować się jak prawdziwy mężczyzna”, kontra „zachować się jak baba” i tak na okrągło. No kurde, przecież jest to spuścizna po dawnych czasach, taka językowa skamielina, która prędzej czy później zaniknie. Pomóżmy jej w tym, ale nie róbmy niepotrzebnej sensacji.

Pisałam już o tym, że takich obrażających różne inne grupy społeczne tworów językowych jest mnóstwo i uderzają one nie tylko w kobiety. Najbardziej znane przykłady to „sto lat za murzynami”, „cieszy się jak murzyn na widok blaszki” lub jeszcze gorzej: „moralność Kalego” (co sugeruje, że murzyn to upośledzony moralnie idiota i istota niższa).

Mnie szczególnie razi mówienie „będzie lepiej, jak wymrze to pokolenie” lub sugerowanie, że każdy stary to idiota i moher – tak jakby młodość gwarantowała mądrość, niemoherowość i zbawienie świata. A przecież ci dzisiejsi starzy, to wczorajsi młodzi. Dzisiejsza młodzież też się kiedyś zestarzeje, a więc posługując się tą logiką można przyjąć za pewnik, że również zgłupieje.

Wystarczy wejść na jedno z wymienionych przeze mnie we wstępie nielubianych przeze mnie for i wykąpać się w takiej pełnej nienawiści mowie, czytając tam o „zboczeńcach”, „mordercach nienarodzonych”, „pedałach”, „asfaltach”, „czarnych małpach” „agentach”, „komuchach” i innych wrażych draniach. Przykłady takiej mowy możecie też znaleźć w niedawnej notce „Uczniowie doktora Goebbelsa”.

To jest język nienawiści i walki, a nam potrzeba w końcu miłości i tolerancji. Ech, gadaj zdrów…

I całe to jęczenie ma miejsce w sytuacji, gdy wszystkie badania społeczne wykazują niedwuznacznie, że w młodej polskiej rodzinie (przynajmniej tej „zdrowej”, bo marginesem społecznym tu się nie zajmuję) rządzą kobiety. To one są „głowami rodzin”, bo zwykle więcej zarabiają i podejmują najważniejsze decyzje, a mężczyźni chętnie biorą urlopy „tacierzyńskie”. Więc jaka krzywda i komu tu się dzieje? Podejrzewam, że całe ich nieszczęście kryje się nie w świecie, w którym żyją, lecz wyłącznie w ich wnętrzu, a dokładniej w psychice skrzywdzonej i poniżonej, a co gorsze – nie uleczonej dziewczynki.

Byłby to ich osobisty problem, gdyby swoich frustracji nie wylewały na innych.

(Opublikowane na starym blogu 2007-04-03 22:57:16)

6 komentarzy do “Umniejszanie i umniejszacze

  1. Komentarze przeniesione ze starego bloga:

    Irbis kocisko1@poczta.onet.pl 2008-01-15 12:00:49 155.158.246.87

    Całkowicie sie z Panią zgadzam! Tak naprawde to zaobserwowałem zjawisko dokladnie odwrotne ! To Androfobia … Geje są atakowani zastępczo, to temat zastepczy majacy skieowac uwage mas na inne tory niz niebezpiecznie polityczne ..Niech motłoch zajmujesie gejami a my tu bediemy robic dalej swoje ! – takie jest motto politykow… siejacych te mesyloksztalty i egregory ! Uwazam ze feministki wpadaja we wlasne sidła .. Nie tylko ze nic nie zuskują swoja postawą ale jednoczesnie poslugują sie tą samą retoryką i sposobami co niektorzy męzcyzni … Co do gejów : ta grupa ludzi istniaa juz od tysiecy lat i bezie istniala dalej tak dlugo dopoki beda sie r4odzili ludzie … Z drugiej strony, jesli ta grupa ludzi (geje) chcą akcpetacji i zrozumienia oraz by pozostawiono ich w spokoju pownni zacząc stwarza takie wlasnie mysloksztalty i egregory (pozytywne). Bo jak na razie są oni atakowani a sami czująsie drugą kategorią ludzi (bo im to wmowiono) i maja jakies poczucie winy (zwlaszcza dramatyczny jest problem gejow-katolikow..)! Takze mam apel: GEJE, zacznijcie sie otrzasac z poczucia bycia ofiarami i tworzcie pozytywne egregory! A do feministek: przestancie udawac ze jestescie przesladowane, bo nie jestescie ; obecnie kobiety sa na pozycjach uprzywilejowanych … nie widzicie tego? Mysle ze wasza postawa wypływa z osobistych pobudek a nie z faktow rzeczywistych : a sa to nieudane zycie, rozczarowania itp czyli frustracje! Przestncie byc sfrustrowane a nie bedziecie sie czuły dyskyminowane ! Tworzcie pozytywne egregory to i wasze zycie zmeni sie na lepsze i nie bedziecie czuly potrzebe atakowania mezczyzn!

    Obywatel 2007-04-04 22:48:13 195.69.80.11 212.191.172.6

    Święto mężczyzny jakieś dzisiaj podobnież… ale ja nie wiem, moi koledzy zostali obdarowani jakimiś prezentami i po tym poznałem. 😀 Ja nie chciałem. Nie chcę już niczym więcej być. 😛 Napisałem nawet taką notkę na moim blogu, jak chcesz, to zajrzyj kiedyś: http://obywatel.ownlog.com/ 😉

    astromaria 2007-04-04 22:00:14 81.219.50.234

    Jeśli masz wysokie poczucie własnej wartości, to ani nie dasz się umniejszyć (po prostu jesteś na to odporny) ani sam nie umniejszasz. Ale to jest rzadkość, niestety. A jakie dziś jest święto? Zawsze jestem niezorientowana w kwestii świąt 😦 A propos „zabierz ten kij”… kiedyś miałam zajęcia z pewnym „mistrzem” od tarota i on mi się bardzo nie podobał. Opowiedział nam historyjkę o jakimś wschodnim mistrzu, który kazał swoim uczniom wjechać na wielbłądach na ścianę budynku. To miał być test na ich przydatność w jego szkole. No i zadał nam pytanie, czy uczeń powinien, czy nie powinien posłuchać polecenia. Ja odpowiedziałam zdecydowanie „nie powinien!” i można powiedzieć, że dostałam kijem w łeb. Bo mistrz miał inne zdanie. Tak właśnie działają psychopaci. Musisz mu być posłuszny i robić wszystko, co ci każe. No i oczywiście ja już do tej szkoły nie miałam wstępu. Później słyszałam różne złe rzeczy o tej całej postaci i cieszyłam się, że nie wzięłam w tym udziału.

    Obywatel 2007-04-04 21:21:50 195.69.80.11 212.191.172.6

    Znam ja takich umniejszaczy. Z forów też, ale bardziej z życia. 😛 To mi przypomina o tym, jak ważne jest wysokie poczucie własnej wartości i samoświadomość – żeby nie stać się takim umniejszaczem, bo to nie jest fucha zarezerwowana dla nielicznych. Wielu z nas bywało kiedyś umniejszaczami. Niefajnie o tym myśleć, ale dobrze wiedzieć. Mnie niedługo zaczną brać za mizogina, bo wypowiadam się o feministkach w podobny sposób, więc przestałem, zamknąłem się, nie chcę tworzyć nowej wojny. Ja jestem energią, nie czuję się, że dzisiaj jest (podobno) moje święto i jakoś nie wymagam od wszystkich życzeń z tego powodu. Tyle że sam nie wiedziałem jak rozwiązać konflikt z mistrzem, akiedy przeczytałem odpowiedź „zabierz mu kij”, to coś w mojej głowie powiedziało „a tak można?”. A przeciez pewnie że można, ale kowenanse, którym podlegamy mają za zadanie zrobić z nas takich, co przyjmą na siebie cios, byle tylko się te herbaty napić. Tudzież uderzą mistrza jako pierwsi. Bo wydaje się, że ingerencja, zabranie kija może skończyć się naganą, albo zerwaniem stosunków. A tak przecież funkcjonują ludzie – nie pozwolą sobie na odcięcie się od kogoś, chyba że definitywne, zasygnalizowane agresją. („nie jesteś ze mną, to jesteś przeciw mnie, teraz Cię nienawidzę”). [ale mam fazę na gadanie… :P]

  2. super, bardzo mi się podobał temat i wymiana zdań z Obywatelem
    będę częściej sięgać do starszych tekstów, perełki są
    z ‚umniejszaczami’ miałam, mam do czynienia i sama tę niechlubną rolę pełniłam, kajam się…” ale to już było… i nie wróci więcej i choć tyle się zdarzyło, to do przodu wciąż wyrywa głupie serce..”

  3. Ja zaważyłam jeszcze inną rzecz. Przesadzona poprawność polityczna. Wystarczy spojrzeć na coś krytycznie i już zostaje się posadzonym o umniejszanie. Najczęściej stosują tą technikę „arcygrzeczne’, „bezbronne” kobietki, które boją się polemiki. Wiedzą, że wypadną niekorzystnie w dalszej wymianie zdań (trafiła kosa na kamień) bo pokażą by swoje braki w znajomości tematu. A tak to jest mala, bezbronna i napadnięta. Nic nie można powiedzieć. Tak też bywa.

  4. To też jest forma umniejszania, i to wyjątkowo wredna. Wszystko, co wywołuje poczucie winy jest umniejszaniem. I tak psychopaci zabijają demaskatorów ich własną bronią.

  5. Ten przykład o nauczycielu nalewającym herbaty, który trzyma kij… zabrać kij? to agresja na poziomie fizycznym przecież.
    I to ma być rozwiązaniem?? A co jeśli nauczyciel jest równocześnie mistrzem jedi, z gwiezdnych wojen?;) wtedy na pewno uczeń nie może mu zabrać kija (nie da rady), a jak będzie chciał odejść – to też może być niemożliwe. CO WY NA TO FORUMOWICZE?;) „Nauczyciel” może się kojarzyć z jakimś staruszkiem, ale… w życiu jest inaczej często: nauczyciel to osoba, która ma WIĘKSZE doświadczenie, jest mądrzejsza, sprawniejsza, silniejsza – zależy czego to nauczyciel, z jakiej dziedziny… Podstawmy zamiast „nauczyciela” osobę, z którą łączy nas silna więź uczuciowa = wtedy KAŻDE rozwiązanie jest porażką, bo W KAŻDYM PRZYPADKU TRACIMY. Możemy jedynie wybrać co zrobić by stracić jak najmniej, wybrać najmniej bolesne rozwiązanie, zminimalizować straty własne… Umniejszacz, który jest konsekwentny, wcale nie musi być złym człowiekiem, na pewno ma zawsze swoje wyjaśnienia dla siebie czemu tak czasem postępuje, czemu w pewnych obszarach tak się zachowuje… I TO JEST TRUDNE. Czasem trzeba pozostawić bardzo ważną relację uczuciową, a to nigdy nie jest łatwe, i nie jest łatwo też z tego powodu rozpoznać Umniejszacza, i zakresu, sposobów, metod umniejszania… Każdy umniejszacz jest zapewne inny, a często jest jak taki „śpioch” w walce wywiadów – budzi się nagle i znienacka, by poumniejszać… I to co się traci – to zaufanie do tej drugiej osoby. Co jest bolesne, i czasem bardzo się nie chce spostrzec jak się sprawy mają… Chyba trzeba być po prostu uważnym wobec postępowania innych, obserwować swoje nagle pojawiające się obniżki nastrojów i… nie wpadać w paranoję na temat umiejszaczy i ich jakoby wielkich możliwości wpływu na bliżnich;)) pozdro!

  6. @ jalo: zastanawiam się, czy bawisz się w trolla, czy piszesz to serio? Pozwolisz więc, że rozłożę twój komentarz na czynniki pierwsze.

    Ten przykład o nauczycielu nalewającym herbaty, który trzyma kij… zabrać kij? to agresja na poziomie fizycznym przecież. I to ma być rozwiązaniem??

    Zupełnie jakbym słuchała guru w sekcie. „Pozbądź się wszelkiej agresji, nadstaw drugi policzek, jak zabierze ci sandały, oddaj mu swój płaszcz”. Czyli nie walcz o nic, pozwalaj się gwałcić, katować, okradać, wykorzystywać fizycznie, emocjonalnie i materialnie. Twój oprawca ma prawo być ekstremalnie agresywny i zrobić z tobą co zechce, a twoim obowiązkiem jest znosić to wszytko z miłością i bez oporu. Zamiast się bronić fizycznie przed eksterminacją masz zalewać oprawcę kubłami światła i miłości. Idąc dalej tym tokiem rozumowania wypuśćmy bandytów z więzień, bo trzymanie ich w pudle jest przecież okrucieństwem, a więc przejawem agresji. A może zacznijmy rozumować tak: „pedofile kochają dzieci i czerpią dziką rozkosz z seksu z nimi, więc pozbawienie ich tego jest przejawem agresji i okrucieństwem”.

    A co jeśli nauczyciel jest równocześnie mistrzem jedi, z gwiezdnych wojen?;) wtedy na pewno uczeń nie może mu zabrać kija (nie da rady), a jak będzie chciał odejść – to też może być niemożliwe. CO WY NA TO FORUMOWICZE?;) „

    Dla mnie jest to poziom fantazjowania sześciolatka o supermenach i komiksowych nadludziach.

    Nauczyciel” może się kojarzyć z jakimś staruszkiem, ale… w życiu jest inaczej często: nauczyciel to osoba, która ma WIĘKSZE doświadczenie, jest mądrzejsza, sprawniejsza, silniejsza – zależy czego to nauczyciel, z jakiej dziedziny…

    Czyli kult autorytetu. Nie myśl owieczko, lecz słuchaj papieża, naukowca, polityka, policjanta, samozwańczego guru w sekcie… A przede wszystkim: nigdy nie stawiaj się silniejszemu! Bo silniejszy to jest ktoś! A więc kult mięśniaka z ulicznego gangu. Ma silne pięści, nikogo się nie boi i jest cały obwieszony złotymi łańcuchami.

    Podstawmy zamiast „nauczyciela” osobę, z którą łączy nas silna więź uczuciowa = wtedy KAŻDE rozwiązanie jest porażką, bo W KAŻDYM PRZYPADKU TRACIMY. Możemy jedynie wybrać co zrobić by stracić jak najmniej, wybrać najmniej bolesne rozwiązanie, zminimalizować straty własne…

    Tak rozumujących ludzi kieruję na psychoterapię. To się nazywa „toksyczność w związku” i świadczy o tym, że jedna osoba jest pasożytem, a druga ofiarą, taki układ sado-maso. Leczenie jest rudne, ale możliwe. Ofiara i oprawca muszą zrozumieć, że budowanie związku na takich podstawach to klęska. Po terapii mają szansę na stworzenie związku partnerskiego, gdzie obie strony mają równe prawa i nikt nikogo nie krzywdzi ani nie wykorzystuje.

    Umniejszacz, który jest konsekwentny, wcale nie musi być złym człowiekiem, na pewno ma zawsze swoje wyjaśnienia dla siebie czemu tak czasem postępuje, czemu w pewnych obszarach tak się zachowuje… I TO JEST TRUDNE.

    Umniejszacz jest zapewne wprost nieprawdopodobnie dobrym człowiekiem, ale czyni samo zło. Wytłumacz mi tylko, co światu po dobrym człowieku, który krzywdzi? I kto doceni jego dobroć, skoro konsekwencje jego czynów są złe?

    Czasem trzeba pozostawić bardzo ważną relację uczuciową, a to nigdy nie jest łatwe, i nie jest łatwo też z tego powodu rozpoznać Umniejszacza, i zakresu, sposobów, metod umniejszania…

    To się nazywa „współuzależnienie” i to również się leczy. Bo do tanga trzeba dwojga. Umniejszacz nie zwiąże się nigdy z osobą silną i asertywną. On szuka takiej, która da się zdominować i będzie tańczyć tak, jak on zagra. Dzieje się tak dlatego, że umniejszacz jest słaby i przerażony. Poniżanie innych daje mu iluzję siły i władzy. To nikczemne, i dlatego należy to zwalczać (leczyć!)

    Każdy umniejszacz jest zapewne inny, a często jest jak taki „śpioch” w walce wywiadów – budzi się nagle i znienacka, by poumniejszać… I to co się traci – to zaufanie do tej drugiej osoby. Co jest bolesne, i czasem bardzo się nie chce spostrzec jak się sprawy mają… Chyba trzeba być po prostu uważnym wobec postępowania innych, obserwować swoje nagle pojawiające się obniżki nastrojów i… nie wpadać w paranoję na temat umiejszaczy i ich jakoby wielkich możliwości wpływu na bliżnich;)) pozdro!

    Zamiast usprawiedliwiać swoje podłe postępowanie i oszukiwać siebie samego co do swoich motywacji należy się z nimi odważnie skonfrontować i zrobić wszystko, co w ludzkiej mocy, żeby się z tego wyleczyć. Przy lekkim zaawansowaniu „choroby” można się uleczyć samemu, przy cięższym należy skorzystać z pomocy fachowca.

Nie mam żadnego wpływu na to, że komentarze stałych bywalców bloga lądują w moderacji! Proszę się nie awanturować w tej sprawie - patrz: strona "Komentowanie bloga" (na górze). Wolną dyskusję prowadzimy w Hyde Parku, a o zdrowiu w Zdrowotnym Hyde Parku.

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.